poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 11









____________________










***

   Cassie podeszła do lodówki i stanęła na palcach, aby włączyć mini wieże. Ja zaś byłam już przebrana w swoje ciuchy, a piękna sukienka schowana została do kartonu i położona pod łóżko.
   Siedziałam po środku stołu, a po mojej prawej pił wino Ash. Nie spodziewałam się, że zostanie na pięć minut, a co dopiero na te 30 minut, które już u nas przebywał.
- Rebecca ciągle o tobie mówi. - zaśmiała się przyjaciółka. Zmiażdżyłam ją wzrokiem.
- Serio? - zdziwił się i mrugnął do mnie, a na me policzki wpłynął nieproszony rumieniec.
- Tak. - oznajmiła - Ciągle wspomina o waszym nieszczęśliwym spotkaniu. Jak mogłeś takiego grubego dupska nie zauważyć? - zaśmiała się, a ja trzepnęłam  ją w ramię.
- Cassie, jeśli się zaraz nie zamkniesz, na prawdę będziesz miała później kłopoty. - odparowałam i upiłam łyk z kieliszka.

***
   Otworzyłam okno na noc i położyłam się wygodnie na łóżku. Zakryłam się kołdrą i wtuliłam się w poduszkę.
   Kręciło mi się w głowie. Trochę się upiłam, przyznaję. Z jednej strony cieszyłam się, że Ashton zawitał w me progi, ale z drugiej trochę mnie to denerwowało. Będzie teraz ciągle mnie nachodził? Ta myśl będzie mnie gnębiła przez dłuższy czas. Jutro spotkam się z nim na imprezie charytatywnej. To już jutro...
   Otworzyłam z niepokojem oczy, gdy usłyszałam wibracje komórki, która znajdowała się pod poduszką. Wyciągnęłam ją i odebrałam połączenie.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki z ochrypłym głosem.
- Obudziłem? - zapytał Ash. Serce zaczęło mocniej bić, a ciepło rozlało się po całym ciele.
- Nie. - oznajmiłam szeptem.
- To dobrze. - słychać było, że głęboko westchnął. - Chciałem napisać smsa, ale jadę samochodem i... A się domyśliłem, że zaraz idziesz spać i... Chciałem życzyć dobrej nocy.
   Dopiero teraz usłyszałam lekki szum wiatru. Pewnie rozmawia przy otwartym oknie-pomyślałam sobie. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się do siebie mimo woli.
- Piłeś alkohol, a teraz prowadzisz? - zapytałam ze śmiechem.
- To wy mnie rozpiłyście. Nie moja wina. - zaśmiał się, a ja razem z nim. Jednakże po chwili, gdy nasze głosy umilkły, nastąpiła cisza. Mimo, że przez chwilę żadne z nas się nie odezwało, głuche szepty wiatru działały kojąco. Nikt nie musiał się odzywać, by podtrzymać rozmowę.
- Dobranoc, Ash. - szepnęłam po chwili do słuchawki.
- Dobranoc, Ri. Do zobaczenia jutro. - oznajmił, a ja się od razu odłączyłam.
   Kładąc ponownie głowę na poduszce, odpłynęłam w głęboki sen.

***

Lata 70'. 

- Babciu! Babciu! - podbiegła ciemnowłosa dziewczynka do mnie i złamała się za spódnice midi. Po chwili jej brat bliźniaczy dołączył do niej. Byłam okrążona sześcioletnimi dzieciakami.  Uśmiechnęłam się do nich. 
- Tak, skarby? - zapytałam i pogładziłam ich czarne, jak smoła włosy.
- Będziemy mogli wpaść za tydzień znowu do ciebie, babuniu? - odezwał się Rafael.
- Oczywiście, że tak. - ucałowałam ich czoła i zerknęłam za okno. Zauważyłam, że moja córka, wraz z mężem wychodzi z samochodu. - A więc na was już pora, kruszynki. Wrócicie do mnie za tydzień i znowu będziemy bawić się w ogrodzie.
   Dzieci mocno uścisnęły moje stare uda, a ja się zaśmiałam.
   Po chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi frontowe. Odwróciłam się, a bliźniaki pobiegły od razu do swych rodziców. Ci zaś od razu ich przytulili.
- Rafael i Camie były grzeczne. - oznajmiłam im od razu i podeszłam, całując ich w policzek. - Dzieciaki chcą przyjechać za tydzień.
- Oczywiście. Chyba że mamo masz jakieś zajęcie na najbliższy weekend. - zapytała Samantha. Ja na odpowiedź się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że mam. Zajmuję się moimi kochanymi wnukami. - zaśmiałam się.

