piątek, 31 maja 2013

Rozdział 12








***






***



   Wyszłam z kąpieli i pomaszerowałam prosto do kuchni. Rozsiadłam się wygodnie przy stole i złapałam się za głowę.
   Byłam strasznie przemęczona, jakbym nie spała przez całą noc. Oczy miałam napuchnięte, gdyż przez cały ranek płakałam z powodu przemęczenia. Do tego kości bolały mnie znacznie, a w szczególności stawy. Kwiczałam jak popaprana.
   Przyjaciółka podstawiła mi pod nos kawę.
- Kochana, po kąpieli jest tobie już lepiej? - zapytała i usiadła naprzeciw mnie. Pokręciłam głową. - Chcesz jakieś tabletki na głowę?
  Ponownie zaprzeczyłam. Mam dosyć łykania ich co dzień. Chciałabym już normalnie zasnąć i nie obudzić się z krzykiem...
- Zrobić ci śniadanie? - po raz enty pokręciłam głową. Nie miałam sił na żadne wysławianie się. Musiałam wpierw dojść do siebie, aby stać się ponownie komunikatywna.
    Cassie wstała i ruszyła w kierunku lodówki. Otworzyła ją i po moich plecach powiał chłód. Odwróciłam się by zobaczyć co ona szykuje. Okazało się, że z zamrażalnika wyjęła wielki kubeł lodów w najróżniejszych smakach.
   Spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. Wbrew woli kąciki moich ust powędrowały szeroko i wysoko w górę.

***

    Ashton mi napisał SMS'a, że widzimy się za dwie godziny. Dużo czasu mi nie dał na wyszykowanie się. Pomaszerowałam od razu biegiem do łazienki, a tuż za mną Cassie. Była specjalistką od makijażu, a więc musiała zająć się moimi podkrążonymi oczami i bladą-dzisiaj-cerą.
   Usadowiłam się na wannie, a ona wyjęła z szuflady paletę cieni do powiek. Do tego z lnianego koszyczka wyjęła kredkę, tusz do rzęs i eyeliner. Muszę przyznać, że nie lubiłam nigdy być malowana. Zawsze mnie to łaskotało i większość makijażu została zmywana, gdyż moje nerwowe ruchy powodowały, że wszystko krzywo wychodziło. Ale cóż, muszę dzisiaj usiąść stabilnie i zapomnieć o tym, co przed powiekami robi mi przyjaciółka.
   Skręcało mnie w żołądku. Byłam znerwicowana. I to już nie tym, że śnią mi się parapsychiczne sny. Powodem była impreza charytatywna i te przeklęte szpilki, na których wywinę orła. Wiedziałam już o tym, czułam to w kościach.
   Poczułam, jak Cassie delikatnie zaczyna mnie malować. Uśmiechnęłam się, gdyż poczułam na skórze łaskotanie. Cholera, nie ruszaj się-upomniałam siebie.
   Jestem ciekawa, czy Ashton kupił ten garnitur, który mu wybrałam. Oczywiście, że kupił- przypomniałam sobie. W końcu w firmie mówił, że sukienka musi pasować do jego SZAREGO garnituru.
   Poczułam łaskotanie, ale tym razem w okolicach brzucha. Złapałam się za niego i starałam się nie puścić pawia.
   Dobra. Jeśli pójdę na tą przeklętą imprezę, będę miała to z głowy. Nie będę musiała już go widywać. W końcu i tak po tym przestanie się do mnie odzywać. Nie jestem z tych dziewczyn, które zaciąga do łóżka. Po prostu on chce, abym się przekonała, że potrafi dotrzymać obietnicy. Tak, właśnie. Nie chce mnie zaciągnąć do swojego apartamentu, ani przedstawić mnie rodzicom. W końcu taki człowiek jak on, z wysokich sfer i do tego przystojny, może mieć nawet samą Jessice Albe. W końcu mężczyźni myślą tylko jednym i o jednym, racja?
   Przed moimi oczami pojawił się obraz, jak w przymierzalni nasze usta się prawie złączyły. Łaskoczący uścisk w żołądku stał się potężniejszy, ale nie przejmowałam się tym. Co by się stało, gdyby doszło do pocałunku? Czy nadal by chciał, abym poszła z nim na imprezę charytatywną? Wątpię. Chociaż...
   To kanciarz. Omamił w ten sposób każdą kobitkę. Ocknij się, Rebecco- upomniałam siebie.
Racja. Oczywiście, że to kanciarz.

- Otwórz oczy. - nakazała mi. Spełniłam polecenie, a ona maznęła mi rzęsy czarnym tuszem.

