wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 13






____________________






_________________________________



    Zatrzymaliśmy się na wjeździe, tuż przy wejściu do wielkiego białego domu, a raczej pałacu oblężonego przez ochroniarzy. Chciałam już złapać za klamkę, ale on mnie powstrzymał słowami 'czekaj'. Wzruszyłam ramionami, kiedy on sam wyszedł z samochodu, zostawiając mnie zupełnie samą. Poprawiłam brzeg sukienki i torebkę. Czułam w żołądku wielki uścisk nerwowy, przez co z miłą chęcią zostałabym w samochodzie.
    Czemu w ogóle z nim pojechałam? Przecież nie interesuje mnie to, czy dotrzyma obietnicy, czy też nie. To on będzie miał wyrzuty sumienia, że jest niesłowny, nie ja. Przecież kto normalny pojechałby z osobą nieznajomą na jakąś uroczystość? A może to tylko blef i tylko wziął mnie na odstrzał, aby zgwałcić, zabić i pochować na pobliskim lesie? Czemu nie? Jakiś las pewnie by się w pobliżu znalazł.
    Tak, to jest dobra wymówka, aby teraz się wycofać. Aby pomaszerować wprost do swojego ciepłego, przytulnego i BEZPIECZNEGO domu. Może okłamię go i powiem, że jestem alergiczką i potrzebuję wziąć jakieś leki? A może, że dostałam w tym momencie okres? Albo...
    Ashton obszedł już samochód i otworzył moje drzwi. Podał mi drugą rękę, aby pomóc mi wysiąść.
    Co za palant. Nawet nie zdążyłam obmyśleć dobrej wymówki.
- Coś się stało? - zapytał i dopiero teraz zorientowałam się, że patrzę na niego ze zmarszczonymi brwiami, jakbym miała ochotę go zabić.
    Pokręciłam przecząco głową i ujęłam jego ciepłą dłoń. Zatrzasnął drzwi i kazał złapać się pod ramię. Uczyniłam to, ale gdy podniosłam wzrok, aby przyjrzeć się budynkowi, oniemiałam.
    Wcześniej rzuciłam tylko okiem na wielkość, ale w całej okazałości okazał się jeszcze większy i piękniejszy niż myślałam. Biały pałac miał na dole wielkie okna, zaś powyżej, na pierwszym piętrze, mniejsze. Przed wejściem znajdowały się wielkie kolumny doryckie, podtrzymujące dach. A może u góry było następne pomieszczenie? Nie miałam pojęcia.
    Na samej górze, gdzie widniała wielka, pusta, kształtująca się w trójkąt powierzchnia, znajdowała się rzeźba, przedstawiająca dwie nagie postacie trzymające jakieś koło. Gdy się z dołu patrzy na to wszystko, od razu ma się wrażenie, że przenieśliśmy się do starożytnej Grecji.
    Uśmiechnęłam się pod nosem i nagle zobaczyłam, że samochód się odpalił i powoli odjechał z facetem za kierownicą. Chciałam już powiedzieć Ash'owi, że ukradli mu auto, ale on tylko się zaśmiał.
- To był parkingowy, Ri. - oznajmił, a ja głupio kiwnęłam głową.
    Oczywiście. Przecież jakby inaczej. Ciepło rozlało mi się po policzkach i natychmiastowo chciałam spuścić głowę, lecz przyuważyłam ludzi koło wielkich drzwi frontowych. Wielki mężczyzna (chciałoby się opisać go, jako wielki goryl) stał przed wejściem i przepuszczał ludzi znajdujących się na liście gości.
   Miał na sobie dużych rozmiarów garnitur, a jego klatka piersiowa ledwo co przy wciąganiu powietrza do płuc nie urywała guzików. Był ciemnej karnacji i miał bardzo krótkie czarne włosy. Z małą teczką z przyczepioną do niej kartką śmiesznie wyglądał, gdy przytrzymywał ją wielkimi dłońmi. W tym mężczyźnie wszystko było duże, a przy nim wszystko małe.
    Ashton pociągnął mnie delikatnie za sobą na znak, żebyśmy w końcu ruszyli z miejsca. Na swoich gigantycznych szpilkach próbowałam przyzwyczaić się do chodzenia, ale i tak musiałam przytrzymać się drugą dłonią jego rękę.
    Usłyszałam ciche parsknięcie śmiechu, więc natychmiastowo spojrzałam na niego. Powstrzymywał się od zaśmiania, więc się domyślam, że zauważył moją obawę o wywinięciu gleby. Chciałam go kopnąć, jak to zawszę robię z przyjaciółką, ale w tej sytuacji byłoby to niezręczne. Posłałam mu tylko groźny wzrok, a on jeszcze bardziej się rozweselił.
