piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 14





_________________




- Wszystko ok? - zapytał, a ja pokiwałam głową i sztucznie się uśmiechnęłam. - Miałaś taką dziwną minę.
- Bywa. - oznajmiłam i spojrzałam na kelnera, który wędrował między ludźmi - Miałeś przynieść mi szampana - oznajmiłam oschle.
    Tak, teraz będę dla niego zimną suką. Nie zamierzam ukrywać tego, że go nie lubię. Nie wiem, czy zdołam być taka do końca imprezy, ale na pewno przez pewien czas. Nic mnie przed tym nie powstrzyma.
- Przepraszam, na śmierć zapomniałem! - powiedział i widać było, że żałuje swego postępku. Szybko zaczął obracać głową, aby znaleźć gościa z kieliszkami, a gdy znalazł, od razu podbiegł do niego.
    Zachciało mi się śmiać z jego reakcji. W końcu taki porządny pan biznesmen, który powinien mieć głowę na karku, tak się zachowuje. Ale ugryzłam się w język i starałam się utrzymać dystans, również dotyczący mojej oschłej miny wrednej jędzy.
    Wygładziłam sukienkę i ponownie rozejrzałam się po otoczeniu. Teraz te młode kobiety, które tak idealnie mnie obgadywały, odwracały ode mnie wzrok. Jestem ciekawa czemu zmieniły swoją reakcję na mnie. Cichy szept w mojej głowie podpowiadał mi, że zmiana nastąpiła tuż po tym, jak dowiedziałam się o Doris. Może wiedziały o niej, a gdy zobaczyły mnie pomyślały, że jestem jego kochanką. Ale grubo się pomyliły, dlatego teraz nie zwracają na mnie uwagi.
    Ashton szybko znalazł się obok mnie i podał mi kieliszek. Ujęłam go w dłonie, ale nie napiłam się od razu. Czułam, że nogi wrosły mi w ziemię, a właściwie te cholerne obcasy. Poczułam wielką gulę w żołądku, zapewne spowodowane tym cholernym kłamstwem. No może nie kłamstwem, ale o nie wyznaniu prawdy z jego strony.
- Pójdziemy w stronę bufetu?- zapytał.
- Jak chcesz. Możemy gdzieś usiąść, bo w tych szpilkach będziesz niedługo musiał zawieźć mnie do szpitala na amputację stóp.
    Ash głośno się zaśmiał, ale przytaknął, podstawiając mi swoją rękę, abym ujęła dłonią jego łokieć.
- Ashton, synku! - usłyszeliśmy za sobą męski, donośny głos, a mi aż cały szampan podskoczył do góry.
    Zanim zdążyliśmy się obrócić, usłyszałam cichy wulgaryzm, pochodzący z ust mojego towarzysza. Zdziwiłam się i spojrzawszy na niego zauważyłam, że przykleił na twarz sztuczny uśmiech.
- Przyszykuj się na... - szepnął, ale nie zdążył dokończyć, bo blondwłosa kobieta rzuciła się na niego w uścisku.
    Odsunęłam się o krok z przerażeniem.
    Z mojej perspektywy widać było kobietę po czterdziestce, która miała tlenione, blond włosy. Wielkie kosmyki włosów, które układały się w fale, opadały na jej wąskie ramiona. Była ubrana w długą, klasyczną czarną suknie i na szyi miała naszyjnik z ... diamentów?
     Gdy Ashton odwzajemnił uścisk, jego mama pocałowała go w policzek i się odsunęła zerkając na mnie.
     Z twarzy była pogodna. Miała pełne usta, pomalowane na krwisty czerwień. Oczy miała jasne, tak jak i jej syn. Miała uwydatnione kości policzkowe i bardzo szczupłą figurę, jak na ten wiek.
- Kochanie, przyprowadziłeś ze sobą dziewczynę? - zapytała  zainteresowana i z uśmiechem na ustach zaczęła mi się przyglądać.
- To nie moja...
- Jak się cieszę! - przerwała mu, a on wzniósł oczy ku niebu. Rzuciła się na mnie i już chciałam zrobić unik w samoobronie, ale ta starsza kobieta była szybsza. Ucałowała mnie w oba policzki i się odsunęła. - Jak się nazywasz, kochanie?
- Rebecca Pents - oznajmiłam, a ona się uśmiechnęła.
- Jak ładnie. - odsłoniła jeszcze bardziej swe olśniewająco białe zęby - Ja jestem Marticia Weedstone, a to mój mąż, Patrick - spojrzałam się na jej męża i oboje skinęliśmy głową na przywitanie. Przynajmniej on jakoś przyzwoicie się zachowuje - Znałam kiedyś pewną Pents. Chodziliśmy razem do liceum i  się zaprzyjaźniliśmy. Ale niestety... Tak jak zawsze bywa, pokłóciłyśmy się o chłopaka. Oczywiście nic nie wartego....
    Pan Patrick, ojciec Ashtona, przewrócił oczami. Zachciało mi się śmiać, że taki poważny biznesmen ma takich najukochańszych rodziców. Przynajmniej mamusię.
    Jego tata miał siwe, gęste włosy i czarne brwi. Oczy miał koloru brązowego, a jego garnitur, tak jak i w przypadku jego syna, był szyty na miarę. Był w miarę potężnej postury. Miał szerokie barki i ramiona. Pewnie mimo tego wieku, nadal uczęszczał na siłownię.
    Ale jedno dało się zauważyć, że na jego twarzy przebijał się grymas niezadowolenia.
- Ale co tam o mnie! Tak się cieszę, że przyprowadziłeś ze sobą swoją dziewczynę! - klasnęła w dłonie, a ja miałam ochotę klasnąć siebie w łeb.
- On nie jest... - chciałam dokończyć, ale Patrick przerwał mi.
- Synu, czemu się nie odzywałeś? - zapytał oschle.
- Bo...
- Ile razy mam ci powtarzać, że zdania nie zaczyna się od 'bo' ? - poprawił go, a Ash przewrócił oczami. Zapewne odziedziczył ten tik po ojcu. Zachciało mi się śmiać, ale z trudem się powstrzymałam.
- Nie odzywałem się, gdyż miałem problemy w firmie.
- Ale będziecie na kolacji?
    Zaraz, zaraz. Jeśli oni uważają, że jestem jego rodziną, to w takim razie kim jest Doris? Przecież rodzice powinni wiedzieć, że on jest zaręczony. A może jej nie tolerują? A może to tylko moja wyobraźnia ułożyła historyjkę o jego życiu miłosnym?
- Tak. Spotkaliśmy Doris. - o wilku mowa.
- Zdążyliście? Jak fajnie. - uśmiechnął się pierwszy raz Patrick, a mi aż słabo się zrobiło.  Na pewno Ashton ma uśmiech po ojcu. - Zawitała na parę minut. Mówiła, że chciała się tylko przywitać. Ale będzie na kolacji.
    Czyli w takim razie ją znają. Czyli zapewne nie ukrywają zaręczyn, ani jej nie lubią. Widać, że jeżeli mowa jest o Doris, ich twarz promienieje.
- Kiedy kolacja? - zaciekawił się mój towarzysz.
- Chcemy zorganizować ją jutro - odpowiedziała Marticia - Będziesz, Rebecco, prawda? - uśmiechnęła się.
    Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam odmówić z grzeczności, ale trochę nieswojo się czułam. Widziałam, że nie sposób odmówić jego rodzicom, ale... Właśnie. Nie mogę do nieznanej osoby przybyć na rodzinną kolację. Impreza charytatywna to jedno, a ...
- Zobaczymy jutro. - uratował mnie Ash i złapał moją dłoń, abym przełożyła sobie przez jego rękę - Tymczasem wybaczamy, musimy usiąść, porozmawiać.
    Pożegnałam się z nimi wstydliwym uśmiechem i kiwnięciem głowy. Oni pomachali nam i ruszyliśmy w kierunku stołów z krzesłami, które i tak większość były wolnych.
    Nie mogłam się opanować i spojrzałam na niego. Na jego twarzy ujrzałam uśmiech, który był spowodowany rozbawieniem.
- Wybacz za nich. Są nadopiekuńczy i ...
 - Nie ma sprawy. - oznajmiłam i zanim zdołałam ugryźć się w język, palnęłam - Doris to twoja narzeczona?
    Przystanął i się spojrzał na mnie. Gdy zauważył u mnie zmieszanie, zaczął się bez ogródek śmiać. Mimo cudownego śmiechu, poczułam jak zbiera mi się gniew w środku. Co on sobie wyobraża, że się ze mnie nabija?!
- Jesteś zazdrosna? - zapytał, a na moje policzki wpłynął nieproszony rumieniec. - Przecież to moja bardzo bliska siostra.