***

- Voilà, piękności moje. - oznajmiła Cassie. Ruchem dłoni kazała mi się obrócić, a więc tak uczyniłam. - Dobra, możesz się już przyglądnąć w lustrze.
   W końcu - pomyślałam sobie. Miałam już na sobie sukienkę, cholerne buty i makijaż. Do tego chciałam ubrać cienkie rajstopy, ale przyjaciółka mi stanowczo zabroniła.
   Podeszłam do ściany w przedpokoju, gdzie wisiało wielkie, złote lustro. Zatkało mi dech w piersiach.
   Osoba stojąca naprzeciw mnie miała blond włosy, które lekkimi falami opadały na ramiona i plecy. Oczy miała delikatnie pomalowane, lecz na ciemno. Srebrnym cieniem pomalowała jej powieki, a czarnym zakończenia. Maznęła ponadto na dole delikatnie kredką, aby jej niebieskie (świecące morskie) oczy wyróżniały się. Bladą cere zamalowano podkładem, a cienie pod oczami korektorem. Różem miała zaznaczone kości policzkowe. A sukienka... Oh.. Sukienka. Miała czarną, piękną sukienkę z koronką. Nawet jej nogi wyszczupliło w tych oszałamiająco wysokich obcasach.
   Nie poznawałam osoby w odbiciu. Postawiłabym stówę, że to nie ja. Za żadne skarby...
Głos utkwił mi w gardle, nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Kątem oka zauważyłam, że przyjaciółka stoi obok zadowolona z siebie i paranoicznie się uśmiecha ze swojego dzieła.
Ze swojego dzieła, którym jestem ja.

***

   Serce biło mi jak oszalałe. Denerwowałam się jak nigdy dotąd. Wypiłam już parę kieliszków wina, ale nie czułam nawet lekkiego szmerku w głowie. Przekonałam się, że pod wpływem stresu, adrenaliny, czy jak to nazwać, alkohol za bardzo nie miesza w mózgu. To dobrze, jeśli patrzeć na moje buty...
    Usłyszałam dzwonek do mieszkania. Wstałam z krzesła raptownie, ale się nie ruszyłam. Patrzałam na przedpokój, gdzie za zakrętem znajdowały się drzwi frontowe. Nie byłam w stanie się ruszyć, ani przede wszystkim coś powiedzieć. A jeśli to nie on? Jeśli mnie wystawi?
   Zaraz, zaraz. Zachowujesz się, jakby to była jakaś randka. A przecież nie jest. - ochrzaniłam samą siebie. Idę na tą imprezę charytatywną z przypadkowo spotkanym kobieciarzem tylko dlatego, żeby mieć pewność, że zapłaci więcej na te cele, niż zamierzał.
   Przyjaciółka lekko walnęła mnie w policzek, abym się ocknęła i natychmiastowo po tym pomaszerowała w stronę dobiegających odgłosów w korytarzu. Poprawiłam lekko włosy chociaż wiedziałam, że nadal idealnie opadają mi na ramionach i plecach. Zauważyłam, że nogi mi się trzęsą na tych wielkich szpilach. Po chwili jednak, gdy Cassie otworzyła drzwi i wpuściła go do środka, opamiętałam się. Wzięłam głęboki wdech i wiedząc, że to tylko wizyta charytatywna, nie żadna randka z palantem, stanęłam rozluźniona, kładąc dłonie na udach.
   Usłyszałam, że przyjaciółka się z nim wita życzliwie, cmokając w policzek. Oczywiście wiedziałam, że stała by po mojej stronie gdyby nie fakt, że on jest jej szefem. Skierowała go do kuchni, a gdy wyłonił się zza ściany, oniemiałam.
   Miał na sobie ten sam garnitur, który mu wybrałam. Dopasowany był idealnie, a do tego miał zawiązany na szyi bordowy krawat. Mimo to nałożył białą koszulę pod szarą marynarkę, która idealnie (seksownie, chciałoby się powiedzieć)opinała jego ciało. Włosy miał lekko, ale proporcjonalnie (o ile można tak stwierdzić) potargane. A uśmiech... Oh... Oczy aż mu się uśmiechały.
   Ale gdy podniósł głowę wyżej, aby mnie ujrzeć zauważyłam iskierkę zaskoczenia. Patrzył się na mnie, jakby mnie nie poznawał, albo co lepsze, był oszołomiony moim wyglądem. Gdy ta myśl powstała w mojej głowie, od razu się zaczerwieniłam. Uśmiechnęłam się do niego zawstydzona. I dopiero teraz, gdy wyciągnął swoją prawą rękę w moim kierunku zorientowałam się, że trzyma w niej wielki bukiet fioletowych róż, który podtrzymuje dwoma rękoma.
   Fioletowych? Pierwszy raz taki kolor widzę kwiatów na własne oczy. Widziałam raz w filmie, ale to było bardzo dawno.
   Z drżącymi rękoma wyciągnęłam ręce, aby złapać je. Podał mi, a ja wbrew swojej woli je powąchałam. Nienawidziłam kwiatów za ich wygląd i zapach, ale muszę przyznać, że ten działał na mnie jak jakiś afrodyzjak. Zakręciło mi się w głowie od tego pięknego aromatu.
- Dziękuję - Powiedziałam do niego, a on cmoknął mnie w policzek na przywitanie. Nie to, żeby mnie to zaskoczyło, ale musiałam się upewnić, czy od razu za mną mam krzesło, aby nie klepnąć tyłkiem na ziemię.
- Wyglądasz oszołamiająco, Ri. - oznajmił, a ja ponownie się zaczerwieniłam. Nie przestawał się na mnie patrzyć i dałabym sobie głowę urwać, że nawet nie mrugnął. Zauważyłam, że Cassie opierała się za nim o framugę drzwi i się uśmiechała drwiąco.