    Podchodząc po małych schodkach miałam ochotę skręcić w stronę goryla, jednakże Ash tylko kiwnął mu ręką, a on na odpowiedź głową. Zdziwiłam się na tą reakcję, więc od razu zaczęłam szukać rozwiązania na jego twarzy. Ale gdy jego oczy napotkały moje, i to w bardzo małej odległości, od razu musiałam odwrócić wzrok.
- Czemu my nie podeszliśmy? -zapytałam, przechodząc przez próg.
- Do niego? - pokiwałam głową i udałam, że zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Jednakże nic nie mogłam wychwycić wzrokiem i utrzymać w pamięci. Za bardzo targały mną nerwy. - Moja rodzina jest organizatorem imprezy, więc nie muszę osobiście się przedstawiać, wraz z moją towarzyszką.
    Towarzyszką... Te słowo echem odbiło mi się w głowie. Ja jestem jego towarzyszką... Czemu w jego ustach zabrzmiało to, jak jakaś obietnica? Jak jakieś nieznane przyrzeczenie i jakby było to coś, zupełnie inaczej znaczącego?
   Na me policzki ponownie nieproszony wtargnął rumieniec. Opuściłam głowę, aby nikt nie zauważył mojej tępej wrażliwości na zachowanie mojego towarzysza. Skupiłam się na pięknych, jasno dębowych panelach, które prowadziły nas prosto na otwartą przestrzeń. Były ułożone po skosie i po dwóch parach następowała zmiana 'kierunku' układu desek.
    Stwierdziłam z ironią, że przez cały wieczór mogłabym wpatrywać się na nie, abym tylko nie zrobiła z siebie totalnej idiotki. I by mi to wyszło gdyby nie fakt, że właśnie Ashton zaprowadził mnie przez wielkie drzwi na ogród, gdzie nie było już moich kochanych paneli.
   Podniosłam głowę i zauważyłam dużo, dużo gości, rozmawiających kulturalnie przy kieliszku szampana. Każdy śmiał się z jakiś niemych żartów. Starsi panowie z szarą czupryną na głowie byli w gronie młodych i pięknych kobiet. A starsze babcie, czasem z mężami, witali się z nieznajomymi dla mnie osobami. Gdybym mogła określić czterema słowami, wyglądało to jak ''jedna wielka szczęśliwa rodzina'', która po latach się spotkała.
    Ogród ze skoszoną trawą był równie wielki, jak cały budynek. W miarę mały namiot był rozłożony nad sceną, gdzie grał kwartet smyczkowy. Kojąca muzyka wtapiała się w nasze uszy, powodując delikatne dreszcze. Przede wszystkim u mnie.
    Co pewną odległość był rozłożony wielki stół z białym obrusem, gdzie znajdował się poncz, oraz jakieś przekąski. Zaś kelner ganiał za gośćmi, częstując szampanem.
    I właśnie jeden z nich podszedł do nas, a Ash natychmiastowo ujął dwa kieliszki w dłonie i kiwnął głową do niego, aby już odszedł, po czym zniknął z naszych oczu. Odwrócił się do mnie ze swym zniewalającym, tryskającym szczęściem uśmiechem. Wręczył mi szampana.
- Wypijmy za to, że zdecydowałaś się przyjść. - oznajmił i musnął ustami mnie delikatnie w policzek.
    Poczułam, że się czerwienię z tego powodu. I miałam nadzieję, że puder wszystko nadal zakrywa. Przechyliłam kieliszek, aby wziąć łyka po naszym stuknięciu, ale tak mi zaschło w gardle, że wypiłam do dna. Uh, o wiele lepiej.
   Ashton się zaśmiał, odrywając naczynie od swych pięknych i zmysłowych ust. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Przynieść Ci następny? - zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową. Na pewno nic z siebie nie wyduszę. Nerwy nadal mną targają, a on nie ułatwia mi tym sprawy. - To zaczekaj tutaj, zaraz przyjdę.
    Znowu kiwnięcie głową. Odwrócił się i odszedł do najbliższego stolika, który był i tak za daleko, gdyż zostawił mnie zupełnie samą w nieznanym świecie. Poczułam się jak sierotka, którą zostawili rodzice zupełnie samą w środku lasu. A drzewami w tym momencie są ci wszyscy ludzie dookoła mnie.
    Rozejrzałam się powoli i zauważyłam, że niektórzy patrzą się wprost na mnie. Przede wszystkim te młode i ponętne kobiety, które właśnie plotkują między sobą, ze wzrokiem w moim kierunku. Od razu upuściłam wzrok i zaczęłam przyglądać się trawie. Sam fakt, że nie jest tak interesująca jak panele w środku pałacu, lecz równie dobrze mogę przyglądać się jej przez resztę wieczoru.