_________________________________
Wybaczcie, że tak długo. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że miesiąc nie wstawiałam. Nie miałam chęci w ogóle klikać na klawiaturze, dlatego tak wyszło. Przepraszam :(
Spróbuję nadrobić zaległości z blogiem i z waszymi blogami. Są wakacje, ale nie wakacje dla mnie niestety. Ciągle nie mam czasu nawet się odprężyć :(
Jak coś, macie moje namiary:
gg: 6619666
email: Aleksjia@gmail.com

Tym sposobem możecie dawać swoje pretensje, przemyślenia, lub jeśli macie jakieś sprawy, to z miłą chęcią pomogę i przeczytam :)

6 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam :D
    Hahahaha... Nie wytrzymam ! xD Pod koniec tak się śmiać zaczęłam że aż brat wpadł do pokoju zapytać co się stało.
    Ri chyba zaczyna coś czuć do Ashtona.. On jest taki słodki <3 Nie dziwie się że jest zazdrosna
    Jego rodzice są.. hm.. Wydaje mi się że jego ojciec chyba za bardzo nie polubił Ri. Ona w ogóle tam nie pasuje, chociaż ..
    Zastanawia mnie bardzo czy pójdzie na ta kolacje czy jakoś się wymiga. A jeśli tak to ciekawe czy Ash powie Doris o przypuszczeniach Ri.
    No nic, pozostaje mi tylko czekać aż dodasz kolejny rozdział i mam nadzieje ze szybko.
    A co do twojej niechęci do klawiszy, znam ten ból.. Ale wena wraca, ZAWSZE <3
    http://the-wings-to-the-sky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Już myślałam, że się nie doczekam:D Och jak mi ulżyło, gdy okazało się, że to tylko jego siostra :) Jak zwykle rozdział boski:D Czekam na ciąg dalszy. Byle by szybko :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jak zwykle super bardzo miło się czyta już nie mogę się doczekać następnego rozdziału I Drzwi przeznaczenia i Serce Śmierci w którym też dawno nic nie dodałaś a mnie już zrzera ciekawość co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog ;)

    evelyne9253.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie piszesz i bardzo szybko czyta się to opowiadanie. Dzisiaj po południu zaczęłam i teraz skończyłam... Szkoda że tak mało rozdziałów, ale mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny ;) Już nie mogę się doczekać, więc pytam kiedy następny? Życzę weny, żebyś szybko dodała nn :) Fryma

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! :)
    Nominowałam cię do Liebster Awards. Gratuluję!
    Więcej informacji - http://recenzje-wery.blogspot.com/p/lieb.html
    Pozdrawiam, Wera.

    OdpowiedzUsuń