***

   Stanęłam przed lustrem w przedpokoju i zrobiłam ostatnie poprawki swojej fryzury. Siwe włosy, które zazwyczaj falami opadały mi na ramiona, upięłam w wysokiego, roztarganego koka. Nałożyłam różowy kapelusz i wyszłam, łapiąc po drodze płaszcz.
   Wychodząc z domu cofnęłam się po parasol, gdyż ciemne chmury na nocnym niebie zwiastowały burze. Zatrzasnęłam drzwi i zakluczyłam je, chowając natychmiastowo klucze do czarnej torebki. 
   Podeszłam do samochodu i ruszyłam prosto, w wyznaczone miejsce.

***

- Wolne? - zapytałam starszego pana, który ubrany był w czarny garnitur. Spojrzawszy na mnie uśmiechnął się życzliwie i kiwnął głową. 
   Raz na miesiąc lubiłam chodzić do kina. Odrywało mnie to od szarej codzienności. Inne panie w moim wieku chodziły do teatru, czy do opery, ale ja jestem inna. Lubię czarno białe filmy z Cybulskim. W moim osiedlowym kinie puszczali dosyć często filmy z nim w roli głównej. Przypominał mi czasy, gdy uświadamiałam sobie, jak życie na prawdę wygląda.
   A jak wygląda moje? Cóż. Byłam kiedyś głupia i naiwna. Ukończywszy szkołę poszłam do pracy. Wychowałam się w domu dziecka, a więc musiałam sama się utrzymywać. Zawsze musiałam liczyć na siebie. Nawet, gdy przyjaciele byli wokół mnie, ja się od nich oddalałam, gdy miałam problemy. 
   W późniejszym czasie zakochałam się na zabój w jednym z żołnierzy, którzy akurat przesiadywali w barze, przy jednostce wojskowej. Historia tak się potoczyła, że wylądowałam w jego łóżku, a obudziłam się zupełnie sama. Sama, w ciąży. Tak powstała moja córka.
   Szukałam dość długo kandydata na ojca Samanthy. Wszyscy, którzy się koło mnie kręcili, szybko uciekali. Liczyła się dla nich tylko przygoda na jedną noc.
   Któregoś dnia, kiedy mała spała w drugim pokoju, przyszedł do mnie Pan Franclin. Był przystojny i inteligentny, muszę przyznać. Ale niestety jego jedyna kochanka, którą kochał na zabój, nazywała się Whisky. I tak, pewnej nocy przyszedł do mnie w nocy. Rozeszłam się z nim po tym, jak zrobił w domu pierwszą awanturę. Ale nie zdzierżył tego i przyszedł z butelką w dłoni i popchnął mnie na ścianę tak, że walnęłam o ramę obrazu. Łapiąc się za głowę, zauważyłam krew. Wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego. I miałam rację. Nie przejmował się moją raną, więc podniósł mnie z podłogi i rzucił na kanapę. Ze swych garniturowych spodni zaczął rozpinać pasek, a ja zaczęłam pochlipiwać cicho, aby Samanthy nie obudzić. Otwartą dłonią uderzył mnie mocno w policzek, abym zamilkła. Łzy płynęły mi nieubłaganie, ale głosy żadne już się nie wydobywały z moich ust. 
  Spojrzałam na napastnika i zauważyłam, że nie miał już na sobie spodni, ani majtek. 
- Wszystko w porządku, proszę pani? - zapytał mężczyzna, siedzący obok mnie. Poczułam, że po policzku popłynęła mi łza. Wytarłam ją i uśmiechnęłam się do niego życzliwie, kiwając głową. Taki uśmiech mam już opanowany do perfekcji.
- Na pewno? Może przynieść pani wody? - zaproponował i położył swoją rękę na mym ramieniu. 
   Przyjrzałam mu się i zauważyłam, że jest bardzo atrakcyjny. Serce aż mi się uśmiechnęło, gdy zauważyłam w jego niebieskich oczach dobroć. Teraz, po tylu latach życia wiem, że takich ludzi jest bardzo mało. Najlepiej by plunęli, gdyby zobaczyli osobę cierpiącą. 
   Uśmiechnęłam się do niego ponownie.
- Na prawdę. Wszystko w porządku. 
- Gdyby pani zrobiło się słabo, proszę mnie szturchnąć. - oznajmił. 
- Dziękuję panu. 
- Jestem Gilbert. - przedstawił się.
- A ja Sonia. - wyciągnęłam do niego rękę, a on mnie delikatnie pocałował w dłoń. 