     Zdurniałaś? - usłyszałam głos w mojej głowie. Daj na luz, szukaj swojego towarzysza. Zaraz przyjdzie, a gdy jeszcze kilka kieliszków szampana wypijesz, na pewno poczujesz się w tym otoczeniu lepiej.
    Racja - zgodziłam się ze sobą. Ponownie podniosłam wzrok i zaczęłam szukać Ashtona wśród gości obok stołu. Właśnie brał do ust wykałaczkę z jakąś szynką (czy czymś tam, gdyż nie widziałam za dobrze w tej odległości) i sięgał już kieliszek z szampanem, lecz coś mu przeszkodziło.
    Mianowicie podbiegła do niego piękna, czarnowłosa kobieta, mniej więcej w moim wieku. Wyglądała jak grecka bogini w białej, zwiewnej sukience. Jej skóra była lekko śniada, a oczy błyszczące i wielkie.
    Podbiegła do Ash'a, i rzuciła mu się w ramiona. Myślałam, że odepchnie ją, lecz tak nie uczynił. Zauważywszy kto to jest, uścisnął ją jeszcze mocniej i wymienili się całusami w policzek.
Ciśnienie mi podskoczyło. Nic nie mówił, że jego żona, kochanka, czy cholera wie kto, będzie na tym przyjęciu. Z jakiej racji mnie zaprosił w takim razie? Oh, jak ja go jeszcze bardziej nienawidzę! Nie cierpię go, chociaż serce jeszcze bardziej mi zabiło. Czemu ja tak zareagowałam, jeśli przecież on mnie nie obchodzi? Nie interesuje mnie z kim spędza wieczory, z kim sypia i z kim je śniadanie. W końcu przyszłam tu TYLKO w jednej sprawie. Mam tylko zobaczyć, czy dotrzyma obietnicy.
    Ashton uśmiechnął się do niej i wyglądał najwyraźniej na szczęśliwego i zadowolonego z jej przybycia. Pocałował ją jeszcze raz. Powiedział coś do niej, a ona natychmiastowo spojrzała na mnie. Z jej miny nie dało się nic wyczytać, jednakże uśmiechnęła się (widać, że na przymus) i mi pomachała.
    Z kultury jej odmachałam trzęsącą się ręką. Nerwy ugrzęzły mi w gardle i miałam ochotę zwymiotować na środku ogrodu przy wszystkich ludziach. W szczególności kiedy Ashton ją objął i zaczęli podążać w moim kierunku. Usłyszałam ich śmiech, przez co tymbardziej nerwica mnie wzięła.
    Śmieją się ze mnie?
    Stanęli naprzeciw mnie, a ja miałam ochotę obojgu dać kompniaka.
- Rebecco, to jest Doris Weedstone. - przedstawił nas sobie, a kobieta wyciągnęła do mnie rękę z uśmiechem na twarzy.
    Co za jędza. Ale i tak ją uścisnęłam.
- Ri przyszła tu ze mną na imprezę, aby przekonała się, że dotrzymuję obietnicy. - zaśmiał się, a dziewczyna zawtórowała.
- Co jak co, ale Ashton zawsze dotrzymuje obietnic. I sekretów rzecz jasna. - spojrzała się na niego znacząco, a on się delikatnie zaśmiał i ją jeszcze mocniej jedną ręką objął w pasie.
    Uh, co za pieprzony dupek. Nie okazuje się swych emocji publicznie.
    Żeby nie dać się poznać, uśmiechnęłam się promiennie. Lecz oczy miotały ich, aby wzrokiem zabić.
- Dobra, ja muszę lecieć. Spotkamy się dziś w domu? - zapytała, a ja aż gotowałam się ze wściekłości.
- Prawdopodobnie tak. Cieszę się, że jednak przyjechałaś. - cmoknął ją w policzek. A ona uścisnęła go.
    Oderwali się od siebie, a Doris podeszła do mnie i cmoknęła mnie również w policzek. Z myślą, że będę musiała się przemywać wiele lat, aby jej zarazków się pozbyć, zesztywniałam.
- To pa Rebecco, miło było ciebie poznać. Mam nadzieję, że się zobaczymy niedługo. Może przyjdziesz do nas na kolację niedługo? Wyjeżdżam za parę dni, a z miłą chęcią poznałabym cie lepiej. - zapytała i oczywiście chciałam zaprzeczyć słowami 'Ty chyba ocipiałaś, kobieto', ale tylko kiwnęłam głową. Moje głupie niekontrolowane zachowanie sprawia u mnie mdłości. Na prawdę chciałam to powiedzieć, lecz kultura osobista wygrała.
- Oczywiście. - powiedziałam ponadto. Zastanawiam się, czy możliwe jest zabicie siebie w myślach. Jeśli tak, właśnie zaraz zabiję samą siebie.
    Uśmiechnęła się w odpowiedzi. I pomachała mi na pożegnanie, cofając już się do tyłu na swych czarnych szpilkach za kostkę.
- Pa, kochany - pożegnała się z nim. Dajcie mi jakieś krzesło, to ją rozwalę.
- Wszystko ok? - zapytał, a ja pokiwałam głową i sztucznie się uśmiechnęłam.