***



- Stresujesz się? - zapytał, gdy jechaliśmy jego białym BMW GT. Z radia dobiegał głos Justina Timberlake - Mirrors. Chciałam nucić, jak zwykle to robię, ale stres ugrzązł mi w gardle.
- Czym? - odparłam głupio. Oczywiście, że jestem znerwicowana. Ale jak inaczej miałabym się czuć wśród wielu nieznanych osób? Szczerze powiedziawszy pierwszy raz będę na takiej imprezie. Nogi same chcą się wycofać do domu.
- No wiesz... -zaczął, próbować pozbierać słowa do jednej kupy. Zmienił bieg, przez co ręka delikatnie otarła się o moje kolano i przeszedł mi dreszcz. Natychmiast odłożył dłoń na kierownicę. - Tym, gdzie właśnie podążamy.
- Nie. - skłamałam. Po chwili usłyszałam, że wypuścił powietrze, jakby kamień spadł mu z serca.
- To dobrze. - rzekł i od razu na niego spojrzałam. Coś mi tu nie pasowało.
- Czemu dobrze? - zainteresowałam się, a on na mnie zerknął, uśmiechając się.
- Bo będą tam moi rodzice. Poznasz ich. - oznajmił i aż serce mi ugrzęzło w gardle.
    Rodzice? On chyba sobie żartuje.


___________________________________
Krótki rozdział ze względu na to, że będę chciała następny poświęcić na temat tej imprezy :)
Niedługo poznacie nową postać, którą już możecie podglądnąć w zakładce 'bohaterowie'.
Życzę miłego weekendu :D
Zabieram się za sprzątanie swojej biblioteczki -,-" 

8 komentarzy:

  1. Cudownie. Już się nie mogę doczekać co będzie na tej imprezie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, masz szczęście, że coś dodałaś :D
    Świetny, świetny, i jeszcze raz, świetny :D Rodzice, powiadasz... Zapowiada się ciekawie ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podobał, gdyby nie to, że jest taki krótki :( Mam nadzieję, że następny będzie o wiele dłuższy :)
    Pozdrawiam
    Królowa Trampek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. heheh! rodzice, serio? uchu! będą jaja
    :D
    widać że Ri nie przepadając za Ashem, bardzo lubi go. (zrozumiałaś?) ;D
    szkoda mi Ri, te sny ją wykańczają. :(
    ale Ash będzie miał na co popatrzeć, Ri z pewnością wygląda świetnie, nie zdziwiłabym się gdyby jakiś facet poderwałby ją na przyjęciu.
    i niech się nie da przelecieć w toalecie albo w hotelu!
    niech udowodni, ze z nią nie tak łatwo! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Siemka zgłosiłam cię do Libster Award więcej informacji tutaj: http://errorlove1d.blogspot.com/2013/05/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojoj cudowny:). W sumie jak każdy.:) Już nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No no, nie spodziewałabym się tego po nim. "Bo będą tam moi rodzice" i jak to przeczytałam serce tak dziwnie mi stanęło.
    Już się nie mogę doczekać na kolejny rozdział aż Ri będzie na tej imprezie. Kurcze..
    Wyobrażam sobie jak Ri podchodzi z nim do rodziców i oni mówią coś w stylu " a więc to jest ta dziewczyna o której nam opowiadałeś".. O jaciee...
    Rozdział supeeer, zresztą jak zwykle <333

    OdpowiedzUsuń
  8. O ja! Czekam na kolejny!
    Boże. *-*
    Zapraszam na nowego posta. c:
    http://littlecokies.blogspot.com/2013/06/move-on.html

    OdpowiedzUsuń