***

   Siedzieliśmy sobie na starej ławce w parku. Spojrzeliśmy na swoje splecione, zmarszczone palce i uśmiechnęliśmy się do siebie. Byłam taka radosna, że w końcu spotkałam na swej drodze swoją drugą połówkę. Wiem, że jak na ten wiek to już za późno na miłość. Ale cóż zrobić, jeśli właśnie teraz się pojawiła? Na pewno nie mam zamiaru jej odgonić. 
- Jesteś szczęśliwa? - zapytał cicho. Jego głos ciągle rozbrzmiewał mi w głowie.
- Oczywiście. 
   Ni stąd, ni zowąd, zwróciłam uwagę w stronę ulicy i pobliskich sklepów. Akurat w tej chwili wybiegł z jednych drzwi rabuś z bronią w ręku i biegł z workiem pieniędzy w naszą stronę. Przytuliłam się do mego Gilberta, a on mnie objął ramieniem. 
   Po chwili usłyszałam dwa strzały. 
   Nastała ciemność.

***

   Obudziłam się, słysząc własny krzyk. Przyjaciółka natychmiastowo wbiegła w ręczniku do pokoju i wskoczyła na moje łóżko. Objęła mnie mocno, a ja zaczęłam głośno łapać powietrze.
- Ciiii. Ciiii.


____________________________________________________

Wybaczcie za taką przerwę.
Miałam się zabrać za naukę, ale niestety byłam zmuszona iść do pracy w tamtym tygodniu.
Teraz zabieram się za naukę, ale ... Uhhh. Tak. Mam takie wielkie chęci, że chyba zacznę pisać rozdział 'Serce Śmierci'. :D
Mam nadzieję, że czytelników tą przerwą nie zniechęciłam. Przepraszam jeszcze raz :(

Postaram się nadrobić zaległości z Waszymi blogami. Mam ich tak dużo, że aż się boję zacząć. :D Ale cóż, lepsze to niż siedzenie przy książkach xd

MIŁEGO CZYTANIA! ;*

8 komentarzy:

  1. Mnie nie zniechęciłaś! xD Cierpliwie wyczekiwałam rozdziału, i się doczekałam ;) Na następny też będę cierpliwie czekać (w końcu, jakby na to nie spojrzeć, wielkiego wyboru nie mam :D)Odpowiedziałam także na Twój komentarz co do nowego rozdziału. Ciesze się, że znalazłaś chwilę by go przeczytać ;)

    pozaczasem94.blogspot.com
    zyciefantasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O w końcu !
    Już myślałam, że się nie doczekam :)
    Rozdział spoko, ogólnie uwielbiam Ashtona ^^

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny :). Och kocham Ashtona <3 Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;) Pozdrawia! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest genialny! Nominowałam cie do Liebster Blog Award. Więcej znajdziesz tutaj http://my-blog-normal-blog.blogspot.com/. Jeśli nie chcesz brać w tym udziału to spk :)

    OdpowiedzUsuń
  5. och, podoba mi się perspektywa starszej pani ^^
    takie trochę smutne, a jeszcze gorsze zakończenie, ale nie zawsze musi być różowo, czyż nie?
    kurczę, Ash raczej nie powinien prowadzić samochodu pod wpływem, a do tego jeszcze gadał przez telefon! matko i córko, co alkohol robi z człowiekiem? ;D
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie nigdy nie zniechęcisz. Będę czekała tak długo jak się da.
    rozdział jak zwykle rewelacyjny, nigdy nie zawodzisz. Ash jest taki słodki, mój typ. Niby pewny siebie, dumny, lekko arogancki ale gdzieś tam w środku jest dobry, miły, kochający .. <33 IDEAŁ *_*
    Kurcze, nadal nie wiem o co chodzi z tymi snami, próbuję dojść do sedna ale kurcze, nie umiem. Ile razy gdy jestem blisko to okazuje się że moje podejrzenia są mylne.
    No nic, życzę miłej nauki i czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, kiedy następny rozdział ? Królowa Trampek pozdrawia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadomię Cie o następnym rozdziale :)
      Przypuszczam, że dzisiaj, albo najpóźniej jutro.
      Mam już prawie skończony, ale... Właśnie. Zatrzymałam się w pewnym miejscu i się zawiesiłam. Ale znalazłam nowe piosenki, przez które mam wenę :D
      Już wstaję z łóżka, ogarnę się i zaczynam kończyć :)
      Pozdrawiam.

      Usuń