_____________________________________
To na tyle. :) Wybaczcie, że tak długo. Praca, szkoła, spanie.
Będę na dniach pisała ciąg dalszy imprezy :)

Jeśli macie jakieś pytania, stwierdzenia, uwagi, czy cokolwiek, macie moje namiary :)

gg: 6619666
email: Aleksjia@gmail.com

10 komentarzy:

  1. Kocham ten rozdział :O *o* Jest po prostu NIESAMOWITY! Kocham wściekłą Ri <33 A Ashton to cholerny dupek i od początku za nim nie przepadam, nich się kłócą i będą wrogami :)) Pisz szybko, dalej!!!! <33 Kocham tego bloga, a ten rozdział był najlepszy ze wszystkich ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. A szkoda, że w pobliżu nie było żadnego krzesła :( Ciekawie by się czytało, jak przypieprzyła jej łeb ;D
    Ale i bez tego rozdział jest świetny ^^ Aczkolwiek osobiście mam nadzieję, na jakieś akty przemocy... (wiem, jestem dziwna xD). NO nic, czekam na kolejny (oby równie dobry!) rozdział i zapraszam na nowego bloga, którego wreszcie udało mi się założyć ;)
    niepokorna-alfajiri.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. jprd! ASH to taki frajer? nie wiedziałam, pewnie zacznie się tłumaczyć, ze to jakaś kuzynka czy coś, ale to kurcze nie wyglądało na to. kochanka,, żona raczej nie, zdzieliłaby go po głowie , delikatnie mówiąc.
    na miejscu Ri już dawno bym z tamtą uciekła. ;/ ale coż cele charytatywne..
    pozdrawiam ;*
    Żyję chwilą
    Na drodze do szczęścia

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ? Tak krótko?
    Wg o co chodzi z tą laską ? Kim ona kurna jest żeby Ash ją obmacywał ? Na początku myślałam że to jakaś kuzynka albo siostra a tu bam... Nie mogę. Chce kolejny post i to zaraz *_*
    Ja bym na miejscu Ri coś jej docięła, nie wytrzymała bym

    OdpowiedzUsuń
  5. Och co za szkoda, że jej nie pobiła. Już jej nie lubię, jak śmiała stać tak blisko Asha? Przecież on należy do Ri !:D Rozdział świetny i mam nadzieje, że Ash nie okaże się skończonym draniem. :) Życzę weny i zapraszam na 5 rozdział http://fatum-lea.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny blog jak i zdjęcia, z pewnością jeszcze wpadnę. zapraszam również do mnie + obserwujemy ? luuvmy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu zdążyłam ogarnąć Twój blog ( brak czasu) ^^ Nawet nie wiesz jak tęskniłam za Ri <3

    A Asha uwielbiam. Wiesz, kto się czubi ten się lubi ^^
    Sądzę że Doris to jakaś ważna postać . Mam takie wrażenie. xd

    mistycznaakademia.blogspot.com
    straconaa.blogspot.com

    pozdrawiam
    Wakako <3

    OdpowiedzUsuń
  8. SUPERSUPERSUPERSUPER. Fajnie wszystko napisane. Tak, jakbyśmy się zachowywali (ja nie bo bym stamtąd wyszła i zasadziła mu kopa, ale....). Piszę to setny raz, KOCHAM TWOJEGO BLOGA i Ciebie za taki talencik. :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam :) Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award przez mojego bloga:
    whoa-nails.blogspot.com
    Więcej informacji znajduje się na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję cię do Libster Blog Award. Więcej szczegółów tutaj: http://bo-nadzieja-zawsze-umiera-ostatnia.blogspot.com/2013/07/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń