tag:blogger.com,1999:blog-54168096981750640582024-03-14T10:41:38.442-07:00Drzwi przeznaczenia ♥Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.comBlogger18125tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-73949703066544878552014-05-29T08:46:00.002-07:002014-05-29T08:46:40.342-07:00Informacja Pewnie się zastanawiacie, co ta ''cholerna Aleksji zrobiła ze swoim opowiadaniem" i czemu od dłuższego czasu nie wstawiam tutaj rozdziałów...<br /> Cóż...<br /> Nie miałam weny na to opowiadanie, jednak założyłam fanpage o czytaniu ( <a href="http://facebook.com/StanZaczytany" target="_blank">Stan: Zaczytany ;3</a> ) i zaczęłam tam wklejać te rozdziały - oraz inne swoje opowiadania. I właśnie piszę do Was tę notkę ze względu na to, że chciałabym poinformować, że REAKTYWUJĘ TO OPOWIADANIE! Niebawem kolejny rozdział pojawi się na stronie Stan: Zaczytany ;3 i zapraszam do śledzenia dalszych (choć niedługich już) losów głównych bohaterów. :)<br /> Co następne?<br /> Zapraszam do mojego<b> jedynego bloga,</b> którego właściwie teraz prowadzę. Pierwszy raz piszę w takim stylu, więc przydałaby mi się Wasza opinia i skargi :3<br /><a href="http://get-up-after-a-fall.blogspot.com/" target="_blank">Na telefon</a><br /><br />Co do ,,<b><u><i>DEA</i></u></b>" - jest ono nadal zawieszone. Możliwe, że będę kontynuować, jednak nie wiem kiedy.<br /><br />,,<b><i>DOTYK ŻYCIA</i></b>" - opowiadanie już zakończone, jednak nigdzie nie znajdziecie opublikowanych rozdziałów, gdyż musiałam usunąć, bo... To opowiadanie wydaję w formie książki. :D Tak, w końcu mi się udało coś zrobić ze swoim pisaniem. :)<br /><br /><br />,,<u style="font-style: italic; font-weight: bold;">Mamuna"</u> - moje nowe opowiadanie, które znajdziecie na moim fanpage - wystarczy wejść w album i zacząć czytać od pierwszego rozdziału :3<br /><br />Pozdrawiam i bardzo przepraszam, że tak Was zaniedbałam :(<br />Aleksji<br />Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-64462920647002142422013-11-16T03:17:00.001-08:002013-11-16T03:17:26.593-08:00rozdział 15<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Oo5kNkngGA0OVk2jNtcvUOVbxsSXMM_cGVWEhmsu0dxxzycNAYEZHZ9BmkiKsevgcZJGJyjhf9nt2LQEnaBT6lbSWlEdw9I-do0E5VV04Ipp2QByU2ZrP09E4CfIYsRANYOysYEhFOtM/s1600/tumblr_mk6q75NgJ41rk9okro1_400.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Oo5kNkngGA0OVk2jNtcvUOVbxsSXMM_cGVWEhmsu0dxxzycNAYEZHZ9BmkiKsevgcZJGJyjhf9nt2LQEnaBT6lbSWlEdw9I-do0E5VV04Ipp2QByU2ZrP09E4CfIYsRANYOysYEhFOtM/s1600/tumblr_mk6q75NgJ41rk9okro1_400.gif" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
____________________</div>
<br />
<br />
<br />
- Nie ma sprawy. - oznajmiłam i zanim zdołałam ugryźć się w język, palnęłam - Doris to twoja narzeczona?<br />
Przystanął i się spojrzał na mnie. Gdy zauważył u mnie zmieszanie, zaczął się bez ogródek śmiać. Mimo cudownego śmiechu, poczułam jak zbiera mi się gniew w środku. Co on sobie wyobraża, że się ze mnie nabija?!<br />
- Jesteś zazdrosna? - zapytał, a na moje policzki wpłynął nieproszony rumieniec. - Przecież to moja bardzo bliska siostra.<br />
Poczułam raptownie, jak serce ścisnęło mi się w piersi. Jego siostra? To by wyjaśniało parę istotnych spraw, ale... Kto mówi w dzisiejszych czasach ''pa, kochany'' do swojego brata? Przyznam, że zachowałam się paranoidalnie. Owszem, może trochę czułam się zazdrosna, ale to tylko reakcja mojej drugiej 'ja'. J a osobiście nigdy nie jestem zazdrosna. A przede wszystkim o kogoś tak chamskiego jak Ashton.<br />
Ma czelność ze mnie się śmiać...<br />
- Jak mogłaś pomyśleć, że Doris to moja narzeczona?- zapytał najwyraźniej rozbawiony moimi przypuszczeniami.<br />
A niech go mać.<br />
Mam go dosyć.<br />
Na me policzki wpłynął nieproszony rumieniec.<br />
- Nie ważne, tak pytałam. - odpowiedziałam surowiej, niż chciałam. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę murku, abyśmy mogli tam usiąść. W mojej głowie nadal rozbrzmiewał jego śmiech i aż żołądek ścisnął mi się nie przyjemnie. Jeśli tak dalej pójdzie, zapewne zwymiotuję całego szampana na jego buty.<br />
Upiłam łyk.<br />
- Wybacz za moich rodziców. - oznajmił już spokojnie, siadając na marmurku. Delikatnie się na nim oparłam, nie patrząc na mojego towarzysza. Jeśli mam szczerze powiedzieć, to zaczynam obmyślać wymówki, aby się stąd zabrać. - Mam zawsze jest nadzwyczaj szczęśliwa, jakby ciągle była naćpana. Wszędzie jest jej pełno. - cicho się zaśmiał, a ja na niego spojrzałam zdziwiona, że tak wyraża się o swojej mamie. Przykładny biznesmen. - A tata... -przerwał i wziął głęboki wdech. - Ojciec to ojciec. Zawsze jest surowy, bo zawsze sądzi, że mam osiągać piętro wyżej, niż zamierzam.<br />
Serce ścisnęło boleśnie. Czy dobrze zrozumiałam, że ojciec nigdy nie jest z niego zadowolony? Spodziewałam się, że jego nastrój spowodowany jest moją osobą, a nie nienawiścią do syna w sprawach finansowych. To szczyt tępoty, że tak zachowuje się w stosunku co do swojego pierworodnego.<br />
- Widzisz... Nie wszystko jest tak kolorowe, jak możesz sobie pomyśleć. - odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi. Po chwili dopiero do mnie doszło, że powiedziałam to wszystko na głos.<br />
Cholera jasna. Mój długi język.<br />
- Ale dość o mnie. - oznajmił po chwili i spojrzał na mnie. - Opowiesz mi trochę o sobie? Nie jesteś taka, jak inne kobiety. Nie gadasz jak najęta.<br />
Jak inne kobiety? No oczywiście musiał to zaznaczyć i zaprzepaścić szansę, że kiedykolwiek go polubię. Poczułam znowu wzrastającą, nieproszoną zazdrość, przez co musiałam przechylić i wypić do dna kieliszek szampana, bo zaschło mi w ustach.<br />
Siedział obok mnie i najspokojniej na świecie mi się przyglądał, czekając na odpowiedź. Widziałam kątem oka, że delikatnie się uśmiecha, a jego rozpraszające usta zapewniły mi kolejną dawkę motylków w brzuchu. Miałam już dość tego, że niewinnym gestem zwala mnie z nóg. Czułam się przy nim jak na uwięzi, jakby zamknął mnie w swojej klatce i nie pozwolił mi z niej wyjść. Brak powietrza, brak powietrza, brak powietrza...<br />
Muszę natychmiast się stąd oddalić.<br />
Wstałam i od razu postąpiłam krok na przód, ale ucieczkę uniemożliwiła mi ręka, która złapała szybko za mój łokieć i pociągnęła mnie z impetem do tyłu.<br />
Okazało się, że Ashton wstał, a jego umięśniona klatka piersiowa stała się moją blokadą, na której wylądowałam, gdy się odwróciłam.<br />
- Gdzie ty idziesz?- zapytał cicho, a jego głos przyprawił mnie o zawrót głowy. Przymknęłam oczy, aby choć trochę się ocknąć od hipnotyzującego spojrzenia jego oczu, ale i to nic nie pomogło. Czułam elektryzujące wibracje, które były spowodowane styknięciem naszych ciał, oraz jego oddech na mojej skórze przy uchu.<br />
Podniosłam powieki i od razu ujrzałam jego ciemny, zamglony wzrok, spoczywający na mnie. Chciałam coś z siebie wydusić, ale nie mogłam dobrać odpowiednich słów. Spojrzałam na jego usta, które były rozkosznie nie do wytrzymania, rozkosznie przyciągające. Powinnam przynajmniej powiedzieć mu, żeby się ode mnie oddalił, ale gdy to usiłowałam zrobić, zamknął moje usta pocałunkiem.<br />
Jego wargi były hipnotyzujące, co mogłam się tego spodziewać. Poczułam nagle, że nogi się pode mną uginają, ale Ash to wyczuł, bo mnie złapał w pasie i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie. Zagłębiliśmy pocałunek, przez co westchnęłam, a on korzystając z okazji, wtargnął językiem do wnętrza. Poczułam, jak zaczyna mi się kręcić w głowie, a nasza bliskość zaczęła robić się przyjemnie nie do wytrzymania.<br />
Poczułam motylki w brzuchu i zrozumiałam, że zakochałam się w nieznanym mi mężczyźnie.<br />
Zakochałam, zakochałam...<br />
Co ja najlepszego robię! Nie mogę się zakochać. Nie raz popełniałam błędy, a przede wszystkim z chłopakami. Nie mogę się zakochać, bo potem będę tego żałować. Nie mogę się zakochać, bo miłość zabija. Nie mogę się zakochać, bo...<br />
Wyrwałam się z jego uścisku, przerywając pocałunek. Spojrzałam z przestrachem na niego, na jego zdziwioną twarz i zanim cokolwiek zdołałam pomyśleć, lub powiedzieć, uciekłam z budynku.<br />
<br />
<br />
___________________<br />
Wiem, wiem. Za długo czekaliście. Ale postaram się teraz to nadrobić :)<br />
Zapraszam na dotyk-zycia.blogspot.com<br />
Oraz na <a href="https://www.facebook.com/stanZaczytany">https://www.facebook.com/stanZaczytany</a> w którym jestem Adminką :)Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-31165887877924037192013-07-12T02:27:00.001-07:002013-07-12T02:27:20.362-07:00Rozdział 14<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.prawarodzicow.pl/images/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="http://www.prawarodzicow.pl/images/2.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
_________________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
- Wszystko ok? - zapytał, a ja pokiwałam głową i sztucznie się uśmiechnęłam. - Miałaś taką dziwną minę.<br />
- Bywa. - oznajmiłam i spojrzałam na kelnera, który wędrował między ludźmi - Miałeś przynieść mi szampana - oznajmiłam oschle.<br />
Tak, teraz będę dla niego zimną suką. Nie zamierzam ukrywać tego, że go nie lubię. Nie wiem, czy zdołam być taka do końca imprezy, ale na pewno przez pewien czas. Nic mnie przed tym nie powstrzyma.<br />
- Przepraszam, na śmierć zapomniałem! - powiedział i widać było, że żałuje swego postępku. Szybko zaczął obracać głową, aby znaleźć gościa z kieliszkami, a gdy znalazł, od razu podbiegł do niego.<br />
Zachciało mi się śmiać z jego reakcji. W końcu taki porządny pan biznesmen, który powinien mieć głowę na karku, tak się zachowuje. Ale ugryzłam się w język i starałam się utrzymać dystans, również dotyczący mojej oschłej miny wrednej jędzy.<br />
Wygładziłam sukienkę i ponownie rozejrzałam się po otoczeniu. Teraz te młode kobiety, które tak idealnie mnie obgadywały, odwracały ode mnie wzrok. Jestem ciekawa czemu zmieniły swoją reakcję na mnie. Cichy szept w mojej głowie podpowiadał mi, że zmiana nastąpiła tuż po tym, jak dowiedziałam się o Doris. Może wiedziały o niej, a gdy zobaczyły mnie pomyślały, że jestem jego kochanką. Ale grubo się pomyliły, dlatego teraz nie zwracają na mnie uwagi.<br />
Ashton szybko znalazł się obok mnie i podał mi kieliszek. Ujęłam go w dłonie, ale nie napiłam się od razu. Czułam, że nogi wrosły mi w ziemię, a właściwie te cholerne obcasy. Poczułam wielką gulę w żołądku, zapewne spowodowane tym cholernym kłamstwem. No może nie kłamstwem, ale o nie wyznaniu prawdy z jego strony.<br />
- Pójdziemy w stronę bufetu?- zapytał.<br />
- Jak chcesz. Możemy gdzieś usiąść, bo w tych szpilkach będziesz niedługo musiał zawieźć mnie do szpitala na amputację stóp.<br />
Ash głośno się zaśmiał, ale przytaknął, podstawiając mi swoją rękę, abym ujęła dłonią jego łokieć.<br />
- Ashton, synku! - usłyszeliśmy za sobą męski, donośny głos, a mi aż cały szampan podskoczył do góry.<br />
Zanim zdążyliśmy się obrócić, usłyszałam cichy wulgaryzm, pochodzący z ust mojego towarzysza. Zdziwiłam się i spojrzawszy na niego zauważyłam, że przykleił na twarz sztuczny uśmiech.<br />
- Przyszykuj się na... - szepnął, ale nie zdążył dokończyć, bo blondwłosa kobieta rzuciła się na niego w uścisku.<br />
Odsunęłam się o krok z przerażeniem.<br />
Z mojej perspektywy widać było kobietę po czterdziestce, która miała tlenione, blond włosy. Wielkie kosmyki włosów, które układały się w fale, opadały na jej wąskie ramiona. Była ubrana w długą, klasyczną czarną suknie i na szyi miała naszyjnik z ... diamentów?<br />
Gdy Ashton odwzajemnił uścisk, jego mama pocałowała go w policzek i się odsunęła zerkając na mnie.<br />
Z twarzy była pogodna. Miała pełne usta, pomalowane na krwisty czerwień. Oczy miała jasne, tak jak i jej syn. Miała uwydatnione kości policzkowe i bardzo szczupłą figurę, jak na ten wiek.<br />
- Kochanie, przyprowadziłeś ze sobą dziewczynę? - zapytała zainteresowana i z uśmiechem na ustach zaczęła mi się przyglądać.<br />
- To nie moja...<br />
- Jak się cieszę! - przerwała mu, a on wzniósł oczy ku niebu. Rzuciła się na mnie i już chciałam zrobić unik w samoobronie, ale ta starsza kobieta była szybsza. Ucałowała mnie w oba policzki i się odsunęła. - Jak się nazywasz, kochanie?<br />
- Rebecca Pents - oznajmiłam, a ona się uśmiechnęła.<br />
- Jak ładnie. - odsłoniła jeszcze bardziej swe olśniewająco białe zęby - Ja jestem Marticia Weedstone, a to mój mąż, Patrick - spojrzałam się na jej męża i oboje skinęliśmy głową na przywitanie. Przynajmniej on jakoś przyzwoicie się zachowuje - Znałam kiedyś pewną Pents. Chodziliśmy razem do liceum i się zaprzyjaźniliśmy. Ale niestety... Tak jak zawsze bywa, pokłóciłyśmy się o chłopaka. Oczywiście nic nie wartego....<br />
Pan Patrick, ojciec Ashtona, przewrócił oczami. Zachciało mi się śmiać, że taki poważny biznesmen ma takich najukochańszych rodziców. Przynajmniej mamusię.<br />
Jego tata miał siwe, gęste włosy i czarne brwi. Oczy miał koloru brązowego, a jego garnitur, tak jak i w przypadku jego syna, był szyty na miarę. Był w miarę potężnej postury. Miał szerokie barki i ramiona. Pewnie mimo tego wieku, nadal uczęszczał na siłownię.<br />
Ale jedno dało się zauważyć, że na jego twarzy przebijał się grymas niezadowolenia.<br />
- Ale co tam o mnie! Tak się cieszę, że przyprowadziłeś ze sobą swoją dziewczynę! - klasnęła w dłonie, a ja miałam ochotę klasnąć siebie w łeb.<br />
- On nie jest... - chciałam dokończyć, ale Patrick przerwał mi.<br />
- Synu, czemu się nie odzywałeś? - zapytał oschle.<br />
- Bo...<br />
- Ile razy mam ci powtarzać, że zdania nie zaczyna się od 'bo' ? - poprawił go, a Ash przewrócił oczami. Zapewne odziedziczył ten tik po ojcu. Zachciało mi się śmiać, ale z trudem się powstrzymałam.<br />
- Nie odzywałem się, gdyż miałem problemy w firmie.<br />
- Ale będziecie na kolacji?<br />
Zaraz, zaraz. Jeśli oni uważają, że jestem jego rodziną, to w takim razie kim jest Doris? Przecież rodzice powinni wiedzieć, że on jest zaręczony. A może jej nie tolerują? A może to tylko moja wyobraźnia ułożyła historyjkę o jego życiu miłosnym?<br />
- Tak. Spotkaliśmy Doris. - o wilku mowa.<br />
- Zdążyliście? Jak fajnie. - uśmiechnął się pierwszy raz Patrick, a mi aż słabo się zrobiło. Na pewno Ashton ma uśmiech po ojcu. - Zawitała na parę minut. Mówiła, że chciała się tylko przywitać. Ale będzie na kolacji.<br />
Czyli w takim razie ją znają. Czyli zapewne nie ukrywają zaręczyn, ani jej nie lubią. Widać, że jeżeli mowa jest o Doris, ich twarz promienieje.<br />
- Kiedy kolacja? - zaciekawił się mój towarzysz.<br />
- Chcemy zorganizować ją jutro - odpowiedziała Marticia - Będziesz, Rebecco, prawda? - uśmiechnęła się.<br />
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam odmówić z grzeczności, ale trochę nieswojo się czułam. Widziałam, że nie sposób odmówić jego rodzicom, ale... Właśnie. Nie mogę do nieznanej osoby przybyć na rodzinną kolację. Impreza charytatywna to jedno, a ...<br />
- Zobaczymy jutro. - uratował mnie Ash i złapał moją dłoń, abym przełożyła sobie przez jego rękę - Tymczasem wybaczamy, musimy usiąść, porozmawiać.<br />
Pożegnałam się z nimi wstydliwym uśmiechem i kiwnięciem głowy. Oni pomachali nam i ruszyliśmy w kierunku stołów z krzesłami, które i tak większość były wolnych.<br />
Nie mogłam się opanować i spojrzałam na niego. Na jego twarzy ujrzałam uśmiech, który był spowodowany rozbawieniem.<br />
- Wybacz za nich. Są nadopiekuńczy i ...<br />
- Nie ma sprawy. - oznajmiłam i zanim zdołałam ugryźć się w język, palnęłam - Doris to twoja narzeczona?<br />
Przystanął i się spojrzał na mnie. Gdy zauważył u mnie zmieszanie, zaczął się bez ogródek śmiać. Mimo cudownego śmiechu, poczułam jak zbiera mi się gniew w środku. Co on sobie wyobraża, że się ze mnie nabija?!<br />
- Jesteś zazdrosna? - zapytał, a na moje policzki wpłynął nieproszony rumieniec. - Przecież to moja bardzo bliska siostra.<br />
<br />
<br />
_________________________________<br />
Wybaczcie, że tak długo. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że miesiąc nie wstawiałam. Nie miałam chęci w ogóle klikać na klawiaturze, dlatego tak wyszło. Przepraszam :(<br />
Spróbuję nadrobić zaległości z blogiem i z waszymi blogami. Są wakacje, ale nie wakacje dla mnie niestety. Ciągle nie mam czasu nawet się odprężyć :(<br />
Jak coś, macie moje namiary:<br />
gg: 6619666<br />
email: Aleksjia@gmail.com<br />
<br />
Tym sposobem możecie dawać swoje pretensje, przemyślenia, lub jeśli macie jakieś sprawy, to z miłą chęcią pomogę i przeczytam :)Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-19316236297409421612013-06-11T03:13:00.000-07:002013-06-11T03:13:18.660-07:00Rozdział 13<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/ZyhrYis509A?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
____________________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.gdziewesele.pl/media/mod_structure/7/7/2/0/th_350x234x100_w0logo-5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://www.gdziewesele.pl/media/mod_structure/7/7/2/0/th_350x234x100_w0logo-5.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
Zatrzymaliśmy się na wjeździe, tuż przy wejściu do wielkiego białego domu, a raczej pałacu oblężonego przez ochroniarzy. Chciałam już złapać za klamkę, ale on mnie powstrzymał słowami 'czekaj'. Wzruszyłam ramionami, kiedy on sam wyszedł z samochodu, zostawiając mnie zupełnie samą. Poprawiłam brzeg sukienki i torebkę. Czułam w żołądku wielki uścisk nerwowy, przez co z miłą chęcią zostałabym w samochodzie.<br />
Czemu w ogóle z nim pojechałam? Przecież nie interesuje mnie to, czy dotrzyma obietnicy, czy też nie. To on będzie miał wyrzuty sumienia, że jest niesłowny, nie ja. Przecież kto normalny pojechałby z osobą nieznajomą na jakąś uroczystość? A może to tylko blef i tylko wziął mnie na odstrzał, aby zgwałcić, zabić i pochować na pobliskim lesie? Czemu nie? Jakiś las pewnie by się w pobliżu znalazł.<br />
Tak, to jest dobra wymówka, aby teraz się wycofać. Aby pomaszerować wprost do swojego ciepłego, przytulnego i BEZPIECZNEGO domu. Może okłamię go i powiem, że jestem alergiczką i potrzebuję wziąć jakieś leki? A może, że dostałam w tym momencie okres? Albo...<br />
Ashton obszedł już samochód i otworzył moje drzwi. Podał mi drugą rękę, aby pomóc mi wysiąść.<br />
Co za palant. Nawet nie zdążyłam obmyśleć dobrej wymówki.<br />
- Coś się stało? - zapytał i dopiero teraz zorientowałam się, że patrzę na niego ze zmarszczonymi brwiami, jakbym miała ochotę go zabić.<br />
Pokręciłam przecząco głową i ujęłam jego ciepłą dłoń. Zatrzasnął drzwi i kazał złapać się pod ramię. Uczyniłam to, ale gdy podniosłam wzrok, aby przyjrzeć się budynkowi, oniemiałam.<br />
Wcześniej rzuciłam tylko okiem na wielkość, ale w całej okazałości okazał się jeszcze większy i piękniejszy niż myślałam. Biały pałac miał na dole wielkie okna, zaś powyżej, na pierwszym piętrze, mniejsze. Przed wejściem znajdowały się wielkie kolumny doryckie, podtrzymujące dach. A może u góry było następne pomieszczenie? Nie miałam pojęcia.<br />
Na samej górze, gdzie widniała wielka, pusta, kształtująca się w trójkąt powierzchnia, znajdowała się rzeźba, przedstawiająca dwie nagie postacie trzymające jakieś koło. Gdy się z dołu patrzy na to wszystko, od razu ma się wrażenie, że przenieśliśmy się do starożytnej Grecji.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem i nagle zobaczyłam, że samochód się odpalił i powoli odjechał z facetem za kierownicą. Chciałam już powiedzieć Ash'owi, że ukradli mu auto, ale on tylko się zaśmiał.<br />
- To był parkingowy, Ri. - oznajmił, a ja głupio kiwnęłam głową.<br />
Oczywiście. Przecież jakby inaczej. Ciepło rozlało mi się po policzkach i natychmiastowo chciałam spuścić głowę, lecz przyuważyłam ludzi koło wielkich drzwi frontowych. Wielki mężczyzna (chciałoby się opisać go, jako wielki goryl) stał przed wejściem i przepuszczał ludzi znajdujących się na liście gości.<br />
Miał na sobie dużych rozmiarów garnitur, a jego klatka piersiowa ledwo co przy wciąganiu powietrza do płuc nie urywała guzików. Był ciemnej karnacji i miał bardzo krótkie czarne włosy. Z małą teczką z przyczepioną do niej kartką śmiesznie wyglądał, gdy przytrzymywał ją wielkimi dłońmi. W tym mężczyźnie wszystko było duże, a przy nim wszystko małe.<br />
Ashton pociągnął mnie delikatnie za sobą na znak, żebyśmy w końcu ruszyli z miejsca. Na swoich gigantycznych szpilkach próbowałam przyzwyczaić się do chodzenia, ale i tak musiałam przytrzymać się drugą dłonią jego rękę.<br />
Usłyszałam ciche parsknięcie śmiechu, więc natychmiastowo spojrzałam na niego. Powstrzymywał się od zaśmiania, więc się domyślam, że zauważył moją obawę o wywinięciu gleby. Chciałam go kopnąć, jak to zawszę robię z przyjaciółką, ale w tej sytuacji byłoby to niezręczne. Posłałam mu tylko groźny wzrok, a on jeszcze bardziej się rozweselił.<br />
Podchodząc po małych schodkach miałam ochotę skręcić w stronę goryla, jednakże Ash tylko kiwnął mu ręką, a on na odpowiedź głową. Zdziwiłam się na tą reakcję, więc od razu zaczęłam szukać rozwiązania na jego twarzy. Ale gdy jego oczy napotkały moje, i to w bardzo małej odległości, od razu musiałam odwrócić wzrok.<br />
- Czemu my nie podeszliśmy? -zapytałam, przechodząc przez próg.<br />
- Do niego? - pokiwałam głową i udałam, że zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Jednakże nic nie mogłam wychwycić wzrokiem i utrzymać w pamięci. Za bardzo targały mną nerwy. - Moja rodzina jest organizatorem imprezy, więc nie muszę osobiście się przedstawiać, wraz z moją towarzyszką.<br />
Towarzyszką... Te słowo echem odbiło mi się w głowie. Ja jestem jego towarzyszką... Czemu w jego ustach zabrzmiało to, jak jakaś obietnica? Jak jakieś nieznane przyrzeczenie i jakby było to coś, zupełnie inaczej znaczącego?<br />
Na me policzki ponownie nieproszony wtargnął rumieniec. Opuściłam głowę, aby nikt nie zauważył mojej tępej wrażliwości na zachowanie mojego towarzysza. Skupiłam się na pięknych, jasno dębowych panelach, które prowadziły nas prosto na otwartą przestrzeń. Były ułożone po skosie i po dwóch parach następowała zmiana 'kierunku' układu desek.<br />
Stwierdziłam z ironią, że przez cały wieczór mogłabym wpatrywać się na nie, abym tylko nie zrobiła z siebie totalnej idiotki. I by mi to wyszło gdyby nie fakt, że właśnie Ashton zaprowadził mnie przez wielkie drzwi na ogród, gdzie nie było już moich kochanych paneli.<br />
Podniosłam głowę i zauważyłam dużo, dużo gości, rozmawiających kulturalnie przy kieliszku szampana. Każdy śmiał się z jakiś niemych żartów. Starsi panowie z szarą czupryną na głowie byli w gronie młodych i pięknych kobiet. A starsze babcie, czasem z mężami, witali się z nieznajomymi dla mnie osobami. Gdybym mogła określić czterema słowami, wyglądało to jak ''jedna wielka szczęśliwa rodzina'', która po latach się spotkała.<br />
Ogród ze skoszoną trawą był równie wielki, jak cały budynek. W miarę mały namiot był rozłożony nad sceną, gdzie grał kwartet smyczkowy. Kojąca muzyka wtapiała się w nasze uszy, powodując delikatne dreszcze. Przede wszystkim u mnie.<br />
Co pewną odległość był rozłożony wielki stół z białym obrusem, gdzie znajdował się poncz, oraz jakieś przekąski. Zaś kelner ganiał za gośćmi, częstując szampanem.<br />
I właśnie jeden z nich podszedł do nas, a Ash natychmiastowo ujął dwa kieliszki w dłonie i kiwnął głową do niego, aby już odszedł, po czym zniknął z naszych oczu. Odwrócił się do mnie ze swym zniewalającym, tryskającym szczęściem uśmiechem. Wręczył mi szampana.<br />
- Wypijmy za to, że zdecydowałaś się przyjść. - oznajmił i musnął ustami mnie delikatnie w policzek.<br />
Poczułam, że się czerwienię z tego powodu. I miałam nadzieję, że puder wszystko nadal zakrywa. Przechyliłam kieliszek, aby wziąć łyka po naszym stuknięciu, ale tak mi zaschło w gardle, że wypiłam do dna. Uh, o wiele lepiej.<br />
Ashton się zaśmiał, odrywając naczynie od swych pięknych i zmysłowych ust. Spiorunowałam go wzrokiem.<br />
- Przynieść Ci następny? - zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową. Na pewno nic z siebie nie wyduszę. Nerwy nadal mną targają, a on nie ułatwia mi tym sprawy. - To zaczekaj tutaj, zaraz przyjdę.<br />
Znowu kiwnięcie głową. Odwrócił się i odszedł do najbliższego stolika, który był i tak za daleko, gdyż zostawił mnie zupełnie samą w nieznanym świecie. Poczułam się jak sierotka, którą zostawili rodzice zupełnie samą w środku lasu. A drzewami w tym momencie są ci wszyscy ludzie dookoła mnie.<br />
Rozejrzałam się powoli i zauważyłam, że niektórzy patrzą się wprost na mnie. Przede wszystkim te młode i ponętne kobiety, które właśnie plotkują między sobą, ze wzrokiem w moim kierunku. Od razu upuściłam wzrok i zaczęłam przyglądać się trawie. Sam fakt, że nie jest tak interesująca jak panele w środku pałacu, lecz równie dobrze mogę przyglądać się jej przez resztę wieczoru.<br />
Zdurniałaś? - usłyszałam głos w mojej głowie. Daj na luz, szukaj swojego towarzysza. Zaraz przyjdzie, a gdy jeszcze kilka kieliszków szampana wypijesz, na pewno poczujesz się w tym otoczeniu lepiej.<br />
Racja - zgodziłam się ze sobą. Ponownie podniosłam wzrok i zaczęłam szukać Ashtona wśród gości obok stołu. Właśnie brał do ust wykałaczkę z jakąś szynką (czy czymś tam, gdyż nie widziałam za dobrze w tej odległości) i sięgał już kieliszek z szampanem, lecz coś mu przeszkodziło.<br />
Mianowicie podbiegła do niego piękna, czarnowłosa kobieta, mniej więcej w moim wieku. Wyglądała jak grecka bogini w białej, zwiewnej sukience. Jej skóra była lekko śniada, a oczy błyszczące i wielkie.<br />
Podbiegła do Ash'a, i rzuciła mu się w ramiona. Myślałam, że odepchnie ją, lecz tak nie uczynił. Zauważywszy kto to jest, uścisnął ją jeszcze mocniej i wymienili się całusami w policzek.<br />
Ciśnienie mi podskoczyło. Nic nie mówił, że jego żona, kochanka, czy cholera wie kto, będzie na tym przyjęciu. Z jakiej racji mnie zaprosił w takim razie? Oh, jak ja go jeszcze bardziej nienawidzę! Nie cierpię go, chociaż serce jeszcze bardziej mi zabiło. Czemu ja tak zareagowałam, jeśli przecież on mnie nie obchodzi? Nie interesuje mnie z kim spędza wieczory, z kim sypia i z kim je śniadanie. W końcu przyszłam tu TYLKO w jednej sprawie. Mam tylko zobaczyć, czy dotrzyma obietnicy.<br />
Ashton uśmiechnął się do niej i wyglądał najwyraźniej na szczęśliwego i zadowolonego z jej przybycia. Pocałował ją jeszcze raz. Powiedział coś do niej, a ona natychmiastowo spojrzała na mnie. Z jej miny nie dało się nic wyczytać, jednakże uśmiechnęła się (widać, że na przymus) i mi pomachała.<br />
Z kultury jej odmachałam trzęsącą się ręką. Nerwy ugrzęzły mi w gardle i miałam ochotę zwymiotować na środku ogrodu przy wszystkich ludziach. W szczególności kiedy Ashton ją objął i zaczęli podążać w moim kierunku. Usłyszałam ich śmiech, przez co tymbardziej nerwica mnie wzięła.<br />
Śmieją się ze mnie?<br />
Stanęli naprzeciw mnie, a ja miałam ochotę obojgu dać kompniaka.<br />
- Rebecco, to jest Doris Weedstone. - przedstawił nas sobie, a kobieta wyciągnęła do mnie rękę z uśmiechem na twarzy.<br />
Co za jędza. Ale i tak ją uścisnęłam.<br />
- Ri przyszła tu ze mną na imprezę, aby przekonała się, że dotrzymuję obietnicy. - zaśmiał się, a dziewczyna zawtórowała.<br />
- Co jak co, ale Ashton zawsze dotrzymuje obietnic. I sekretów rzecz jasna. - spojrzała się na niego znacząco, a on się delikatnie zaśmiał i ją jeszcze mocniej jedną ręką objął w pasie.<br />
Uh, co za pieprzony dupek. Nie okazuje się swych emocji publicznie.<br />
Żeby nie dać się poznać, uśmiechnęłam się promiennie. Lecz oczy miotały ich, aby wzrokiem zabić.<br />
- Dobra, ja muszę lecieć. Spotkamy się dziś w domu? - zapytała, a ja aż gotowałam się ze wściekłości.<br />
- Prawdopodobnie tak. Cieszę się, że jednak przyjechałaś. - cmoknął ją w policzek. A ona uścisnęła go.<br />
Oderwali się od siebie, a Doris podeszła do mnie i cmoknęła mnie również w policzek. Z myślą, że będę musiała się przemywać wiele lat, aby jej zarazków się pozbyć, zesztywniałam.<br />
- To pa Rebecco, miło było ciebie poznać. Mam nadzieję, że się zobaczymy niedługo. Może przyjdziesz do nas na kolację niedługo? Wyjeżdżam za parę dni, a z miłą chęcią poznałabym cie lepiej. - zapytała i oczywiście chciałam zaprzeczyć słowami 'Ty chyba ocipiałaś, kobieto', ale tylko kiwnęłam głową. Moje głupie niekontrolowane zachowanie sprawia u mnie mdłości. Na prawdę chciałam to powiedzieć, lecz kultura osobista wygrała.<br />
- Oczywiście. - powiedziałam ponadto. Zastanawiam się, czy możliwe jest zabicie siebie w myślach. Jeśli tak, właśnie zaraz zabiję samą siebie.<br />
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. I pomachała mi na pożegnanie, cofając już się do tyłu na swych czarnych szpilkach za kostkę.<br />
- Pa, kochany - pożegnała się z nim. Dajcie mi jakieś krzesło, to ją rozwalę.<br />
- Wszystko ok? - zapytał, a ja pokiwałam głową i sztucznie się uśmiechnęłam.<br />
<br />
_____________________________________<br />
To na tyle. :) Wybaczcie, że tak długo. Praca, szkoła, spanie.<br />
Będę na dniach pisała ciąg dalszy imprezy :)<br />
<br />
Jeśli macie jakieś pytania, stwierdzenia, uwagi, czy cokolwiek, macie moje namiary :)<br />
<br />
gg: 6619666<br />
email: Aleksjia@gmail.comAleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-68567133262304211452013-05-31T04:42:00.000-07:002013-05-31T04:42:06.286-07:00Rozdział 12<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Wq8BqYus40A?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
***</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjns5uyn_3vHnz6n54etK7-jnp03t_O1hslmwQNd8_WrgzbXqPXRstZcbLNvvMme7spFAUJ_fo3U7sbAMO8MUSGykyJnqS1xdQK_fXT-bjh3WK_GA2ScytXu6pn9hCd6vdS_wOvzb5q9QKh/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjns5uyn_3vHnz6n54etK7-jnp03t_O1hslmwQNd8_WrgzbXqPXRstZcbLNvvMme7spFAUJ_fo3U7sbAMO8MUSGykyJnqS1xdQK_fXT-bjh3WK_GA2ScytXu6pn9hCd6vdS_wOvzb5q9QKh/s320/7.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<br />
<br />
Wyszłam z kąpieli i pomaszerowałam prosto do kuchni. Rozsiadłam się wygodnie przy stole i złapałam się za głowę.<br />
Byłam strasznie przemęczona, jakbym nie spała przez całą noc. Oczy miałam napuchnięte, gdyż przez cały ranek płakałam z powodu przemęczenia. Do tego kości bolały mnie znacznie, a w szczególności stawy. Kwiczałam jak popaprana.<br />
Przyjaciółka podstawiła mi pod nos kawę.<br />
- Kochana, po kąpieli jest tobie już lepiej? - zapytała i usiadła naprzeciw mnie. Pokręciłam głową. - Chcesz jakieś tabletki na głowę?<br />
Ponownie zaprzeczyłam. Mam dosyć łykania ich co dzień. Chciałabym już normalnie zasnąć i nie obudzić się z krzykiem...<br />
- Zrobić ci śniadanie? - po raz enty pokręciłam głową. Nie miałam sił na żadne wysławianie się. Musiałam wpierw dojść do siebie, aby stać się ponownie komunikatywna.<br />
Cassie wstała i ruszyła w kierunku lodówki. Otworzyła ją i po moich plecach powiał chłód. Odwróciłam się by zobaczyć co ona szykuje. Okazało się, że z zamrażalnika wyjęła wielki kubeł lodów w najróżniejszych smakach.<br />
Spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. Wbrew woli kąciki moich ust powędrowały szeroko i wysoko w górę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Ashton mi napisał SMS'a, że widzimy się za dwie godziny. Dużo czasu mi nie dał na wyszykowanie się. Pomaszerowałam od razu biegiem do łazienki, a tuż za mną Cassie. Była specjalistką od makijażu, a więc musiała zająć się moimi podkrążonymi oczami i bladą-dzisiaj-cerą.<br />
Usadowiłam się na wannie, a ona wyjęła z szuflady paletę cieni do powiek. Do tego z lnianego koszyczka wyjęła kredkę, tusz do rzęs i eyeliner. Muszę przyznać, że nie lubiłam nigdy być malowana. Zawsze mnie to łaskotało i większość makijażu została zmywana, gdyż moje nerwowe ruchy powodowały, że wszystko krzywo wychodziło. Ale cóż, muszę dzisiaj usiąść stabilnie i zapomnieć o tym, co przed powiekami robi mi przyjaciółka.<br />
Skręcało mnie w żołądku. Byłam znerwicowana. I to już nie tym, że śnią mi się parapsychiczne sny. Powodem była impreza charytatywna i te przeklęte szpilki, na których wywinę orła. Wiedziałam już o tym, czułam to w kościach.<br />
Poczułam, jak Cassie delikatnie zaczyna mnie malować. Uśmiechnęłam się, gdyż poczułam na skórze łaskotanie. Cholera, nie ruszaj się-upomniałam siebie.<br />
Jestem ciekawa, czy Ashton kupił ten garnitur, który mu wybrałam. Oczywiście, że kupił- przypomniałam sobie. W końcu w firmie mówił, że sukienka musi pasować do jego SZAREGO garnituru.<br />
Poczułam łaskotanie, ale tym razem w okolicach brzucha. Złapałam się za niego i starałam się nie puścić pawia.<br />
Dobra. Jeśli pójdę na tą przeklętą imprezę, będę miała to z głowy. Nie będę musiała już go widywać. W końcu i tak po tym przestanie się do mnie odzywać. Nie jestem z tych dziewczyn, które zaciąga do łóżka. Po prostu on chce, abym się przekonała, że potrafi dotrzymać obietnicy. Tak, właśnie. Nie chce mnie zaciągnąć do swojego apartamentu, ani przedstawić mnie rodzicom. W końcu taki człowiek jak on, z wysokich sfer i do tego przystojny, może mieć nawet samą Jessice Albe. W końcu mężczyźni myślą tylko jednym i o jednym, racja?<br />
Przed moimi oczami pojawił się obraz, jak w przymierzalni nasze usta się prawie złączyły. Łaskoczący uścisk w żołądku stał się potężniejszy, ale nie przejmowałam się tym. Co by się stało, gdyby doszło do pocałunku? Czy nadal by chciał, abym poszła z nim na imprezę charytatywną? Wątpię. Chociaż...<br />
To kanciarz. Omamił w ten sposób każdą kobitkę. Ocknij się, Rebecco- upomniałam siebie.<br />
Racja. Oczywiście, że to kanciarz.<br />
<br />
- Otwórz oczy. - nakazała mi. Spełniłam polecenie, a ona maznęła mi rzęsy czarnym tuszem.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Voilà, piękności moje. - oznajmiła Cassie. Ruchem dłoni kazała mi się obrócić, a więc tak uczyniłam. - Dobra, możesz się już przyglądnąć w lustrze.<br />
W końcu - pomyślałam sobie. Miałam już na sobie sukienkę, cholerne buty i makijaż. Do tego chciałam ubrać cienkie rajstopy, ale przyjaciółka mi stanowczo zabroniła.<br />
Podeszłam do ściany w przedpokoju, gdzie wisiało wielkie, złote lustro. Zatkało mi dech w piersiach.<br />
Osoba stojąca naprzeciw mnie miała blond włosy, które lekkimi falami opadały na ramiona i plecy. Oczy miała delikatnie pomalowane, lecz na ciemno. Srebrnym cieniem pomalowała jej powieki, a czarnym zakończenia. Maznęła ponadto na dole delikatnie kredką, aby jej niebieskie (świecące morskie) oczy wyróżniały się. Bladą cere zamalowano podkładem, a cienie pod oczami korektorem. Różem miała zaznaczone kości policzkowe. A sukienka... Oh.. Sukienka. Miała czarną, piękną sukienkę z koronką. Nawet jej nogi wyszczupliło w tych oszałamiająco wysokich obcasach.<br />
Nie poznawałam osoby w odbiciu. Postawiłabym stówę, że to nie ja. Za żadne skarby...<br />
Głos utkwił mi w gardle, nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Kątem oka zauważyłam, że przyjaciółka stoi obok zadowolona z siebie i paranoicznie się uśmiecha ze swojego dzieła.<br />
Ze swojego dzieła, którym jestem ja.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Serce biło mi jak oszalałe. Denerwowałam się jak nigdy dotąd. Wypiłam już parę kieliszków wina, ale nie czułam nawet lekkiego szmerku w głowie. Przekonałam się, że pod wpływem stresu, adrenaliny, czy jak to nazwać, alkohol za bardzo nie miesza w mózgu. To dobrze, jeśli patrzeć na moje buty...<br />
Usłyszałam dzwonek do mieszkania. Wstałam z krzesła raptownie, ale się nie ruszyłam. Patrzałam na przedpokój, gdzie za zakrętem znajdowały się drzwi frontowe. Nie byłam w stanie się ruszyć, ani przede wszystkim coś powiedzieć. A jeśli to nie on? Jeśli mnie wystawi?<br />
Zaraz, zaraz. Zachowujesz się, jakby to była jakaś randka. A przecież nie jest. - ochrzaniłam samą siebie. Idę na tą imprezę charytatywną z przypadkowo spotkanym kobieciarzem tylko dlatego, żeby mieć pewność, że zapłaci więcej na te cele, niż zamierzał.<br />
Przyjaciółka lekko walnęła mnie w policzek, abym się ocknęła i natychmiastowo po tym pomaszerowała w stronę dobiegających odgłosów w korytarzu. Poprawiłam lekko włosy chociaż wiedziałam, że nadal idealnie opadają mi na ramionach i plecach. Zauważyłam, że nogi mi się trzęsą na tych wielkich szpilach. Po chwili jednak, gdy Cassie otworzyła drzwi i wpuściła go do środka, opamiętałam się. Wzięłam głęboki wdech i wiedząc, że to tylko wizyta charytatywna, nie żadna randka z palantem, stanęłam rozluźniona, kładąc dłonie na udach.<br />
Usłyszałam, że przyjaciółka się z nim wita życzliwie, cmokając w policzek. Oczywiście wiedziałam, że stała by po mojej stronie gdyby nie fakt, że on jest jej szefem. Skierowała go do kuchni, a gdy wyłonił się zza ściany, oniemiałam.<br />
Miał na sobie ten sam garnitur, który mu wybrałam. Dopasowany był idealnie, a do tego miał zawiązany na szyi bordowy krawat. Mimo to nałożył białą koszulę pod szarą marynarkę, która idealnie (seksownie, chciałoby się powiedzieć)opinała jego ciało. Włosy miał lekko, ale proporcjonalnie (o ile można tak stwierdzić) potargane. A uśmiech... Oh... Oczy aż mu się uśmiechały.<br />
Ale gdy podniósł głowę wyżej, aby mnie ujrzeć zauważyłam iskierkę zaskoczenia. Patrzył się na mnie, jakby mnie nie poznawał, albo co lepsze, był oszołomiony moim wyglądem. Gdy ta myśl powstała w mojej głowie, od razu się zaczerwieniłam. Uśmiechnęłam się do niego zawstydzona. I dopiero teraz, gdy wyciągnął swoją prawą rękę w moim kierunku zorientowałam się, że trzyma w niej wielki bukiet fioletowych róż, który podtrzymuje dwoma rękoma.<br />
Fioletowych? Pierwszy raz taki kolor widzę kwiatów na własne oczy. Widziałam raz w filmie, ale to było bardzo dawno.<br />
Z drżącymi rękoma wyciągnęłam ręce, aby złapać je. Podał mi, a ja wbrew swojej woli je powąchałam. Nienawidziłam kwiatów za ich wygląd i zapach, ale muszę przyznać, że ten działał na mnie jak jakiś afrodyzjak. Zakręciło mi się w głowie od tego pięknego aromatu.<br />
- Dziękuję - Powiedziałam do niego, a on cmoknął mnie w policzek na przywitanie. Nie to, żeby mnie to zaskoczyło, ale musiałam się upewnić, czy od razu za mną mam krzesło, aby nie klepnąć tyłkiem na ziemię.<br />
- Wyglądasz oszołamiająco, Ri. - oznajmił, a ja ponownie się zaczerwieniłam. Nie przestawał się na mnie patrzyć i dałabym sobie głowę urwać, że nawet nie mrugnął. Zauważyłam, że Cassie opierała się za nim o framugę drzwi i się uśmiechała drwiąco.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br />
- Stresujesz się? - zapytał, gdy jechaliśmy jego białym BMW GT. Z radia dobiegał głos Justina Timberlake - Mirrors. Chciałam nucić, jak zwykle to robię, ale stres ugrzązł mi w gardle.<br />
- Czym? - odparłam głupio. Oczywiście, że jestem znerwicowana. Ale jak inaczej miałabym się czuć wśród wielu nieznanych osób? Szczerze powiedziawszy pierwszy raz będę na takiej imprezie. Nogi same chcą się wycofać do domu.<br />
- No wiesz... -zaczął, próbować pozbierać słowa do jednej kupy. Zmienił bieg, przez co ręka delikatnie otarła się o moje kolano i przeszedł mi dreszcz. Natychmiast odłożył dłoń na kierownicę. - Tym, gdzie właśnie podążamy.<br />
- Nie. - skłamałam. Po chwili usłyszałam, że wypuścił powietrze, jakby kamień spadł mu z serca.<br />
- To dobrze. - rzekł i od razu na niego spojrzałam. Coś mi tu nie pasowało.<br />
- Czemu dobrze? - zainteresowałam się, a on na mnie zerknął, uśmiechając się.<br />
- Bo będą tam moi rodzice. Poznasz ich. - oznajmił i aż serce mi ugrzęzło w gardle.<br />
Rodzice? On chyba sobie żartuje.<br />
<br />
<br />
___________________________________<br />
Krótki rozdział ze względu na to, że będę chciała następny poświęcić na temat tej imprezy :)<br />
Niedługo poznacie nową postać, którą już możecie podglądnąć w zakładce 'bohaterowie'.<br />
Życzę miłego weekendu :D<br />
Zabieram się za sprzątanie swojej biblioteczki -,-" </div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-44073452149316408142013-05-20T09:37:00.001-07:002013-05-20T09:37:39.265-07:00Rozdział 11<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/Ahha3Cqe_fk/0.jpg"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/Ahha3Cqe_fk&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/Ahha3Cqe_fk&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
____________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i2.pinger.pl/pgr107/69e9e381000cb4fd4fa2f352/2547017_slodziaki-stara-milosc-nie-rdzewieje-.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="214" src="http://i2.pinger.pl/pgr107/69e9e381000cb4fd4fa2f352/2547017_slodziaki-stara-milosc-nie-rdzewieje-.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Cassie podeszła do lodówki i stanęła na palcach, aby włączyć mini wieże. Ja zaś byłam już przebrana w swoje ciuchy, a piękna sukienka schowana została do kartonu i położona pod łóżko.<br />
Siedziałam po środku stołu, a po mojej prawej pił wino Ash. Nie spodziewałam się, że zostanie na pięć minut, a co dopiero na te 30 minut, które już u nas przebywał.<br />
- Rebecca ciągle o tobie mówi. - zaśmiała się przyjaciółka. Zmiażdżyłam ją wzrokiem.<br />
- Serio? - zdziwił się i mrugnął do mnie, a na me policzki wpłynął nieproszony rumieniec.<br />
- Tak. - oznajmiła - Ciągle wspomina o waszym nieszczęśliwym spotkaniu. Jak mogłeś takiego grubego dupska nie zauważyć? - zaśmiała się, a ja trzepnęłam ją w ramię.<br />
- Cassie, jeśli się zaraz nie zamkniesz, na prawdę będziesz miała później kłopoty. - odparowałam i upiłam łyk z kieliszka.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Otworzyłam okno na noc i położyłam się wygodnie na łóżku. Zakryłam się kołdrą i wtuliłam się w poduszkę.<br />
Kręciło mi się w głowie. Trochę się upiłam, przyznaję. Z jednej strony cieszyłam się, że Ashton zawitał w me progi, ale z drugiej trochę mnie to denerwowało. Będzie teraz ciągle mnie nachodził? Ta myśl będzie mnie gnębiła przez dłuższy czas. Jutro spotkam się z nim na imprezie charytatywnej. To już jutro...<br />
Otworzyłam z niepokojem oczy, gdy usłyszałam wibracje komórki, która znajdowała się pod poduszką. Wyciągnęłam ją i odebrałam połączenie.<br />
- Halo? - powiedziałam do słuchawki z ochrypłym głosem.<br />
- Obudziłem? - zapytał Ash. Serce zaczęło mocniej bić, a ciepło rozlało się po całym ciele.<br />
- Nie. - oznajmiłam szeptem.<br />
- To dobrze. - słychać było, że głęboko westchnął. - Chciałem napisać smsa, ale jadę samochodem i... A się domyśliłem, że zaraz idziesz spać i... Chciałem życzyć dobrej nocy.<br />
Dopiero teraz usłyszałam lekki szum wiatru. Pewnie rozmawia przy otwartym oknie-pomyślałam sobie. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się do siebie mimo woli.<br />
- Piłeś alkohol, a teraz prowadzisz? - zapytałam ze śmiechem.<br />
- To wy mnie rozpiłyście. Nie moja wina. - zaśmiał się, a ja razem z nim. Jednakże po chwili, gdy nasze głosy umilkły, nastąpiła cisza. Mimo, że przez chwilę żadne z nas się nie odezwało, głuche szepty wiatru działały kojąco. Nikt nie musiał się odzywać, by podtrzymać rozmowę.<br />
- Dobranoc, Ash. - szepnęłam po chwili do słuchawki.<br />
- Dobranoc, Ri. Do zobaczenia jutro. - oznajmił, a ja się od razu odłączyłam.<br />
Kładąc ponownie głowę na poduszce, odpłynęłam w głęboki sen.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<i>Lata 70'. </i><br />
<i><br /></i>
<i>- Babciu! Babciu! - podbiegła ciemnowłosa dziewczynka do mnie i złamała się za spódnice midi. Po chwili jej brat bliźniaczy dołączył do niej. Byłam okrążona sześcioletnimi dzieciakami. Uśmiechnęłam się do nich. </i><br />
<i>- Tak, skarby? - zapytałam i pogładziłam ich czarne, jak smoła włosy.</i><br />
<i>- Będziemy mogli wpaść za tydzień znowu do ciebie, babuniu? - odezwał się Rafael.</i><br />
<i>- Oczywiście, że tak. - ucałowałam ich czoła i zerknęłam za okno. Zauważyłam, że moja córka, wraz z mężem wychodzi z samochodu. - A więc na was już pora, kruszynki. Wrócicie do mnie za tydzień i znowu będziemy bawić się w ogrodzie.</i><br />
<i> Dzieci mocno uścisnęły moje stare uda, a ja się zaśmiałam.</i><br />
<i> Po chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi frontowe. Odwróciłam się, a bliźniaki pobiegły od razu do swych rodziców. Ci zaś od razu ich przytulili.</i><br />
<i>- Rafael i Camie były grzeczne. - oznajmiłam im od razu i podeszłam, całując ich w policzek. - Dzieciaki chcą przyjechać za tydzień.</i><br />
<i>- Oczywiście. Chyba że mamo masz jakieś zajęcie na najbliższy weekend. - zapytała Samantha. Ja na odpowiedź się uśmiechnęłam.</i><br />
<i>- Oczywiście, że mam. Zajmuję się moimi kochanymi wnukami. - zaśmiałam się.</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<i><br /></i>
<i> Stanęłam przed lustrem w przedpokoju i zrobiłam ostatnie poprawki swojej fryzury. Siwe włosy, które zazwyczaj falami opadały mi na ramiona, upięłam w wysokiego, roztarganego koka. Nałożyłam różowy kapelusz i wyszłam, łapiąc po drodze płaszcz.</i><br />
<i> Wychodząc z domu cofnęłam się po parasol, gdyż ciemne chmury na nocnym niebie zwiastowały burze. Zatrzasnęłam drzwi i zakluczyłam je, chowając natychmiastowo klucze do czarnej torebki. </i><br />
<i> Podeszłam do samochodu i ruszyłam prosto, w wyznaczone miejsce.</i><br />
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<i><br /></i>
<i>- Wolne? - zapytałam starszego pana, który ubrany był w czarny garnitur. Spojrzawszy na mnie uśmiechnął się życzliwie i kiwnął głową. </i><br />
<i> Raz na miesiąc lubiłam chodzić do kina. Odrywało mnie to od szarej codzienności. Inne panie w moim wieku chodziły do teatru, czy do opery, ale ja jestem inna. Lubię czarno białe filmy z Cybulskim. W moim osiedlowym kinie puszczali dosyć często filmy z nim w roli głównej. Przypominał mi czasy, gdy uświadamiałam sobie, jak życie na prawdę wygląda.</i><br />
<i> A jak wygląda moje? Cóż. Byłam kiedyś głupia i naiwna. Ukończywszy szkołę poszłam do pracy. Wychowałam się w domu dziecka, a więc musiałam sama się utrzymywać. Zawsze musiałam liczyć na siebie. Nawet, gdy przyjaciele byli wokół mnie, ja się od nich oddalałam, gdy miałam problemy. </i><br />
<i> W późniejszym czasie zakochałam się na zabój w jednym z żołnierzy, którzy akurat przesiadywali w barze, przy jednostce wojskowej. Historia tak się potoczyła, że wylądowałam w jego łóżku, a obudziłam się zupełnie sama. Sama, w ciąży. Tak powstała moja córka.</i><br />
<i> Szukałam dość długo kandydata na ojca Samanthy. Wszyscy, którzy się koło mnie kręcili, szybko uciekali. Liczyła się dla nich tylko przygoda na jedną noc.</i><br />
<i> Któregoś dnia, kiedy mała spała w drugim pokoju, przyszedł do mnie Pan Franclin. Był przystojny i inteligentny, muszę przyznać. Ale niestety jego jedyna kochanka, którą kochał na zabój, nazywała się Whisky. I tak, pewnej nocy przyszedł do mnie w nocy. Rozeszłam się z nim po tym, jak zrobił w domu pierwszą awanturę. Ale nie zdzierżył tego i przyszedł z butelką w dłoni i popchnął mnie na ścianę tak, że walnęłam o ramę obrazu. Łapiąc się za głowę, zauważyłam krew. Wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego. I miałam rację. Nie przejmował się moją raną, więc podniósł mnie z podłogi i rzucił na kanapę. Ze swych garniturowych spodni zaczął rozpinać pasek, a ja zaczęłam pochlipiwać cicho, aby Samanthy nie obudzić. Otwartą dłonią uderzył mnie mocno w policzek, abym zamilkła. Łzy płynęły mi nieubłaganie, ale głosy żadne już się nie wydobywały z moich ust. </i><br />
<i> Spojrzałam na napastnika i zauważyłam, że nie miał już na sobie spodni, ani majtek. </i><br />
<i>- Wszystko w porządku, proszę pani? - zapytał mężczyzna, siedzący obok mnie. Poczułam, że po policzku popłynęła mi łza. Wytarłam ją i uśmiechnęłam się do niego życzliwie, kiwając głową. Taki uśmiech mam już opanowany do perfekcji.</i><br />
<i>- Na pewno? Może przynieść pani wody? - zaproponował i położył swoją rękę na mym ramieniu. </i><br />
<i> Przyjrzałam mu się i zauważyłam, że jest bardzo atrakcyjny. Serce aż mi się uśmiechnęło, gdy zauważyłam w jego niebieskich oczach dobroć. Teraz, po tylu latach życia wiem, że takich ludzi jest bardzo mało. Najlepiej by plunęli, gdyby zobaczyli osobę cierpiącą. </i><br />
<i> Uśmiechnęłam się do niego ponownie.</i><br />
<i>- Na prawdę. Wszystko w porządku. </i><br />
<i>- Gdyby pani zrobiło się słabo, proszę mnie szturchnąć. - oznajmił. </i><br />
<i>- Dziękuję panu. </i><br />
<i>- Jestem Gilbert. - przedstawił się.</i><br />
<i>- A ja Sonia. - wyciągnęłam do niego rękę, a on mnie delikatnie pocałował w dłoń. </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<i><br /></i>
<i> Siedzieliśmy sobie na starej ławce w parku. Spojrzeliśmy na swoje splecione, zmarszczone palce i uśmiechnęliśmy się do siebie. Byłam taka radosna, że w końcu spotkałam na swej drodze swoją drugą połówkę. Wiem, że jak na ten wiek to już za późno na miłość. Ale cóż zrobić, jeśli właśnie teraz się pojawiła? Na pewno nie mam zamiaru jej odgonić. </i><br />
<i>- Jesteś szczęśliwa? - zapytał cicho. Jego głos ciągle rozbrzmiewał mi w głowie.</i><br />
<i>- Oczywiście. </i><br />
<i> Ni stąd, ni zowąd, zwróciłam uwagę w stronę ulicy i pobliskich sklepów. Akurat w tej chwili wybiegł z jednych drzwi rabuś z bronią w ręku i biegł z workiem pieniędzy w naszą stronę. Przytuliłam się do mego Gilberta, a on mnie objął ramieniem. </i><br />
<i> Po chwili usłyszałam dwa strzały. </i><br />
<i> Nastała ciemność.</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<br />
Obudziłam się, słysząc własny krzyk. Przyjaciółka natychmiastowo wbiegła w ręczniku do pokoju i wskoczyła na moje łóżko. Objęła mnie mocno, a ja zaczęłam głośno łapać powietrze.<br />
- Ciiii. Ciiii.<br />
<br />
<br />
____________________________________________________<br />
<br />
Wybaczcie za taką przerwę.<br />
Miałam się zabrać za naukę, ale niestety byłam zmuszona iść do pracy w tamtym tygodniu.<br />
Teraz zabieram się za naukę, ale ... Uhhh. Tak. Mam takie wielkie chęci, że chyba zacznę pisać rozdział 'Serce Śmierci'. :D<br />
Mam nadzieję, że czytelników tą przerwą nie zniechęciłam. Przepraszam jeszcze raz :(<br />
<br />
Postaram się nadrobić zaległości z Waszymi blogami. Mam ich tak dużo, że aż się boję zacząć. :D Ale cóż, lepsze to niż siedzenie przy książkach xd<br />
<br />
MIŁEGO CZYTANIA! ;*Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-74964133852623938832013-05-08T06:03:00.001-07:002013-05-08T06:06:57.000-07:00Rozdział 10 <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/bIus_aDVIeo/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/bIus_aDVIeo&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/bIus_aDVIeo&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.zeberka.pl/img_users/1348257287.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="229" src="http://www.zeberka.pl/img_users/1348257287.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sukienka Rebecci</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
- Co tak szybko?- zapytała moja mama, gdy weszłam do sklepu. Poszłam szybko na zaplecze, aby odnieść torebkę. Podchodząc do niej, do kasy, ucałowałam ją w policzek. Nie było klientów, zawiało pustką.<br />
- Szybko? - zdziwiłam się. - Myślałam, że dłużej mnie nie było. Wypiłam jeszcze kawę u niej, w nowej pracy.<br />
- Czyli dostała się? - zaciekawiła się, a w jej głosie słychać było podekscytowane.<br />
Oczywiście, że się dostała. Gdyby wiedziała o tym palancie, że go znam, a teraz jest jej szefem... Poczułam napływ gniewu. Czy Cassie dostała posadę, ze względu na moje znajomości? Odpowiednich pracowników powinno się dobierać rozsądkiem, a nie tym czymś w spodniach.<br />
- Tak. - rzekłam poirytowana.<br />
- Jak super! - podskoczyła z radości, ale gdy zauważyła mój wyraz twarzy, od razu przerwała swoją ekscytację - Kochanie... Ty się... nie cieszysz?<br />
Uniosłam głowę i spojrzałam na nią niepewnie. Oczywiście, że się cieszę. Ale przy takich okolicznościach...<br />
- Oj, mamo. Daj spokój. Jasne, że się cieszę. Ale... - przerwałam. ''Ale...'' co? Co chciałam powiedzieć? Nic, co ma wspólnego z tym osłem.<br />
Opamiętaj się, dziewczyno- powiedziałam do siebie. Zachowuję się jak jakaś gówniara. Czemu czuję niechęć do tego faceta? Przecież on stara się być dobry...<br />
Ale jest facetem. Przystojnym facetem, który za każdym razem wyciąga swoją broń, aby zniewolić kobiety. Do tego popisuje się własnymi zarobkami, czy...<br />
- Ale co? - dociekała mama.<br />
- Ale nic. - naburmuszyłam się. - Nic mamo. Wracam do pracy.<br />
Stanęłam przy kasie i patrzałam się na przestrzeń. Mam nadzieję, że ten dzień szybko poleci. A jutro... Jutro muszę być na tej zasranej imprezie charytatywnej.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Weszłam do mieszkania i się rozebrałam. Powędrowałam od razu do kuchni i postawiłam torebkę na stole, razem z kluczykami od samochodu.<br />
Miałam dzisiaj dość. Wybiła godzina 19.00, a moje nogi plątały się, jakbym była pijana. Usiadłam na krześle z rezygnacją i spojrzałam na sufit. Ze smutkiem oznajmiłam, że trzeba maznąć go jeszcze raz białą farbą. Były zacieki, które teraz mnie denerwowały. <br />
Klientów nie było dziś za dużo, a jak już ktoś przyszedł, ciągle pytał się o cenę. W końcu wybierał sobie jakieś duperele za grosze i wychodził zachwycony. Jutro będzie tak samo.<br />
Cassie wyszła ze swojego pokoju, strasznie uradowana. Podskokami, jak mała dziewczynka, powędrowała do mnie i ucałowała mnie w policzek.<br />
- Cześć kochana! Nie wiem czy wiesz... - otworzyła lodówkę i wyjęła z niej wino - Ale dzisiaj świętujemy!<br />
Przewróciłam oczami i się uśmiechnęłam rozbawiona. Właśnie alkoholu mi dzisiaj brakowało. W tej chwili chciałabym upić się i położyć się spać, by zapomnieć o wszystkim innym.<br />
Przyjaciółka otworzyła szafkę i wyjęła z niej dwa kieliszki. Z szuflady wyjęła korkociąg i wręczyła mi go, abym otworzyła butelkę. Jak zawsze zresztą...<br />
Oderwałam nalepkę i wkręciłam przyrząd w korek. Po chwili, gdy zaczęłam już ciągnąć, z trzaskiem wyciągnęłam. Podałam jej wino, a ona wlała do naczynek.<br />
Wstałam, aby wznieść toast.<br />
- Za twoją nową pracę... - zaczęłam.<br />
- ... Oraz za twojego przystojniaka. - Zanim zdążyłam ją skarcić, puknęła nasze kieliszki i upiła łyk. Mrugnęła do mnie uśmiechnięta.<br />
Przewróciłam oczami i spróbowałam. Gorzki smak wleciał do mojego gardła, zostawiając nutę goryczy. Półwytrawne wino było moim ulubionym. Idealny na dzisiejszy wieczór.<br />
- A więc... - zaczęła, gdy usiadłyśmy- Co ci w nim nie pasuje?<br />
- W kim? - zapytałam, choć wiedziałam o kogo chodzi.<br />
- Daj spokój, Ri!<br />
- Jejku, Cassie. Po prostu czuję do niego niechęć...<br />
- Ale śliniłaś się na jego widok. - oznajmiła, uśmiechając się do mnie chytrze. Uniosłam brew.<br />
- Nie? Dziewczyno... Nie lubię go...<br />
- Bo? - przerwała mi, a ja zmiażdżyłam ją wzrokiem.<br />
- Bo tak. - nie zamierzałam już nic więcej powiedzieć. Dzisiejszy wieczór był strasznie nerwowy. Nie chciałam sobie go psuć jeszcze bardziej. - Cassie, kochana. Możemy przestać o nim gadać?<br />
Wzruszyła ramionami, ale nadal się uśmiechała. Usadowiłam się wygodniej na krześle, upijając kolejny łyk i zamknęłam oczy, relaksując się. Taka cisza dziś mi była potrzebna.<br />
Ale oczywiście po co cisza, jak ktoś zechciał teraz ją przerwać, dzwoniąc dzwonkiem? Zawyłam rozwścieczona i wstałam, podążając do przedpokoju ciężkimi krokami. Zajrzałam przez wizjer i zauważyłam tylko niewyraźną, męską postać w zielonej czapeczce. W ręku trzymał karton z niewyraźnym logiem firmy. Cholera! Zapomniałam, że dziś kurier miał być. Serce biło mi jak oszalałe. A więc nie zapomniał mi jej wysłać...<br />
Cassie stanęła za mną, kiedy odkluczyłam drzwi. Otworzyłam je, a mężczyzna podniósł głowę.<br />
- Cholera. - powiedziałam na głos, zanim zdążyłam ugryźć się w język.<br />
Współlokatorka zaśmiała się za moimi plecami.<br />
- Wystarczy Ashton. - powiedział i wszedł do środka, nie pytając się o zdanie.<br />
Zdjął czapkę, a jego brązowe włosy potargał natychmiastowo. Miał na sobie, ku mojemu zdziwieniu, komplet szarego dresu i do tego białe adidasy. Nie wyglądał już jak seksowny biznesmen, który zalicza wszystkie sekretarki. Teraz wydawał się niegrzecznym, 'luzackim' chłopcem. Tak czy siak wypadało na jedno.<br />
Uśmiechnął się szeroko do nas i wręczył mi pudełko.<br />
- Co to? - zapytałam głupio i od razu palnęłam siebie w myślach. A co innego może tam być idiotko?!<br />
- Sukienka i buty. - oznajmił zachwycony. Miał wyraz twarzy jak małe dziecko, które było w wesołym miasteczku. Oczy jego świeciły mocno, najwyraźniej był bardzo szczęśliwy.<br />
Spojrzałam się na wielkie, beżowe pudło. Było trochę ciężkie i kusiło mnie, aby otworzyć. Ale nie chciałam przy nim.<br />
- Przymierzysz? Bo nie podałaś mi swojego rozmiaru i... - przerwał, jakby zapomniał co miał powiedzieć. - ... i na oko wziąłem. Na wszelki wypadek jeszcze można wymienić.<br />
Spojrzałam na niego i od razu żałowałam. Znowu zaczął przenikać mnie wzrokiem, przez co zrobiło mi się słabo, ciepło i ... Co ja właśnie mówiłam? O czym on mówił? Spojrzałam na swoje ręce, gdzie trzymałam karton. A tak... O sukience mowa.<br />
Kiwnęłam lekko głową i poszłam szybkimi krokami do łazienki. Przed zamknięciem drzwi usłyszałam jeszcze, jak Cassie zaprosiła go do kuchni na wino.<br />
Usiadłam na ubikacji i przyglądałam się pudełku, które ciągle było zamknięte. Dopiero teraz zauważyłam(jakim sposobem mogłam nie zauważyć?), że jest zawiązane różową wstążeczką. Uśmiechnęłam się wbrew woli. Jakie to słodkie.<br />
Otwierając, nie bardzo wiedziałam co myśleć. A jak mi się nie spodoba? Przecież nie umiem kłamać, ani udawać. Ale jeżeli asystent wybierał... Zaraz. Powiedział, że na oko wziął. Czy to znaczy, że jednak pofatygował się i poszedł sam kupić?<br />
Rozwiązałam powoli kokardkę, która od razu poleciała mi na kolana. Z trzęsącymi się dłońmi podniosłam wieczko i aż serce stanęło mi na ułamek sekundy. Przykrywka natychmiastowo pofrunęła, uderzając w ścianę i upadła na podłogę.<br />
W środku znajdowała się czarna, elegancka sukienka, z koronką. Zauważyłam, że nie posiada jednego rękawa, tylko ładnie jest wykrojona w dekolcie. Nie czekając dłużej, zdjęłam z siebie białą bluzę i jeansy, i od razu zabrałam się do przymierzenia.<br />
Nie zauważyłam nigdzie zamka, a więc musiałam założyć ją przez głowę. Jedną rękę wcisnęłam w koronkowy rękaw, a drugą przełożyłam przez materiał. Poprawiając sukienkę przypatrzyłam się jej długości. Była do połowy ud, a więc wybrał idealną dla mnie długość. Nie była ani za krótka, ani za długa. Klasyczna czerń idealnie mi pasowała, a rozmiar był dla mnie odpowiedni.<br />
Zajrzałam jeszcze raz do pudełka i wyjęłam z nich czarne buty na wysokim obcasie. Od razu przeraziłam się, gdyż nie chciałam się przy nim skompromitować. Znając siebie wywinę orła i to nie tylko na jego oczach.<br />
Mimo tego założyłam je, opierając się o wannę. Przybyło mi parę centymetrów i od razu przyszła do mnie nieproszona myśl, że będę mniej więcej na wysokości jego ust. Nie będzie musiał się schylać, aby...<br />
DOŚĆ! - przystopowałam siebie. Przestań o tym myśleć. Nic się nie wydarzy, a po tej imprezie urwie się nasz kontakt. Bądź twarda i nie oczaruj się nim. Zostaniesz zraniona, przecież dobrze o tym wiesz. Każdy facet jest świnią. W szczególności tacy przystojni...<br />
- Jak skończysz, wyjdź się pokaż! - zawołała Cassie z kuchni. Otrząsnęłam się od razu z myśli i podeszłam do lustra.<br />
Idealnie podkreślała moje kształty, atuty. Przez obcasy wydawało się, że mam dłuższe i szczuplejsze nogi.<br />
Uśmiechnęłam się do siebie i podeszłam do drzwi, aby wyjść. Ale w ostatniej chwili, zanim to zrobiłam poczułam, że nogi mam jak z waty. On tam jest, a ja jestem pół naga. Ciepło rozlało się po całym ciele, aż musiałam zrobić krok do tyłu. To dobry pomysł, aby teraz się przy nim TAK pokazywać?<br />
Raz kozia śmierć. Złapałam za klamkę.<br />
Gdy weszłam do kuchni, obojgu opadła szczęka. Zapanowała cisza, aż zachciało mi się śmiać. Pierwszy otrząsnął się Ash, odchrząkając. <br />
- Wow... To znaczy... - błąkał się - Ładnie ci... Ładnie.<br />
- Nooo... - potwierdziła przyjaciółka.<br />
Zaśmiałam się nerwowo i krótko z ich reakcji. Nie lubiłam być w centrum zainteresowania, a teraz niestety musiałam w nim być.<br />
- Obróć się. - nakazała Cassie, a ja poczułam, że rumieńce wpływają mi na policzki.<br />
Spełniłam polecenie i znowu zapanowała niezręczna cisza.<br />
- Cudownie. - oznajmił cicho, a ja się uśmiechnęłam.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
_________________________________________________</div>
<div>
Może i nudno, ale cóż. :D</div>
<div>
Osobiście nie podoba mi się ten rozdział. Ale musiałam umieścić tutaj naszego szanownego 'kuriera'. :) </div>
<div>
No i sukienkę. </div>
<div>
A więc jak wam się podoba? :) </div>
<div>
Nie wiem kiedy teraz dodam rozdział - zabieram się za naukę. :( </div>
<div>
12 dni do wystawienie proponowanych ocen -,-" </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
PS. Zapraszam na mojego drugiego bloga:</div>
<div>
serce-smierci.blogspot.com</div>
<div>
Dobijam już prawie do zakończenia :D</div>
<div>
(jeżeli skończę, będzie to moje pierwsze opowiadanie w życiu, które zakończyłam. I oczywiście, które jest długie xd )<br />
Poza tym chciałabym wam oznajmić, że myślę nad wydaniem książki.<br />
W wakacje będę się tym zajmowała, bo wtedy dostanę pieniądze. Nie wiem jeszcze czy będzie to któryś z tych opowiadań, czy wymyślę nowe.</div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-61018545409442519022013-05-07T02:37:00.000-07:002013-05-07T04:26:41.131-07:00Rozdział 9 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/JXAgv665J14?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
____________________________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://ulubionykolor.pl/images/normal/02012013/20450b80b4c28bc714d12c86b02012013232648.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="286" src="http://ulubionykolor.pl/images/normal/02012013/20450b80b4c28bc714d12c86b02012013232648.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_________________________</div>
<br />
<br />
<br />
Wstałam z łóżka, kiedy obudziły mnie promienie słońca. Rozciągnęłam się i otworzyłam okno na oścież W pokoju panowała straszna duchota, jakbym była w środku piekarnika.<br />
Przypomniałam sobie swój sen i uśmiechnęłam się w duchu. Żadnych psychicznych wrażeń po nocy Zero koszmarów, zmor nocnych. Tylko istna magia senna. No może nie kompletnie, bo w nich znajdował się Ash, ale mimo woli byłam zadowolona.<br />
Zaburczało mi w brzuchu, więc stwierdziłam, że muszę jak najszybciej udać się do lodówki. Wychodząc z pokoju poczułam zapach jajecznicy. Żołądek znowu się odezwał. Ponownie się uśmiechnęłam, kiedy weszłam do kuchni. Cassie nakładała na dwa talerze śniadanie i postawiła na stole sok pomarańczowy. Oblizałam usta ze smakiem.<br />
- Tak myślałam, że wstaniesz. - oznajmiła ze śmiechem i pocałowała mnie w policzek - A więc siadaj. Smacznego.<br />
Usiadłam posłusznie i od razu złapałam za widelec. Niepewnie się na nią spojrzałam. Co sprawiło, że zabrała się za sporządzenie śniadania? Dopiero po chwili zrozumiałam, kiedy zauważyłam jej galowy strój.<br />
- Zapomniałam, że dzisiaj masz rozmowę o pracę.- stwierdziłam i zaczęłam jeść, uważnie ją obserwując.<br />
- Jestem taka zestresowana... Musiałam czymś się zająć. - ręce jej się trzęsły, gdy złapała za sztućce.<br />
- Nie masz czym. Piękna, ponętna sekretarka? Kto by takiej nie przyjął. I do tego inteligentna. - powiedziałam, lecz po chwili musiałam siebie poprawić - Chociaż inteligentną tylko udaje. Ale liczy się fakt.<br />
Kopnęła mnie pod stołem, a ja się zaśmiałam.<br />
- Nie ma to jak kochana przyjaciółka. Co nie? - uśmiechnęła się.<br />
- Oczywiście. Co byś beze mnie zrobiła...<br />
- Wszystko co możliwe. - oznajmiła, na co ja tym razem ją kopnęłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
- Siedem pięćdziesiąt proszę. - oznajmiłam, gdy klientka podeszła do kasy. Dała mi odliczone pieniądze i wyszła, błąkając pod nosem 'Do widzenia'.<br />
Z rana zazwyczaj odwiedzają nas w sklepie zakręceni ludzie, którzy dopiero co wstali. Czasem rozśmieszają mnie, gdy błądzą po regałach, nie pamiętając, co mieli kupić. Ale cóż. Sama taka jestem, a więc muszę utrzymywać powagę na twarzy.<br />
Mama wybiegła z zaplecza, rozmawiając przez telefon. Podbiegła do mnie i zaczęła jakoś gestykulować, abym otworzyła kasę. Spełniłam polecenie. Po chwili wyjęła banknoty i włożyła do białej koperty.<br />
- Tak, tak. Dziękuję. Nawzajem. Do usłyszenia. - powiedziała i się odłączyła- Cholercia. Muszę wysłać pieniądze dla dziadka.<br />
- Dziadka? - zapytałam.<br />
- Noo... Ojca twojego taty. Prosił, aby wysłać mu na bilety. Pożyczyć. Przyjeżdża do nas... To znaczy do mnie...- poprawiła się- Chciałby nas odwiedzić.<br />
- To świetnie. - ucieszyłam się. Już dawno nie widziałam dziadka. Po śmierci ojca widziałam go tylko na pogrzebie. Potem tylko rozmowy telefoniczne...<br />
Nagle zadzwonił mój telefon i wyjęłam go z kieszeni spodni.<br />
- Halo? - odezwałam się, bo nie zdążyłam zauważyć kto dzwoni.<br />
- Kochana, padł mi akumulator. - powiedziała Cassie - Mogłabyś po mnie podjechać? Zadzwonię później do Taylor'a, aby przywiózł mi samochód.<br />
- Jasne. - powiedziałam i chciałam się odłączyć, ale zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie ona się znajduje - Zaraz, zaraz... Gdzie tak w ogóle jesteś?<br />
- Wiesz... Tam gdzie są te biurowce, nie? To tam jest firma A.D. Capital. Zaparkuj gdzieś tam i wejdź normalnie do środka. Po prawej stronie jest bufet firmowy. Będę tam czekać.<br />
- Niedługo będę. - oznajmiłam i się odłączyłam. Odwróciłam się w kierunku mamy i przytuliłam ją mocno.<br />
- Kochanie... - zaczęła mama, śmiejąc się- Co chcesz?<br />
- Zastąpisz mnie na godzinę? Cassie wysiadł samochód. Muszę podjechać po nią.<br />
Pokiwała głową, a ja ją ucałowałam. Szybko pobiegłam w stronę zaplecza po torebkę i kluczyki.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Wysiadłam z samochodu i włączyłam alarm, zamykając drzwi. Dobra, teraz musiałam przejść przez ulicę i wejść do tego wielkiego biurowca. Serce biło mi jak oszalałe, gdy zauważyłam, że tyle ludzi mają galowe stroje, a ja... zwyczajne spodnie i bluzę białą z kapturem.<br />
Otworzyłam wielkie, masywne drzwi i skręciłam od razu w prawo. Za szklanymi drzwiami zauważyłam małe stoliki, gdzie biznesmeni jedli swoje śniadanie. A wśród nich moja przyjaciółka, która siedziała sama.<br />
Podeszłam do niej, a ona od razu mnie objęła.<br />
- Dziewczyno! Byłam... Nadal jestem taka zestresowana...<br />
- Dostałaś się? - zapytałam i usiadłyśmy.<br />
- Tak... Nie... Nie wiem. Mają w południe jakoś zadzwonić. - powiedziała i upiła łyk kawy. Zauważyłam, że obok mnie też leży więc podniosłam kubek do ust.<br />
- Zamówiłaś mi? - nie czekając na odpowiedź, łyknęłam.<br />
- Nie, zamówiłam sobie dwie. Ale jak chcesz, możesz sobie wypić. - wytknęła mi język.<br />
- Dzięki. - zaśmiałam się - Mów teraz jak ci poszło.<br />
- No to tak... - zaczęła mówić i palcem jeździć po kubku - Nie czekałam długo na wezwanie, tylko z jakieś... 30 minut.<br />
- I to ma nie być długo? - zdziwiłam się, a ona mnie pod stołem kopnęła.<br />
- Jak dla mnie nie. Ale warto było czekać... Weszłam do środka i oczywiście cała się trzęsłam. Podeszłam do tego szefa i wyciągnęłam do niego rękę. Jejku!- zapiszczała - Wiesz jaki on przystojny? Cholera, bym mogła być jego...<br />
- Kontynuuj. - przerwałam jej ze śmiechem.<br />
- No więc... Wszystko cacy było. Rozmowa się odbyła, chyba dobrze. Podziękował mi i powiedział, że się ze mną skontaktuje.<br />
- Leciał na ciebie? - zapytałam z błyskiem w oku, ale ona pokręciła głową.<br />
- Był stanowczy, oficjalny. Żadnych zaglądnięć w dekolt... Nic. Ale to nie zmienia faktu, że był mega przystojny...<br />
- No tak. - zaśmiałam się - A więc nie zostało nic innego, jak tylko czekać.<br />
- No niestety.<br />
Upiłam kolejny łyk kawy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Każdy był zajęty rozmową przez telefon, lub przeglądał notatki, które leżały porozrzucane na stole. Nie chciałabym pracować w żadnej firmie. Zero własnych myśli, tylko zajęty terminarz przez pracę.<br />
Na ścianach wisiały obrazy martwej natury, przedstawiające jakieś warzywa, owoce. Za pomarańczową ladą stała ekspedientka która co chwile stała przy maszynie do kawy, lub przy lodówce z kanapkami. Na półkach za nią były paczkowane zupki, jakieś batony, czy czekolady. Regał po lewej stronie był zapchany wodami, ale nie zauważyłam żadnej coca coli ani nic z napojów gazowanych.<br />
Brązowe stoliki były rozmieszczone równomiernie i co chwile ktoś wchodził, aby zasiąść za nimi. Ludzie wychodzili w pośpiechu, tak jak i wchodzili. Rozśmieszała mnie ta sytuacja. Już wolę własnych klientów, którzy chodzą zaspani, a nie rozbudzeni po dziesięciu kawach.<br />
Odwróciłam się w stronę szklanych drzwi i serce zaczęło mi bić natarczywie.<br />
- O kurwa! To ten szef! - oznajmiła podekscytowana Cassie, a ja aż przeklnęłam.<br />
Ashton wszedł do środka, znowu pochłonięty rozmową telefoniczną. Głowę miał spuszczoną, ale mimo to zauważyłam u niego zmarszczone brwi. Najwidoczniej czymś się zdenerwował.<br />
- Ma być biała, a jak nie, to czarna. - oznajmił wkurzony, gdy przechodził obok nas- Zero dyskusji. Lepiej znajdź odpowiednią.<br />
Biała, lub czarna? Uniosłam brew.<br />
Podszedł do lady i się rozłączył. Bez słowa ekspedientka podała mu kawę, którą już wcześniej zrobiła. Była roztargniona, jakby bała się, że straci posadę. No albo dlatego, że straci względy u niego.<br />
- Cholernie przystojny, nie? - zapytała cicho, a ja jej nie odpowiedziałam.<br />
Miał na sobie czarny garnitur z szarym krawatem i białą koszulą. Buty rzecz jasna eleganckie, czarne. Włosy miał idealnie potargane, oficjalne. Upił łyk, aby sprawdzić smak. Pokiwał głową kobiecie na znak, że jest odpowiednia. Dało się zauważyć, że odetchnęła z ulgą.<br />
Odwrócił się na pięcie i wyłapał mój wzrok. Od razu zmienił wyraz twarzy na pogodny, a zarazem zdziwiony.<br />
Podszedł do nas, a ja starałam się, aby moje serce nie wyleciało z piersi.<br />
- Kogo ja tu widzę. - wyszczerzył zęby w uśmiechu i usiadł, nie czekając na nasze pozwolenie - Śledzisz mnie?- zapytał rozbawiony.<br />
- Przyszłam po przyjaciółkę. - powiedziałam cicho i wskazałam palcem na Cassie. Ona siedziała z otwartą buzią.<br />
- A tak. Panna Cassie Kingston. - oznajmił i kiwnął jej głową na przywitanie - Była na rozmowie o pracę.<br />
- Przecież wiem. - oznajmiłam trochę zdenerwowana. Przecież logiczne jest to, że wiem. Prawda?<br />
- Się domyślam. - zwrócił się do mnie i znowu zaczął przenikać mnie swoim spojrzeniem. - Gotowa na jutrzejszą imprezę?<br />
- Co? - zakłopotałam się zmianą tematu - Nie.<br />
- Czemu? - zapytał, a na jego twarzy zdołało się zauważyć zdziwienie.<br />
- Wiesz przecież, że nie jestem psychicznie do tego nastawiona. Poza tym...- zaczęłam i upiłam łyk kawy- ... nie mam sukienki.<br />
- Wszystko jest w trakcie załatwiania. Właśnie dzwoniłem do asystenta, aby kupił białą, albo czarną suknie. Idealnie będzie pasowała na tą imprezę charytatywną. Poza tym też myślałam, żeby szarą, aby pasowała do mojego garnituru, ale będzie za smutnie wyglądać.<br />
Co? To o to mu chodziło przez telefon? Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Zmarszczyłam czoło.<br />
- Co? Nie podoba ci się ten kolor? - zapytał i zaczął wyjmować telefon z kieszeni garniturowych spodni - Zadzwonię, żeby inny...<br />
- Nie! - sprzeciwiłam się. - Może być. Po prostu...<br />
- Co po prostu?<br />
- Nie lubię, jak ktoś mi coś kupuje.<br />
- Oj tam. - wstał nagle i cmoknął mnie w policzek. Zarumieniłam się i wlepiłam wzrok w szklankę. Ruszył w kierunku drzwi- Muszę spadać. Za chwilę mam zebranie rady. Jeszcze dziś wyślę ci kurierem suknie.<br />
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, a więc kiwnęłam tylko głową. Nadal się na niego nie patrzyłam, bo zauważyłam, że wygląd kawy bardzo jest interesujący. Zatrzymał się na ułamek sekundy i powiedział do ekspedientki, że nasz rachunek jest na koszt firmy. Ona kiwnęła głową. Nie wiedziałam, że tyle można przyuważyć kątem oka.<br />
- To do usłyszenia, Ri. Do zobaczenia Panno Cassie. - powiedział i wyszedł w pośpiechu drzwiami.<br />
Po chwili rozległ się dzwonek jej komórki. W pośpiechu wyjęła telefon i odebrała.<br />
- Tak? - odezwała się i aż zapiszczała z radości. Rozłączyła się- Zadzwonił szef! Znaczy wiesz... Powiedział, że zapomniał mi powiedzieć, że... Dostałam się!<br />
Uśmiechnęłam się szczęśliwa, ale nadal roztargniona po tym spotkaniu.<br />
- Poza tym... Jejku! Nie wiedziałam, że ten twój palant jest taki przystojny! - warknęła na mnie, śmiejąc się po chwili. Kopnęłam ją klasycznie pod stołem.<br />
<br />
_________________________________________<br />
<br />
Pilnowanie bratanka działa idealnie u mnie na wenę :D<br />
Zabieram się za sprzątanie, mamuśka będzie na mnie wrzeszczeć xd<br />
Jak się podobało ? :)<br />
<br />
<br />
Piosenka znaleziona przypadkowo :)<br />
<br />Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-29930873349362882122013-05-05T06:53:00.001-07:002013-05-05T06:53:06.114-07:00Rozdział 8<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/rywUS-ohqeE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
_____________________</div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://sphotos-a.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/543431_473621589335735_1422452281_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="http://sphotos-a.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/543431_473621589335735_1422452281_n.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________</div>
<br />
<br />
<br />
- Do jasnej anielki! - warknęła na mnie przyjaciółka, kiedy podeszłam do naszego stolika. Pizza była w połowie zjedzona i już zimna - Co ty sobie wyobrażałaś?! Zapomniałaś z kim przyszłaś?<br />
- Wybacz, spotkałam tego ...<br />
- Tak wiem, kolegę. - dokończyła za mnie. Przez telefon powiedziałam jej, że spotkałam starego znajomego, aby nie dopytywała się więcej.<br />
- Nie. Spotkałam tego palanta...<br />- Jakiego? - zdziwiła się, ale po chwili się zorientowała o kogo mi chodzi - O w mordę. I jak? Gdzie go spotkałaś?<br />
- Przy sklepach w drodze do łazienki, do której i tak nie poszłam. Wpadł na mnie jak zwykle. I do tego miał jeszcze telefon w ręku.<br />
Cassie się zaśmiała, a ja kopnęłam ją pod stołem.<br />
- Ała! Zgłupiałaś? - zmiażdżyła mnie wzrokiem, lecz po chwili się uśmiechnęła promiennie - I co tam słychać u naszego przystojniaka?<br />
- Kazał mi iść ze sobą do sklepu i wybrać mu garnitur.<br />
- Kazał?<br />
- Postawił ultimatum. - odparłam i złapałam kawałek zimnej pizzy - Jeśli pomogę mu wybrać garnitur, da na cele charytatywne tyle, ile ja mu wyznaczę. - wzruszyłam ramionami i ugryzłam kęs.<br />
- Serio? Ile mu powiedziałaś, aby dał? - dopytywała się, na co ja ponownie wzruszyłam ramionami.<br />
- Nie wiem. Nie dałam mu jeszcze znać.<br />
- Jeszcze?<br />
- Kazał mi iść ze sobą na tą imprezę charytatywną, abym się przekonała, że dotrzymuje obietnicy. - po chwili ciszy dodałam- Dałam mu swój adres i numer telefonu.<br />
- Serio!? - z radości aż podskoczyła - Jak super! Szykuje się bara bara, a potem 'daj browara'?- zażartowała, a ja się zaśmiałam.<br />
- Oczywiście, że nie. Idę tylko na imprezę. Potem nie chcę z nim utrzymywać kontaktu. Jest za głupi, tępy, arogancki, chamski, ślepy... - zaczęłam wymieniać.<br />
- Ta, a to wszystko wywnioskowałaś po tym, jak uderzył ciebie PRZYPADKOWO drzwiami.<br />
- Nie tylko...<br />
- Oj przestań! - warknęła, na co ja aż podskoczyłam - Jedz tą pizze. Zaraz zamykają centrum.<br />
Gdyby jeszcze chciała mnie wysłuchać, powiedziałabym o niedoszłym pocałunku. Ale cóż, przerwała mi, a ja nie zamierzam nawijać, kiedy nie chce mnie słuchać.<br />
Uśmiechnęłam się w duchu i wpakowałam w siebie pół pizzy.<br />
<br />
***<br />
<br />
<i>- Dobra, słuchaj. Nie mamy dużo czasu - usłyszałam mężczyznę w mojej głowie. </i><br />
<i>- Kim jesteś? - zapytałam przestraszona.</i><br />
<i> Obejrzałam się na wszystkie strony, aby zauważyć skąd dobiegają głosy. Nikogo nie widziałam. Istna czerń, która głębiła się w czarną otchłań. Czułam, że kręci mi się w głowie. Ja na czymś stoję, czy sie unoszę? Nie wiedziałam, zaślepiona byłam tylko w nieistniejące obrazy nicości. </i><br />
<i>- Na to też nie mamy czasu. Patrz tylko uważnie. - oznajmił.</i><br />
<i> Obraz zaczął się zmieniać. Byłam teraz na plaży. Stałam na piasku na gołych stopach. Szum wody sprawiał, że wspomnienia zaczęły do mnie przychodzić. Byłam tylko parę razy w tym miejscu-przypomniałam sobie- w dzieciństwie. Ludzie ganiali siebie, rzucali swoim pupilom piłkę. Stare babcie nosiły lniane kapelusze, a bobaski biegały nago i chlapali się na brzegu wodą. Morze było czyste, a w oddali było widać statki wypływające z portu. A może z czegoś innego? Nie wiem. Czułam się, jakbym przeniosła się do nieba. Wiedziałam, że kiedyś tu byłam i nie chwytałam takiejanielskiej chwili jak teraz. Ale kiedy to było? I z kim? </i><br />
<i>- Babciu! - zawołała mała dziewczynka. Blond włosy miała rozczochrane przez wiatr. Na sobie miała jasnobeżowy, jednoczęściowy strój. Podbiegła do starszej kobiety, która siedziała na leżaku i smarowała sobie ramiona.</i><br />
<i>- Tak kochanie?</i><br />
<i>- Przypomniał mi się sen! - zawołała radośnie i przysiadła na piasku obok staruszki.</i><br />
<i>- Co ci się śniło? - zapytała z zaciekawieniem i poprawiła swój kapelusz.</i><br />
<i>- Byłam małą dziewczynką i ... i ... mniejszą niż jestem teraz. Były takie duże budowle, trójkątne i... i... - łapała głęboko powietrze, z trudem wyjaśniając- ... I byłam dziwnie ubrana. Tak dziwnie... </i><br />
<i>- Rozumiem. I co dalej było? - dopytywała się.</i><br />
<i>- I taki chłopczyk mi pomagał mi przynieść jedzenie dla jakiegoś ważnego pana... i...i... a ten chłopczyk był też kimś ważnym...i... potem ugryzł mnie taki ... robak... i się obudziłam. </i><br />
<i> Babcia przygląda się dziewczynce uważnie, a ja dopiero zauważyłam, że tą panią gdzieś widziałam. Podeszłam nieco bliżej. Czułam się jak duch, wiatr, który błąka się po świecie. </i><br />
<i>- Kochanie, musisz wiedzieć, że sny to nie tylko marzenia senne. </i><br />
<i>- A co innego babciu? - zapytała dziewczynka bawiąc się w piasku, koło jej stóp. Podeszłam bliżej wiedząc, że jestem niezauważalna. Stanęłam obok nich. </i><br />
<i>- To jakby powrót do swych dawnych błędów. Aby przekonać się, aby nie igrać z przeznaczeniem. Aby... </i><br />
<i>- Mamo! Tato! - zawołała blondyneczka, przerywając jej. Wstała i pobiegła do swych rodziców, którzy powoli nadchodzili, śmiejąc się z jakiegoś żartu. Ojciec dziewczynki schylił się i złapał ją, kręcąc dookoła siebie. Kiedy ujrzałam ich twarze, natychmiast się napięłam. O cholera. Oni...</i><br />
<i>- Aby... - kontynuowała babcia mimo, że obok niej nikogo nie było - ...samym nie psuć własnego przeznaczenia.</i><br />
<i> Po tych słowach odwróciła się w moją stronę i zaglądając w moje oczy, uśmiechnęła się promiennie. </i><br />
<i>- Babcia? - powiedziałam cicho razem ze swoją mniejszą wersją siebie.</i><br />
<br />
- Dobra, koniec tego spania- oznajmiła przyjaciółka, wyrywając mnie ze snu. Rozejrzałam się po otoczeniu. Byłam w samochodzie, na siedzeniu pasażera - Wstawaj. Wysiadamy.<br />
<br />
***<br />
<br />
Po powrocie do mieszkania, powędrowałam natychmiastowo do łazienki. Po krótkim prysznicu wskoczyłam w piżamę i położyłam się do łóżka.<br />
Moja babcia odwiedziła mnie w śnie. Nie mogłam uwierzyć. Widziałam swojego ojca i babunie, którzy już nie chodzili po tej ziemi. A mama? Była taka szczęśliwa w tamtych czasach... Teraz też jest, ale nie pod takim stopniem.<br />
Skąd ona wiedziała, że tam jestem? Przecież wiedziałam, że byłam niewidoczna. Pamiętam teraz tą scenę z dzieciństwa. Podbiegłam do rodziców, a gdy się odwróciłam do babci, ona zaczęła rozmawiać sama do siebie. W tamtych czasach trochę się zdziwiłam, ale rodzice oznajmili, że to przez ten wiek.<br />
Po paru dniach babcia zmarła.<br />
Poczułam jak odpływam w nicość. Wiedziałam, że niedługo pojawi się następny mrożący krew w żyłach sen. Nie chciałam już zasnąć, ale to było wbrew mojej woli.<br />
Powieki same opadły, jednakże po chwili otworzyły się ponownie na dźwięk mojego telefonu. Wygrzebałam spod poduszki komórkę i przeczytałam SMSa.<br /><br />
<div style="text-align: center;">
<i>Słodkich snów, Rebecco. Do zobaczenia wkrótce.<br /></i></div>
Serce zaczęło mi galopować radośnie, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Ash wysłał mi wiadomość... Zdumiewające.<br />
Mimo woli się uśmiechnęłam i zapadłam w nadzwyczajnie spokojny sen.<br />
<br />
<br />
<br />
_____________________________________<br />
Rozdział napisany na dzisiejszym wypadzie na plaże z mamuśką.<br />
Ona się opalała, a ja zaczęłam pisać :)<br />
A więc jeżeli pojawiły się jakieś błędy, to z góry przepraszam. Słońce raziło mnie w oczy.<br />
<br />
Pozdrawiam !:)<br />
Jadę nad jeziorko :D<br />
<br />
Zapraszam na mojego drugiego bloga:<br />
serce-smierci.blogspot.com<br />
<br />
<div>
<br /></div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-89208184814178482372013-05-02T02:53:00.000-07:002013-05-02T07:23:09.821-07:00Rozdział 7<span style="font-size: small;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: small;">
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/SDTZ7iX4vTQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<br />
<div align="center">
________________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://pu.i.wp.pl/k,MTM2MjMxNTAsODYyNDI=,f,Caus.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://pu.i.wp.pl/k,MTM2MjMxNTAsODYyNDI=,f,Caus.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div align="center">
________________________</div>
<br />
<br />
<br />
Ale w końcu cele charytatywne są ważniejsze, niż mój egoizm. <br />
<br />
Złapałam jego rękę, a on szerzej się uśmiechnął. <br />
<br />
Dobra, tym razem wygrał. <br />
<br />
- Mam nadzieję, że dużo zarabiasz. - oznajmiłam z chutrym uśmiechem, a on znowu się zaśmiał. <br />
<br />
- Powiedzmy, że dostatecznie dużo. Więc może zaczniemy od tego sklepu? - zapytał i złapał mnie za rękę, prowadząc do pomieszczenia. <br />
<br />
Byłam tak zszokowana tym gestem, że aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Poczułam się teraz, jakby nasze energie życiowe, które znajdują się w całym ciele, się połączyły. Jego dłoń była tak dopasowana do mojej, że aż przez chwile myślałam, że Ktoś u góry robi ludzi na wymiar. <br />
<br />
- Jaki kolor byłby najodpowiedniejszy? - zapytał, gdy stanęliśmy na środku eleganckiego sklepu o nazwie 'Elegant'<br />
<br />
Przełknęłam ślinę, bo w gardle uformowała mi się gulka. Odchrząknęłam i stanęłam jak na baczność. <br />
<br />
- Moim zdaniem szary. <br />
<br />
- Czemu? - zapytał zainteresowany moją decyzją.<br />
<br />
- Podkreśli twoje oczy... - odpowiedziałam zanim ugryzłam się w język. Cholera - ... No i... Sprawisz wygląd poważnego biznesmena, który... będzie na luzie? - bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. <br />
<br />
Jestem z tych osób, które na poczekaniu nie umieją wybrnąć szybko ze swej upokarzającej sytuacji. Taka jestem i właśnie teraz zaczęłam samą siebie przeklinać w myślach. Jaka ja durna...<br />
<br />
Nieznajomy zaczął się śmiać. <br />
<br />
- Bardziej odpowiada mi stwierdzenie, że podkreśli moje cudowne oczy. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.<br />
<br />
Zaraz, zaraz. Ja nie powiedziałam, że ma cudowne oczy. On sobie to wymyślił i dodał. Prawda? <br />
<br />
- Ja nie powiedziałam, że cudowne. - odparłam cicho.<br />
<br />
- Uważasz w takim razie, że mam brzydkie? - uniósł brew i się zaśmiał ponownie.<br />
<br />
Cholera, na to pytanie mu nie odpowiem. Znając siebie, niedługo będę musiała schować głowę w piasek i zejść pod ziemie. Nagle poczułam, że me policzki płoną. Cholera.<br />
<br />
Rozejrzałam się po sklepie, aby znaleźć jakąś wymigującą odpowiedź. Zauważyłam idealny szary garnitur z daleka. Idealny do zmienienia tematu.<br />
<br />
- Może ten? - pokazałam palcem, a on spojrzał w tamtą stronę. <br />
<br />
- Aby sprawdzić, trzeba przymierzyć - odpowiedział i pociągnął mnie za sobą.<br />
<br />
Nieznajomy zawołał sprzedawczyni, która szybko przybiegła. Dopiero teraz zauważyłam, że przygląda mu się z takim porządaniem, że aż z miłą chęcią bym ją wyśmiała. Tępota ludzka zauważając piękno zewnętrzne. <br />
<br />
Powiedział jej, że chce mieć garnitur na wymiar i pokazał jej ten krój, który mu wybrałam. Ona pobiegła szybko po miarkę i nakazała, abyśmy podeszli do przymierzalni i ona zmierzy jego wymiary. Spojrzał się na mnie.<br />
<br />
- Potowarzyszysz mi, prawda? - zapytał z uśmieszkiem. Cholera, ma go wyćwiczony do perfekcji. <br />
<br />
- Zwariowałeś chyba. - odparłam lekko zdenerwowana. Nie zamierzam go oglądać, jak jakaś typiara go dotyka, a on się nią jara. Obrzydliwe...<br />
<br />
- Czemu? Obiecałaś mi towarzyszyć i wybrać odpowiedni.<br />
<br />
- Ale to się nie wiąże z tym, że muszę cie non stopen oglądać. <br />
<br />
- Wiąże się, wiąże - uśmiechnął się i znowu mnie pociągnął w stronę przymierzalni. <br />
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
Stał na niewysokim, brązowym podeście a dookoła były lustra. Mała blondyneczka z miarką zmierzała jego bicepsy zajarana, a on tylko patrzał się na mnie w odbiciu. <br />
<br />
- Mógłbyś przestać? - zapytałam poirytowana.<br />
<br />
- Przestać z czym? - uniósł brew.<br />
<br />
- Z gapieniem się. <br />
<br />
- Nie lubisz, jak ktoś Ciebie podziwia? - zapytał ze zdziwieniem. <br />
<br />
Na me policzki wpłynęły zdradzieckie rumieńce. Spuściłam głowę speszona i zaczęłam bawić się swoją czarną bransoletką. <br />
<br />
- Nie. - powiedziałam cicho. <br />
<br />
- Dziwne, powinnaś do tego przywyknąć. - podniosłam głowę, aby sprawdzić czy przestał się patrzeć. Oczywiście tego nie zrobił i nadal przenikał mnie wzrokiem. Poczułam się naga. Nawet nie wiem czemu...<br />
<br />
Jasnowłosa kobietka teraz uklękła i zmierzyła jego obwód w pasie. Nawet na nią nie spojrzał mimo, że wszystkie swoje ruchy robiła tak seksownie, jakby chciała się wpakować do jego łóżka. Prychnęłam z pogardą. <br />
<br />
- Co Cie tak bawi? - zagaił ze śmiechem.<br />
<br />
- Nic. - odparłam zbyt szybko i znowu spuściłam głowę. <br />
<br />
- No dobrze. - odezwała się sprzedawczyni i wstała - Na Pana szczęście chyba mamy idealny rozmiar garnituru. Zaraz przyniosę. - powiedziała i pognała w kierunku wieszaków. <br />
<br />
Nieznajomy uniósł brew, jakby był czymś zdziwiony. <br />
<br />
- O co ci chodzi? - zapytałam. <br />
<br />
- Nic. - odparł i odwrócił ode mnie wzrok. Zszedł z platformy i podszedł do mnie - Jaki lubisz kolor? - zapytał znienacka. Wstałam zszokowana tym pytaniem i cofnęłam się krok w tył, bo nasze twarze były za blisko siebie. Wpadłam na krzesło i musiałam przytrzymać się ściany. <br />
<br />
- Różne. W zależności. - powiedziałam cicho. <br />
<br />
- Od czego? <br />
<br />
- Od nastroju, sytuacji. <br />
<br />
Kiwnął powoli głową i nadal przenikał mnie wzrokiem. Od tego intensywnego spojrzenia zakręciło mi się w głowie i wbrew sobie usiadłam. Serce waliło mi jak oszalałe, jakbym właśnie przebiegła maraton. <br />
<br />
- Podaj swój adres. - powiedział i wyjął z kieszeni spodni swój telefon. <br />
<br />
- Po co Ci? - zapytałam zdziwiona.<br />
<br />
- No chyba muszę Ci przesłać suknię na tę imprezę charytatywną. <br />
<br />
- Co?! Ja nigdzie nie idę!<br />
<br />
- Jak to nie? A jak sprawdzisz ile wyłożę kasy? - zaśmiał się.<br />
<br />
- Uwierzę na słowo? - odpowiedziałam pytaniem. Od razu spojrzał na mnie z powagą i przechylił głowę marszcząc brwi.<br />
<br />
- Słucham? - otworzył lekko usta, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymał. <br />
<br />
- Uwierzę ci na słowo. - powtórzyłam.<br />
<br />
- Nie lubisz mnie, a mi uwierzysz? O niee... -sprzeciwił się i pokręcił głową - Musisz zobaczyć, aby się przekonać, że nie jestem takim draniem, za jakiego mnie masz.<br />
<br />
- Słucham? - zapytałam tym razem ja.<br />
<br />
- Wiem za kogo mnie uważasz. I to bezpodstawnie. - patrzył na mnie uważnie - Dobra. Może zaczniemy od początku. Ok? <br />
<br />
Nie odpowiedziałam, bo nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Zanim się zorientowałam, stanęłam na nogi i złapałam jego rękę, którą właśnie wyciągnął przed siebie.<br />
<br />
- Jestem Ashton. <br />
<br />
- Rebecca - przedstawiłam się i patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana.<br />
<br />
- Zechcesz pójść ze mną na imprezę charytatywną? <br />
<br />
- Nie mam pieniędzy - oznajmiłam cicho.<br />
<br />
- Ja mam. Ja stawiam. Ja ci wszystko kupię. <br />
<br />
- Nie... - chciałam się sprzeciwić, ale mnie powstrzymał. <br />
<br />
- Proszę. - w jego oczach ujrzałam takie pragnienie, taką prośbę, że aż serce mnie ukuło. <br />
<br />
Stałam nadal zahipnotyzowana i zamiast myśleć nad jego propozycją, zapatrzyłam się w jego cudowne, szare oczy, którymi przenikał całe moje ciało. Kiwnęłam lekko głową, a on delikatnie się uśmiechnął. Spojrzałam się na jego usta, które się przybliżały. Były tak idealne, że czekając na ich dotyk, skręcało mnie w żołądku. Czas spowalniał i czułam się, jakbym czekała w nieskończoność. Poczułam między nami więź, jakby los wyznaczył nam ścieżkę, aby razem nią kroczyć. Nadal trzymałam jego dłoń, po której przeskakiwały teraz iskry, wyładowania energii. <br />
<br />
Kiedy już mieliśmy zatonąć w pocałunku, rozbrzmiała moja komórka. <br />
<br />
Podskoczyłam jak oparzona i wyciągnęłam z kieszeni urządzenie, aby zobaczyć kto dzwoni. O cholera! Zapomniałam o przyjaciółce! <br />
<br />
Spojrzałam na Ash'a, który cofnął się o krok. Widać było, że był tak samo zdziwiony zaistniałą sytuacją, jak ja. <br />
<br />
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wysłuchałam, jak Cassie na mnie krzyczy.<br />
<br />
<br />
_______________________________________________<br />
<br />
No i jak się podoba? Znacie już jego imię (nawet zapomniałam, że go nie nazwałam xd) i pierwszą scenkę mamy zaliczoną. Wiem, że za szybko, ale mam co do tego plany ^<br />
Jeżeli macie ogólnie pytania jakieś, w 'o autorce' macie mój nr gg :) <br />
Nie wiem kiedy dodam następny, ale podejrzewam, że za parę dni. Muszę popracować nad moim drugim blogiem, bo go trochę zaniedbałam :p </span><div>
<span style="font-size: small;"><br />
<strong>A więc komentujcie, obserwujcie :)</strong></span></div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-37055262647456839242013-04-30T08:37:00.000-07:002013-05-02T07:23:56.773-07:00Rozdział 6<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/tf_gPZSDIxI/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/tf_gPZSDIxI&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/tf_gPZSDIxI&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></span></div>
<span style="font-size: small;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
_______________________</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i.pinger.pl/pgr424/bc82ecbf00037074514573d0/918b0134000370744ecfd845.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://i.pinger.pl/pgr424/bc82ecbf00037074514573d0/918b0134000370744ecfd845.jpeg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div align="center">
______________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
- Cassie, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł. - powiedziałam do niej i położyłam tusz do rzęs koło lustra, na pułeczce.<br />
<br />
- Kochana, jak ty nie chcesz sobie coś kupić, ja sobie kupię. Muszę jutro mieć coś ładnego. Wiesz przecież o tym, że przy rozmowie o pracę, muszę nie tylko zabłysnąć inteligencją.<br />
<br />
- Nigdy nią nie zabłyśniesz, wiesz o tym, prawda? - zaśmiałam się, a ona szturchnęła mnie łokciem.<br />
<br />
- Nie ważne! Jestem dobrą aktorką, a więc potrafię udawać. - Spojrzała na mnie i mnie zmierzyła ze śmiechem - Nie to co ty.<br />
<br />
- Bardzo śmieszne - zagilgotałam ją szybko pod rzebrami i wybiegłam z łazienki, aby mi nie oddała.<br />
<br />
- Już nie żyjesz. - odparła ze śmiechem i zaczęła mnie gonić.<br />
<br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
- No chyba ci wystarczy ta grafitowa spódnica, biała koszula galowa, oraz oczywiście czarne szpilki - oznajmiłam zmęczona zakupami. Ona na odpowiedź prychnęła śmiechem.<br />
<br />
- Jak na dziś, to mi wystarczy. Nie cieszysz się z kupna tej żółtej sukienki, którą ci wybrałam? - zapytała zdziwiona.<br />
<br />
- Nic takiego nie mówiłam, że mi się nie podoba. <br />
<br />
- Z twojego nastroju wywnioskowałam...<br />
<br />
- Jestem po prostu zmęczona zakupami, Cassie - odparłam i zatrzymałam się na chwilę spojrzałam w górę. <br />
<br />
Dach w galerii był przezroczysty, przez co było widać niebo pełne gwiazd. Zawsze lubiłam patrzeć w niebo nocą, w szczególności w tak bezchmurną, jak dzisiejsza. Kiedy byłam mała zawsze myślałam, że te białe plamki to planety, na których mieszkają inni ludzie, a księżyc był nocnym słońcem, który oświetlał drogi kierowcom. <br />
<br />
- Możemy coś zjeść? - zapytała przyjaciółka, wyrywając mnie ze wspomnień - Może tutaj usiądziemy i zamówimy pizze?<br />
<br />
Odwróciłam się w kierunku, na który pokazywała palcem. Mała restauracja, która prawie we wszystkim miała elementy czerwonego koloru. Wzruszyłam ramionami i przysiadłyśmy przy drewnianym stole z biało-czerwonym obrusem.<br />
<br />
- Capriciossa? - Zapytała, wybierając pizze z menu. Pokiwałam głową i złożyłyśmy zamówienie kelnerowi, który do nas podszedł. <br />
<br />
Oparłam się łokciem o blat stołu, kładąc brodę na dłoni i zmrużyłam oczy kiedy poczułam, że moje powieki nagle stały się ciężkie. Byłam tak zmęczona nie tylko tym ostatnim snem, ale także po bezsensownych zakupach, na które akurat dziś nie miałam ochoty. Z miłą chęcią położyłabym się teraz spać do swojego ciepłego łóżka.<br />
<br />
Wszelkie dźwięki stały się nagle głuche, a obraz się zamazał. <br />
<br />
Przed oczami nagle pojawiła mi się znajoma, męska postać na białym tle. Wszystko zniknęło, razem z ludźmi, którzy wcześniej kręcili się koło mnie, oraz nie było już mojej przyjaciółki, która siedziała naprzeciw. Stał tylko ciemny mężczyzna, który nadal był niewyraźny. Byłam ciekawa kim on jest. Zrobiłam krok w jego stronę i zobaczyłam, że zamiast siedzieć, ja stoję. Sylwetka zdawała się przybliżać w moim kierunku, a więc stwierdziłam, że nie będę przyspieszać naszego spotkania. Stałam, a serce waliło mi boleśnie, jakbym czekała na śmierć. Facet nadal był zamazany, lecz po chwili dotarły do mnie słowa echem, które właśnie teraz wypowiedział. <br />
<br />
-<i> Nie igraj z przeznaczeniem, szkrabie. </i><br />
<i>
</i><br />
Szkrabie? Tylko jedna osoba tak mi mówiła i to dawno temu. Oddech miałam niemiarowy i krótki. Przez stres nie mogłam złapać głębokiego wdechu. Mężczyzna się przybliżał coraz bardziej, aż w końcu do mego umysłu trafiła informacja, kim on jest. Łzy zaczęły mi nagle płynąć. Zauważając to nie próbowałam nawet powstrzymać swoich emocji. Zaczęłam szlochać głośno z radości, ale jednocześnie ze smutku. Obie emocje były powiązane ze sobą w tym momencie, a tęsknota zapanowała moje serce, które teraz uniemożliwiło mi przez chwilę oddychanie. <br />
<br />
- Tatusiu? - wypowiedziałam w końcu i się obudziłam, gdy ktoś mnie szarpnął. <br />
<br />
- Cholera, Rebecco! - przyjaciółka stała obok mnie - Przysnęłaś na 2 minuty, a już płaczesz! <br />
<br />
- Wybacz. - otarłam łzy - Muszę iść do toalety. - wstałam i ominęłam ją. Widać było, że zdziwiłam ją tą informacją, ale nic nie mówiła i jedyne co, to usiadła patrząc, jak się oddalam.<br />
<br />
WC było oczywiście na drugim końcu galerii. Nie pomyśleli o tym, że przy restauracji powinni jeszcze jedną umieścić. A co by się stało gdyby ktoś, po wypiciu dużej ilości alkoholu, <u>nagle</u> zachciałoby mu się siusiu? Oczywiście zrobiłby w gacie i z tym by się wiązało upokorzenie, oraz wydatki na czyszczenie podłogi, krzesła lub czegoś innego. <br />
<br />
Ale cóż, jest jak jest i teraz muszę przejść kawał drogi, aby skorzystać z minutowej toalety. <br />
<br />
Schowałam ręce w kieszenie jeansów i spojrzałam się na wystawy milionych sklepów. Prawda jest taka, że we wszystkich była ta sama kolekcja, lecz z innymi dodatkami. Wszyscy projektanci zgapiali po sobie a ci, którzy postawili na oryginalność, stali się sławni. Ale następni zgapiarze ściągneli od nich różne elementy, a tym sposobem wracamy do samego początku: wszędzie była ta sama kolekcja, lecz z innymi dodatkami. <br />
<br />
Nagle ktoś walnął mnie barkiem, odwracając mnie o 180 stopni. <br />
<br />
Spojrzałam się na sprawcę i od razu przeklnęłam. No a jakby inaczej...<br />
<br />
- Zaraz ci zabiorę ten cholerny telefon i wyrzucę do kosza, ślepoto! - warknęłam na niego. <br />
<br />
- Doris, muszę kończyć - powiedział do słuchawki, patrząc się na mnie i po chwili się odłączył - Cholernie przepraszam ponownie. - uśmiechnął się. <br />
<br />
- Ile mnie będziesz przepraszał?! Nie wolisz patrzeć na drogę i mieć z głowy te głupie słowo?!<br />
<br />
- Głupie słowo? - zapytał zdziwiony, a zarazem rozbawiony. <br />
<br />
- No! W końcu jak przepraszasz, to starasz się nie popełniać tego samego błędu!<br />
<br />
- Ale mi się podoba, jak na siebie wpadamy. - powiedział to takim seksownym głosem, że aż nogi mi zmiękły. Postarałam się utrzymać równowagę i odkaszlnęłam. <br />
<br />
- Nie interesuje mnie, co ci się podoba. - powiedziałam, próbując zachować normalny ton głosu. <br />
<br />
- Szkoda. - rzekł, a po chwili spojrzał tuż za mną, na sklep - Wiem, że mnie nie lubisz, ale mam do ciebie pytanie. Czy byś mogła potowarzyszyć w zakupach? Nie bardzo znam się na modzie, zazwyczaj ktoś za mnie kupuje.<br />
<br />
- Mamusia? - zapytałam wbrew sobie. On się zaśmiał. <br />
<br />
- Nie, pracownicy albo... Z resztą nie ważne. Za dwa dni mam imprezę charytatywną i muszę dobrze wyglądać...<br />
<br />
- No tak. Odpicowany za dwa miliony, a na cel charytatywny wyłożysz tylko stówę. - znowu się zaśmiał. Nie wiem co go tak rozśmiesza, ale muszę przyznać, że mogłabym oglądać godzinami ten śmiech. Pewnie nieźle ma wyćwiczony przy pogawędkach z laluniami. <br />
<br />
- Wyłożę dużo więcej, możemy się założyć. Ale wracając do tematu... - przenikał mnie swoim szarym wzrokiem, aż coraz bardziej słabo mi się robiło - Byś mogła pomóc mi wybrać? Mogę Ci zapłacić. <br />
<br />
Że co? On znowu uważa, że jestem materialistką? O nie...<br />
<br />
- Nie będziesz mi płacił! - warknęłam z oburzeniem. <br />
<br />
- No dobra. To pójdźmy na kompromis. Ty pomożesz mi wybrać garnitur, a ja dam na cele charytatywne tyle, ile będziesz chciała, abym dał. - uśmiechnął się i wysunął rękę w geście zakładu.<br />
<br />
Kusząca propozycja. Może się opłacić. Ale to nie zmienia faktu, że musiałabym spędzić z nim więcej czasu, niż zdołałabym wytrzymać. <br />
<br />
Ale w końcu cele charytatywne są ważniejsze, niż mój egoizm. <br />
<br />
Złapałam jego rękę, a on szerzej się uśmiechnął. <br />
<br />
Dobra, tym razem wygrał. <br />
<br />
<br />
_____________________________________<br />
<br />
Przepraszam za trochę nudny rozdział i zapewne błędy jakieś się pojawiły. <br />
Chciałam dzisiaj dodać trochę, bo nie wiem, kiedy będę miała czas wstawić następny. <br />
Dzisiaj brat ma urodziny, a to się równa domówka :D<br />
<br />
Chciałabym was jeszcze poinformować, że 'Serce Śmierci' ma nowy rozdział :) <br />
Dziękuję za wszystkie komentarze i wiernych czytelników. <br />
A Ci, którzy się popłakali na poprzednim rozdziale - ja także w tym momencie płakałam, gdy pisałam. Cieszę się, że dałam wam swoje odczucia :D<br />
<br />
<strong>Komentujcie, obserwujcie</strong> - to chyba klasyka :) <br />
</span>Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-17190034311280320902013-04-28T11:13:00.001-07:002013-05-02T07:24:17.728-07:00Rozdział 5<i><span style="font-size: small;"><br />
</span></i><br />
<i><span style="font-size: small;"></span></i><br />
<i><span style="font-size: small;"></span></i><br />
<i><span style="font-size: small;"></span></i><br />
<div align="center">
</div>
<i><span style="font-size: small;">
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/0G3_kG5FFfQ/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/0G3_kG5FFfQ&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/0G3_kG5FFfQ&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
____________________________</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQbtPTw21L1pyDtI2D0TYi7p5MYSAmTvDAQirPQpT5W6fug_tVs9JqqabGft6oBWli24TSlHOqeJ9pLfcdLDIVPbPUgtV9WucIbz9d8FDXaGXBdDEvTCCz8RLba0KsTdIPS85rjyYdhG8P/s1600/chlopiec-dziewczynka-roza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQbtPTw21L1pyDtI2D0TYi7p5MYSAmTvDAQirPQpT5W6fug_tVs9JqqabGft6oBWli24TSlHOqeJ9pLfcdLDIVPbPUgtV9WucIbz9d8FDXaGXBdDEvTCCz8RLba0KsTdIPS85rjyYdhG8P/s400/chlopiec-dziewczynka-roza.jpg" width="400" /></a></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
_______________</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Złapałam się za rączkę mojej mamusi, która spojrzała na mnie i od razu się uśmiechnęła. Wyglądała jak aniołek, tylko że bez skrzydeł i tego okrągłego, złotego nad głową. Moja babunia dużo mi czytała o aniołkach, aż w końcu sama dołączyła do nich. Tak bardzo za nią tęsknie, ale czasem widuję ją w swoich snach. Mamusia mi mówi, że zawsze nade mną będzie czuwać i że zawsze będzie obok mnie. Cieszę się z tego, że nigdy mi jej nie zabraknie.<br />
<br />
Tatko w czarnym garniturze podbiegł do nas i pokazał nam, że w dłoni trzyma trzy bilety.<br />
<br />
- Co tak późno, skarbie?- zapytała mamusia. Miała bardzo śliczną, srebną suknie aż do samej ziemi i spięte, marchewkowe włosy w kok. <br />
<br />
- Wybaczcie, nie mogłem znaleźć biletów w samochodzie - podszedł, pocałował mnie w czółko(co bardzo lubię) i cmoknął mamę w usta. Złapał mnie za rączkę i podeszliśmy w trójkę do kasy. Podał dziwnemu panu bilety i weszliśmy za jakąś czerwoną, grubą firanę. Zapadła chwilowa ciemność i ścisnęłam mocniej ich dłonie.<br />
<br />
- Mamusiu, tatusiu. Ja się boję - powiedziałam szeptem. Poczułam, jak silne ramiona uniosły i objęły mnie.<br />
<br />
- Nie bój się, kochanie - powiedział mi tatuś do ucha - Nic Ci nie grozi. Jesteśmy z Tobą.<br />
<br />
- Właśnie kochanie, gdy jesteś z nami, nic Ci nie grozi - dodała mamusia. <br />
<br />
Uścisnęłam mocniej tacie szyję i patrzałam, jak ciemność zamienia się delikatnie w jasność. Zmrużyłam oczy, a po paru sekundach zauważyłam coś, co przyciągnęło moją uwagę. Tata obrócił mnie w stronę wielkiej sali, aby pokazać mi bardzo duże pomieszczenie, z wieloma fotelami. Ale nie takimi, które mamy w domu i na którym tata codziennie rano czyta gazetę, a ja oglądam obrazki. Kiedyś nauczę się czytać, mamusia obiecała mnie niedługo nauczyć.<br />
<br />
Nagle poczulam, że stoję na ziemi, a tatuś ponownie łapie mnie za rączke.<br />
<br />
- Margarett, pójdziesz teraz na swoich nóżkach, dobrze? - zapytał mnie. Pokiwałam głową i się do niego uśmiechnęłam. Wskazał mamie miejsce, gdzie powinniśmy usiąść. Pokierowała nas, zwracając uwagę na jakieś cyferki, które są wszyte w materiał fotela. W końcu, przechodząc przez prawie pół pomieszczenia, usiedliśmy na miejscach. <br />
<br />
Teatr był ogromny. Po raz pierwszy byłam w takim miejscu. Rodzice często tu przychodzili, ale zostawiali mnie zawsze pod opieką babci w domu. Ale tym razem powiedzieli, że jestem już dostatecznie dużą dziewczynką, abym mogła się wybrać z nimi.<br />
<br />
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na wszystko uważniej. Scena, na której będą grali aktorzy była zasłonięta czerwoną, grubą kurtyną. Byłam ciekawa, czy ćwiczyli teraz role, czy wygłupiali się w swoim pomieszczeniu. Jak będę już starsza, chciałabym grać w teatrze. Rodzice dużo mi mówili na temat tych spektakli i opowiadali mi czasem scena, po scenie jak to wszystko wygląda.<br />
<br />
Cóż, teraz będę mogła się przekonać. <br />
<br />
Mama usiadła po środku nas, a dookoła zaczęli się zlatywać ludzie. Jak na rok 1930 coraz więcej ludzi przychodziło do teatru z dziećmi, pełnymi rodzinami. Uśmiechałam się do wszystkich, którzy zaszczycili mnie swoim spojrzeniem. Każdy w oczach miał iskrę szczęścia z powodu przybycia. <br />
<br />
Mimo młodego wieku wiedziałam, jak świat wygląda zewnętrznie i wewnętrznie. Urodziłam się z ogromną intuicją. Mama zawsze śmiała się ze mnie, kiedy doradzałam tacie w pracy. A kiedy babcia jeszcze żyła, zawsze rozmawiałam z nią na dorosłe tematy. <br />
<br />
Tak więc wiedziałam, że ludzie przychodzą tutaj aby się wyrwać od szarej codzienności. Aby złączyć rodzinę, oraz pogodzić się z jej członkami. Nie każdy ma szczęśliwe życie, tak jak my. Nie każdy jest zadowolony z niego, nie każdy szuka drugiej strony monety. A więc taka smarkula jak ja może powiedzieć już teraz, że kiedy jesteś w kompletnym dołku to się nie martw. Aby spaść niżej, najpierw musisz się podnieść. A żeby się podnieść, musisz najpierw spaść. <br />
<br />
- Wolne? - zapytała młoda kobieta, w wieku mniej więcej mojej mamy. Była strasznie śliczna. Miała blond włosy, a jej towarzysz był brunetem. Uśmiechnęłam się do nich, a oni odwzajemnili gest. <br />
<br />
- Oczywiście. Proszę usiąść. - odpowiedziała mamusia. <br />
<br />
Podziękowali i rozsiadli się. Zza pleców wysokiego mężczyzny wyszedł nieśmiały, młody brunecik, który powoli potruptał ze spuszczoną głową w moim kierunku i usiadł obok mnie.<br />
<br />
Patrzałam na niego radosna, a on tylko splutł swoje palce i spuścił wzrok na swoje buty. Miał duże, ciemne oczy po tacie, a usta i nosek po mamusi. Był strasznie słodki, aż chciałam go natychmiastowo uściskać. Ale jedyne co mnie przejmowało to fakt, że był za bardzo blady. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, a on z przestrachem na mnie spojrzał.<br />
<br />
- Cześć. Jestem Margarett, a ty? Przyjaciele mówią do mnie Margi. <br />
<br />
Patrzał się na moją dłoń, jakby bał się, że go czymś zarażę. Po chwili jednak nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i uścisnął moją rękę.<br />
<br />
- Patrick. - powiedział krótko.<br />
<br />
- Ile masz lat?<br />
<br />
- Dziewięć - odpowiedział i nie spuszczał ze mnie wzroku. Po chwili dodał - A Ty? <br />
<br />
- Siedem i pół. Niedługo skończę osiem. - uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił gest jakby nagle się rozluźnił - Pierwszy raz jesteś w teatrze?<br />
<br />
- Tak, rodzice mi w końcu pozwolili iść ze sobą. - oznajmił z dumą.<br />
<br />
- Moi też! - aż podskoczyłam z zachwytu. - Będziesz chciał się ze mną później pobawić? <br />
<br />
- Z wielką przyjemnością - odparł i się uśmiechnął. Z radości pocałowałam go szybko w policzek, na co on się zdziwił. <br />
<br />
Po chwili rodzice nas uciszyli, gdy światło zgasło i wielka kurtyna powędrowała do góry. <br />
<br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
Jestem taka szczęśliwa! Dzisiaj powinnam dostać list od Patricka. Napisałam do niego parę dni temu po tym, jak pobawiliśmy się ze sobą po wyjściu z teatru, kiedy rodzice wymienili się adresami zauważywszy, jak bardzo się dogadujemy. Mamusia mi o tym powiedziała, bo była szczęśliwa, że znalazłam sobie przyjaciela.<br />
<br />
A więc w liście, który tatuś napisał, a ja mu dyktowałam napisałam, że chciałabym się z nim spotkać. Bym pokazała mu moją kolekcję porcelanowych laleczek i moje kochane drzewo, które zasadziłam kiedyś z babcią. Jest już w miarę duże, a za parę lat będzie ogromne! Dodałam jeszcze, że bardzo chciałabym móc się z nim przyjaźnić i że kiedyś w pokoju gościnnym mógłby się zatrzymać na noc. W ten sposób więcej czasu razem spędzimy. <br />
<br />
W nocnej koszuli zbiegłam po schodach do salonu, gdzie siedzieli już moi rodzice. Na mój widok stanęli na baczność, a mina zmieniła się na smutną.<br />
<br />
- Wstałaś już kochanie? - zapytała mamusia. Ja jednak nie zamierzałam rozwijać tej codziennej pogawętki. <br />
<br />
- Przyszedł list?! Przyszedł list?! - zapytałam podekscytowana. Dorośli zamienili ukradkowe spojrzenia i długo mi nie odpowiadali. Kiedy już stanęłam obok nich, ciągle czekałam na odpowiedź, aż się cała trzęsłam. W końcu ojciec odetchnął ciężko i usiadł zrezygnowany.<br />
<br />
- Kochanie...- zaczął - Musimy porozmawiać. <br />
<br />
- O czym? - zapytałam zainteresowana i przysiadłam obok niego. <br />
<br />
- Dostaliśmy od jego rodziny list, ale... - jego ton głosu był straszny i zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma dobrej nowiny. Czułam, że nie powinnam wogóle słuchać tego co mówi. Ta nowina miała mnie przytłoczyć - ... ale nie napisali nic radosnego.<br />
<br />
- To znaczy? - zapytałam smutno. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. <br />
<br />
- Kochanie... Napisali, że... - zaczął tatuś, ale znowu ciężko westchnął i pokręcił z rezygnacją głową - ... Tak mi przykro córciu. Twój przyjaciel miał chore serce. Takim się urodził. Napisali, że po powrocie do domu z teatru, jego serduszko przestało bić i przeniósł się do aniołków. <br />
<br />
Dopiero teraz, kiedy podniosłam głowę zobaczyłam, że znajduję się na huśtawce w ogródku cała zapłakana. Przeniósł się do aniołków... Tak jak moja babcia. Następna osoba, która była mi bliska odeszła. Czułam, że zabrał ze sobą moje serce. W klatce piersiowej czułam pustkę, oraz intensywny ból, który można by było wywnioskować skradzionym serduszkiem. <br />
<br />
Łzy lały się, lały... Aż wkońcu zdałam sobie z tego sprawę, że siedzę na ziemi i wydrapuję intensywnie ziemię, zostawiając wielkie ślady, dołki, z których wiem, że się już nigdy nie podniosę.<br />
<br />
Zabrał moje serce...<br />
</span></i><span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"> Nagle poczułam, że jestem cała mokra. Otworzyłam szeroko oczy łapiąc powietrze. Nade mną stała przestraszona przyjaciółka, z pustym wiadrem. <br />
<br />
- Cholera, Ri! - rzuciła kubeł, który odbił się echem o podłogę. Podbiegła do mnie i wzięła mnie w objęcia. - Nie mogłam cie dobudzić. Usłyszałam twój płacz, a gdy wbiegłam zobaczyłam, że wiercisz się na łóżku, jakby ktoś cie krzywdził. Nie mogłam cie dobudzić, nie mogłam... Tak się wystraszyłam. <br />
<br />
Spojrzałam na siebie i zauważyłam, że cała pościel, moje włosy, oraz ciuchy są przesiąknięte do suchej nitki wodą. Zaczęłam się trząść, chociaż nie wiedziałam czy to z powodu zimna, czy emocji, które nadal mną targały.<br />
<br />
- Przepraszam za wodę. Na nic lepszego nie mogłam wpaść. <br />
<br />
Wtuliłam się w nią mocniej i zaczęłam powoli opowiadać swój sen.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
___________________________________________________<br />
<br />
<br />
Straciłam dzisiaj wiarę w siebie, nie miałam weny, oraz postanowiłam zrobić sobię przerwę z pisaniem. Ale po długim zastanowieniu stwierdziłam, że byłoby to głupie :)<br />
A więc z nienacka wena przyszła, chociaż nie mam bladego pojęcia czy mi to wyszło :)<br />
<br />
Dziękuję za nominacje, dziękuję za wszystko ! Za komentarze, <u>uwagi </u>(które biorę do serca i staram się poprawić), oraz za obserwowania. Dziękuję, dziękuję. Nie wiecie nawet ile to znaczy ;*<br />
<br />
No więc następna sprawa jest klasyką : <strong>Komentujcie, obserwujcie, polecajcie.</strong><br />
Niedługo postaram się wkleić następną część :) Chociaż nie wiem jak tam z czasem, bo bratankiem się teraz będę zajmować :) <br />
<br />
Jeszcze dwa dni i majówka <3 ;3<br />
<br />
</span>Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-67374311323993164062013-04-27T00:44:00.000-07:002013-04-27T05:42:44.092-07:00Versatile Blogger Award <div style="text-align: center;">
<strong>Siemka, siemka! :)</strong> </div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
A teraz przerwa w opowiadaniu, bo dostałam nominację do</div>
<div style="text-align: center;">
<strong>Versatile Blogger Award. </strong><br />
<strong>(tak nawiasem mówiąc, dzisiejszego dnia już trzecia nominacja!:) )</strong></div>
<div style="text-align: center;">
Czytałam w necie o tym i nie znalazłam zbyt wiele informacji :D</div>
<div style="text-align: center;">
Jedyne co, to można przetłumaczyć jako:</div>
<div style="text-align: center;">
Uniwersalna Bloggerska Nagroda.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHHjSUlDQG-_H3XXhdcQg-OKswcCj9KpsRqaWg-tACXcp_X2TqIbUs2eQ59Y3-kxSZZXjIBARcujXY1kt0hShbN0km4voseArmSjgzBD5Glfl6ygVxx1ZZSgBC5o9EDMxTE9GGn6exdHk/s320/versitle-blogger.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHHjSUlDQG-_H3XXhdcQg-OKswcCj9KpsRqaWg-tACXcp_X2TqIbUs2eQ59Y3-kxSZZXjIBARcujXY1kt0hShbN0km4voseArmSjgzBD5Glfl6ygVxx1ZZSgBC5o9EDMxTE9GGn6exdHk/s320/versitle-blogger.jpeg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
A oto zasady:</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
1. Podziękować
nominującemu blogerowi u niego na blogu.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
2. Pokazać nagrodę
Versatile Blogger Award u siebie na blogu.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
3. Ujawnić 7 faktów
o sobie.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
4. Nominować<strong> min.</strong>7
blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
5. Poinformować o
tym fakcie autorów tych blogów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
__________</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
A więc zaczynając :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dziękuję bardzo za nominację od <a href="http://katyandkaty.blogspot.com/" target="_blank">Kasi :)</a></div>
<div style="text-align: center;">
Się zdziwiłam, że mnie nominowałaś :) <br />
<br />
Dziękuję także za drugą nominację od <a href="http://przeznaczeniezakazane.blogspot.com/" target="_blank">Caroline Love.</a><br />
Się zdziwiłam, że dostałam drugą :D<br />
<br />
NO I DZIĘKUJĘ za nominację od <a href="http://szyrwa.blogspot.com/" target="_blank">Szrywy</a> :)<br />
Jak zobaczyłam trzecią nominację, strasznie się zdziwiłam.<br />
<br />
<strong><u>DZIEKUJĘ BARDZO WAM!</u></strong> <br />
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
7 faktów o mnie? Hm. Będzie trudno :D</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<strong>1. Boję się ciemności.</strong> I to strasznie. ALE lepiej się czuję w ciemności, niż na świetle. Dlatego, gdy już zapada zmrok, nie włączam światła. No chyba, że moi bracia, lub moja mama już mnie ochrzanią i będą gderali 'Znowu po ciemku siedzisz?!' 'Popsuje Ci się wzrok w takich ciemnościach. Zapal przynajmniej lampkę' :)</div>
<div style="text-align: left;">
<strong>2. Pierwsze moje opowiadanie</strong>, które pamiętam, że napisałam było na komputerze w wieku jakoś 6-7lat o ufoludku. :) Niestety, tego komputera starego już nie mam, laptopa na którego zgrałam tamtą beznadziejną historię też nie mam. Mam tylko pojedyńcze fragmenty zapisane w głowie xd Jakaś dziewczyna miała zostać księżniczką, czy coś tego typu. Była wyróżniona i dlatego mini zielony ufoludek do niej zawitał. </div>
<div style="text-align: left;">
<strong>3. Nienawidzę ryb.</strong> Nienawidzę ich jeść i dotykać.<strong> Brzydzę się także</strong> wszystkimi owadami, robalami. W tym pająki, czy też biedronki xd Jeżeli jadę z braćmi nad jezioro łowić ryby, oni nabijają dzikuna na haczyk, ja rzucam do wody, kiedy będę miała w końcu branie (zazwyczaj jak łowię, mam większe połowy niż moi starsi bracia) i wyciągam rybę. Podaję ją braciom, oni ściągają rybę z haczyka, nabijają nowego dzikuna i sytuacja ciągle się powtarza :) </div>
<div style="text-align: left;">
<strong>4. Opowiadanie 'drzwi przeznaczenia' powstało</strong>, kiedy jeszcze ciągle pisałam 'serce śmierci'. Byłam z mamą w media markt, a gdy czekaliśmy na przystanku (z 30minut) gadałam sama do siebie (mama się ze mnie śmiała, bo chodziłam w kółko i ludzie na mnie się dziwnie gapili, jak sama do siebie gadałam i próbowałam skleić fabułę na nowe opowiadanie, wyrzucając nudne pomysły). Zdecydowałam się na coś nietypowego: w końcu mało jest książek, które właściwie opowiadają o realnym świecie, a główni bohaterowie nie widzą magii, która krąży wokół nich.Tak jak jest w naszym życiu :) No i w końcu kończąc tą wypowiedź: Z moją przyjaciółką<u> </u><em><u>blondii</u> </em>pojechałyśmy nad jezioro i opowiedziałam jej swój pomysł na fabułę. Doszły pewne poprawki, a gdy sama jeszcze próbowałam napisać początek, doszły następne :)</div>
<div style="text-align: left;">
<strong>5. Kiedy źle się czuję</strong>, jestem chora, albo moje zdrowie dąży do tego, że niedługo muszę się glebnąć do łóżka i leżeć tam przez tydzień, to sprzątam. Tak, sprzątam. Wtedy, kiedy mama wróci z pracy i zobaczy, że mieszkanie aż cuchnie CIFem, a lustra lśnią, mówi 'jesteś chora?', albo 'dobrze się czujesz?'. Nie jestem oczywiście bałaganiarą. Lubię porządek, ale nie lubię przesadnego. Ale właśnie gdy sprzątam, wszystko lśni. :) co do choroby - choruję baardzo żadko, a jeżeli już mnie coś dopadnie, choruję na coś ciężkiego. A od 8 lat<strong> nie miałam żadnej</strong> szczepionki : Boję się igł, strzykawki, oraz widoku krwi. A co najlepsze? Mniej choruję niż wy :) </div>
<div style="text-align: left;">
<strong>6. Interesuję się</strong> parapsychologią i snami :) Dlatego wpadłam na pomysł, aby powstało takie opowiadanie. Oczywiście mam jeszcze więcej zainteresowań - taniec, gotowanie, rysowanie, malowanie, czytanie, pisanie, KUPOWANIE książek i ciuchów xd, oraz wiele, wiele innych. Ale wypadło mi teraz z głowy, bo właśnie zajmuję się moim bratankiem :D</div>
<div style="text-align: left;">
<strong>7. Chcę ukończyć</strong> jakiekolwiek opowiadanie (najlepiej obecnie dwa) dla paru osób. A przede wszystkim dla mojego zmarłego ojca. Blogger pomaga mi w realizowaniu swoich marzeń, a przede wszystkim czytelnicy, którzy motywują do dalszego działania. <strong>Dziękuję bardzo!;*</strong></div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div style="text-align: center;">
<strong>_________</strong></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
No dobra, to ja się chyba już nagadałam :D</div>
<div style="text-align: center;">
Teraz wasza kolej.</div>
<div style="text-align: center;">
Moja decyzja będzie trudna, bo jest dużo blogów, które mnie </div>
<div style="text-align: center;">
fascynują. Ale liczba jest w prawdzie ograniczona. A więc wybieram najciekawsze.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
(100 lat później)</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
NOMINUJĘ! :) </div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div style="text-align: left;">
<strong></strong> </div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://fantasy-one-direction.blogspot.com/" target="_blank">Sharon Dreams</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://thelastofthetears.blogspot.com/" target="_blank">Clair e</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://love-teen-life.blogspot.com/" target="_blank">Natalia Anonimowa</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://the-wings-to-the-sky.blogspot.com/" target="_blank">Jessica Brzozowska</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://na-drodze-do-szczescia.blogspot.com/" target="_blank">Jaga20098</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://pozaczasem94.blogspot.com/" target="_blank">Devilla</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://liverfrees.blogspot.com/" target="_blank">Liverfrees</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://przeznaczeniezakazane.blogspot.com/" target="_blank">Caroline Love</a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
Dobra, to na tyle.</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
Kolejność przypadkowa i ogólnie to straszny miałam problem z wyborem. </div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
Wszystkie są dla mnie fajne, ale najgorszy jest wybór najlepszych :D</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
No cóż. Przepraszam, jeśli kogoś pominęłam. </div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<strong><u>Jeszcze raz dziękuję za nominację :)</u></strong></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
______________</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<strong>CO DO OPOWIADANIA</strong>.</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
Kończę pisać sen. Nie będzie on za długi, ale jak się</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
domyślacie, niedługo dodam po nim rozdział :) </div>
<div align="center" style="text-align: center;">
A więc wypatrujcie ;* </div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://lorelei.blox.pl/resource/sen.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://lorelei.blox.pl/resource/sen.jpg" width="320" /></a></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div align="center" style="text-align: center;">
Pozdrawiam :) </div>
<div align="center" style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-5223276239779583102013-04-26T07:46:00.002-07:002013-04-28T03:05:06.996-07:00Rozdział 4<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"><div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/lJqbaGloVxg?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
________________</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i.pinger.pl/pgr225/d9fb6a9e000afe4b4e3865b6/sen-kobieta-spiaca.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://i.pinger.pl/pgr225/d9fb6a9e000afe4b4e3865b6/sen-kobieta-spiaca.jpg" width="320" /></a></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
___________________</div>
<br />
<br />
<br />
Spojrzałam na zegarek i od razu się zdziwiłam, bo była godzina 10.00. Nigdy tak późno nie wstawałam, nawet gdy chodziłam spać tak pijana, jak wczoraj. <br />
<br />
Wygramoliłam się z kołdry i stanęłam na równe nogi. Głowa bolała mnie przez kaca, a światło raziło mnie w oczy. Podeszłam do okna i zasłoniłam żaluzje. No, teraz lepiej - pomyślałam sobie. <br />
<br />
Wyszłam z pokoju i powędrowałam korytarzem do kuchni. Koniecznie muszę wypić kawę i łyknąć jakieś tabletki przeciwbólowe. Kiedy weszłam do pomieszczenia, ku mojemu zdziwieniu siedziała już tam moja przyjaciółka na wpół przytomna, rozłożona na stole. Gdy włączyłam elektryczny czajnik, ona podskoczyła.<br />
<br />
- Jejku! Mogłabyś przynajmniej uprzedzić, że tu jesteś - powiedziała do mnie. <br />
<br />
- Sorry, teraz będę za każdym razem krzyczała, że przechodzę do innego pokoju - mruknęłam. Zawsze jak coś mnie boli, a w szczególności przy kacu, jestem nie przyjemna. <br />
<br />
- Tak będzie lepiej - odparła i znowu położyła głowę na stół. Oparłam się o zlew i skrzyżowałam ręce na piersiach. <br />
<br />
- Co Ci jest? - zapytałam unosząc brew. Odpowiedziała jakimś niezrozumiałym dla mnie warknięciem - Co? Nic nie rozumiem - uniosła głowę.<br />
<br />
- Powiedziałam, że nie-ma-ta-ble-tek - zasylabowała - A ja umieram z bólu. <br />
<br />
Zerwałam się z miejsca i złapałam się za dudniącą głowę. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej mały koszyczek z lekarstwami. Wyrzuciłam wszystkie na blat i zaczęłam szukać. Jakieś na wątrobę, jakieś miesiączkowe, jakieś plastry ... <br />
<br />
Cholera. Faktycznie nie było. <br />
<br />
Przeklnęłam głośno i usiadłam na podłodze, trzymając się nadal za czoło. <br />
<br />
- Kuźwa, muszę iść do sklepu - stwierdziłam i jęknęłam. <br />
<br />
- Byłabym wdzięczna - odezwała się Cassie i znowu wylądowała na stole.<br />
<br />
Przeklnęłam ponownie i wstając, wyłączyłam czajnik. Udałam się do pokoju, aby szybko się ubrać.<br />
<i>
</i><br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
Małe dzwoneczki przy wejściu zakołysały się, dając krótką melodyjkę, gdy otworzyłam drzwi od pobliskiego sklepu. Głowa huczała mi coraz bardziej, więc złapałam się znowu za czoło. Nie wiem czemu tak zawsze robię, w końcu i tak jak trzymam się za nią, nie przestaje ona boleć. <br />
<br />
Powędrowałam do działu z lekami i zaczęłam szukać jakieś przeciwbólowej. Gdy znalazłam swoje tabletki, powędrowałam do kasy i zapłaciłam. <br />
<br />
Wyszłam i skręciłam w ulicę, aby udać się do kawiarni. Zadecydowałam, że wypiję kawę na mieście, nie chciałam jeszcze wracać do domu, gdzie przyjaciółka będzie teraz się na mnie wyżywać z powodu swego kaca.<br />
<br />
Otworzyłam drzwi i poczułam natychmiastowo zapach kofeiny i pączków. Brzuch od razu dał znać, że jest głodny. Stoliki o tej godzinie były prawie wszystkie zajęte. Przy kasie poprosiłam o kawe latte i donata, a gdy jasnowłosa dziewczyna mi je wręczyła, powędrowałam na koniec pomieszczenia, do jedynego, wolnego stolika. <br />
<br />
Rozsiadłam się wygodnie i torebkę położyłam na krześle obok. Ugryzłam kawałek i od razu żałowałam, że wzięłam na kaca coś słodkiego. Zemdliło mnie i z rezygnacją odłożyłam go na talerz. Popiłam ciepłą kawą i ponownie złapałam się za głowę. Wyjęłam z torebki tabletki, a po chwili na sucho połknęłam od razu dwie. <br />
<br />
- Kac morderca nie ma serca - usłyszałam męski głos, a zanim zdąrzyłam zobaczyć do kogo należy, mężczyzna dosiadł się do mnie - Mam nadzieję, że panienka nie będzie miała mi za złe, jak na chwilę się dosiądę. Nigdzie nie ma wolnych stolików.<br />
<br />
- Owszem, będę miała panu za złe - stwierdziłam oschle. On się krótko zaśmiał.<br />
<br />
- Oczekujesz kogoś? - rozejrzał się po sali i uniósł brew. Ciągle na sobie nosił ten seksowny uśmiech. <br />
<br />
- A żebyś wiedział - odparłam, zanim o tym pomyślałam. Cholera, teraz będę musiała udawać, że na kogoś czekam. A udawanie mi kompletnie nie wychodzi. Moja odpowiedź najwyraźniej go zaskoczyła.<br />
<br />
- Dziewczyna czy chłopak? - zapytał się już bez uśmiechu.<br />
<br />
- Nie interesuj się.<br />
<br />
- No mów. <br />
<br />
- Nie.<br />
<br />
- Mów.<br />
<br />
- Nie.<br />
<br />
- Mów.<br />
<br />
- Chłopak - odparłam w końcu, a po chwili zauważyłam, że bacznie mi się przygląda. Pare sekund później rozsiadł się wygodnie i znowu na jego przystojnej twarzy zagościł uśmiech.<br />
<br />
- Bujasz.<br />
<br />
- Nie.<br />
<br />
- I co, będziemy tak dalej ciągnąć i się sprzeczać? <br />
<br />
- Tak.<br />
<br />
- Oj, daj w końcu spokój. Przecież widzę, że nie umiesz kłamać - powiedział spokojnie. Cholera, on nawet to widzi? - Poza tym serio będziesz mnie nienawidzieć ze względu na ten głupi zbieg okoliczności, że wybiegałem z firmy, a Ty akurat klękałaś przed drzwiami? Sorry, ale o ile mi wiadomo, zazwyczaj się nie klęczy na chodniku, a przede wszystkim przed wejściem do budynku. <br />
<br />
- No i co!? - wybuchłam - Musiałam złapać kartkę, która i tak później mi przez Ciebie zwiała!<br />
<br />
- Przeprosiłem przecież. <br />
<br />
- No i co! To nie zmienia sytuacji.<br />
<br />
- Sytuacja się już dawno zmieniła. Co chcesz w zamian, abyś o tym zapomniała? <br />
<br />
- Muszę coś chcieć? A teraz sądzisz, że jestem materialistką!<br />
<br />
- Ale...<br />
<br />
- Wiesz co? Możesz się dosiąść. Ten stolik jest już wolny - odparłam z gniewem i zabrałam swoją torebkę - Dopij także kawę, oraz zjedz sobie to coś na talerzu.<br />
<br />
- Przepraszam, nie musisz...<br />
<br />
- Skończ - przerwałam mu gestem dłoni, na co najwyraźniej się zdziwił. Wypuściłam powietrze z płuc i poprawiłam bluzkę, aby się uspokoić. Po chwili dumnie podniosłam głowę i spojrzałam na niego - Do widzenia Panu - powiedziałam do niego i z tupotem wyszłam z kawiarni. <br />
<i>
</i><br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
- Ten co Cie powalił na ziemię drzwiami? - pokiwałam lekko głową i upiłam łyk domowej kawy - No nie wierzę! Czemu mi nie powiedziałaś, że był w klubie?! Zaraz... - przyjrzała mi się uważnie - Czy wy... Ten, no... - Uniosłam brew znad szklanki, bo nie wiedziałam o co jej chodzi. Kiedy do mojej głowy przyszła pewna myśl, od razu się zakrztusiłam i wyplułam z pryskiem całą zawartość ust na podłogę. <br />
<br />
- Cholera Ri! - warknęła na mnie i natychmiastowo wstała - Nie musiałaś od razu napluć na kafelki! - Podeszła do zlewu, wzięła szmatkę i mi ją rzuciła. Od razu ją złapałam i klęknęłam, aby wytrzeć - Czyli rozumiem, że nie? <br />
<br />
- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! To jest durny palant, który... - <i>jest przystojny, ma nieziemski uśmiech, oczy...- </i>...który zajął mi dziś stolik w kawiarni!<br />
<br />
- Byłaś w kawiarni? - Cassie uniosła brew.<br />
<br />
- Ta, bo miałam ochotę wypić na mieście kawę - wzruszyłam ramionami - Ale cóż, ten frajer mi to uniemożliwił!<br />
<br />
- Ale czekaj, bo nie rozumiem. Nienawidzisz go, bo ... Cie popchnął niechcący drzwiami i spadłaś na chodnik, tak?<br />
<br />
- No i zwiała mi kartka z adresem!<br />
<br />
- No tak, tak. I gniewasz się na niego, bo jest arogancki.<br />
<br />
- Tak.<br />
<br />
- I tępy.<br />
<br />
- Tak.<br />
<br />
- I chamski.<br />
<br />
- Tak.<br />
<br />
- I przystojny.<br />
<br />
- Tak - Cassie się zaśmiała na moją odpowiedź, a gdy wstałam już z podłogi dopiero doszły do mnie jej słowa. Od razu zaczęłam się wycofywać z odpowiedzi - Nie! No znaczy... No jest przystojny... Ale... To palant!<br />
<br />
- Jasne - odparła niezainteresowana i zaczęła się głupio uśmiechać.<br />
<br />
- Serio!<br />
<br />
- No jasne - powtórzyła i mrugnęła do mnie - Nie wiem czy wiesz, ale znam Cie od małego i to doskonale. I wiem o Tobie wszystko. Także o tym, że jeżeli jakiś chłopak jest przystojny, od razu go nienawidzisz.<br />
<br />
- Nie prawda! - sprzeciwiłam się.<br />
<br />
- Jak to nie. To wszystko zaczęło się od pierwszej liceum, gdy ten ... Jak mu było...<br />
<br />
- Travis.<br />
<br />
- Właśnie! Teylor. Gdy się z nim przespałaś, z największym przystojniakiem w całej szkole myślałaś, że będziecie ze sobą do końca życia. A on zerwał z Tobą następnego dnia. <br />
<br />
- Ałć. Nie musiałaś przypominać - spiorunowałam ją wzrokiem.<br />
<br />
- Ale taka racja! Patrz. Po nim wybierałaś sobie chłopaków idealnych. A wiesz, że idealnych nie ma. Ponadto wszystkie ciacha, które chodzą po świecie, odgradzasz wielkim murem. <br />
<br />
- Nie?<br />
<br />
- Tak i proszę, nie kłóć się. Idź się z tym przespać, a gdy wstaniesz porozmawiamy o tym znowu. <br />
<br />
- Ale mi się nie chce... - przerwała mi gestem dłoni i powędrowała w stronę swojego pokoju. <br />
<br />
- Ale mi się chce spać. Dobranoc. Kocham Cie siostrzyczko - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.<br />
<br />
Przewróciłam oczami i podążyłam do swojego łóżka. Ułożyłam się wygodnie, a po chwili, kiedy myślałam, że w ogóle nie zasnę, zapadła ciemność.<br />
<br />
<br />
<br />
________________________________<br />
<br />
Miałam dodać pod wieczór, ale stało się coś dziwnego i w oka mgnieniu napisałam do końca rozdział. <br />
Jak się pewnie domyślacie, w następnym rozdziale będzie sen :) <br />
I mam już pomysł jaki to będzie^^<br />
<br />
<div align="center">
<strong>Komentujcie szczerze i obserwujcie :)</strong></div>
<div align="center">
<strong>Komentarze motywują do dalszego działania. </strong></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
<strong>MIŁEGO WEEKENDU !:)</strong></div>
</span><br />Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-11052722739679492042013-04-23T06:42:00.002-07:002013-04-23T07:03:33.216-07:00Rozdział 3<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yipoOY56MbM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
________________________</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.beluno.eu/pliki/zdjecia_produktow/f29ac6faed487049d6cea8d4d2beac6c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://www.beluno.eu/pliki/zdjecia_produktow/f29ac6faed487049d6cea8d4d2beac6c.jpg" width="300" /></a></div>
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;"></span><br />
<div align="center">
<span style="font-size: small;">_________________</span></div>
<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"><div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
<div align="CENTER">
</div>
<i></i><br />
<i>- Nie obchodzi mnie to. Jesteś moim sługą, a więc powinneś znać drogę - oznajmiłam. Poprawiłam czarne, gęste włosy, które poplątały się od jesiennego wiatru i musiałam wyjąć brązowy liść z potarganego loka.<br />
<br />
- Wybaczy mi madame, w tym rejonie nie miałem zaszczyt wędrować - stwierdził i schylił się. Podniósł niewielki kamień rzucając do jeziora tak, że odbił się parę razy o taflę wody. Patrzałam na niego ze zdziwieniem. Pierwszy raz spotkałam się z takim zjawiskiem.<br />
<br />
- Co to było? Jesteś jakimś czarodziejem? - zapytałam z nutą strachu. Na odpowiedź lekko się zaśmiał.<br />
<br />
- Wybaczy mi madame, ale ja nie jestem żadnym czarownikiem. Nigdy panienka nie rzucała kaczek do wody?<br />
<br />
- Nigdy. Co to za świństwo rzucać kaczki do wody! To przecież żywe stworzenia! - oznajmiłam z rozdrażnieniem. Znowu się zaśmiał, na co ja go klepnęłam w ramię - Nie śmiej się. Kim jesteś, aby śmiać się ze swej księżniczki?!<br />
<br />
- Wybaczy mi madame, ja się nie śmieję z panienki. Nie chodziło mi o kaczki jako stworzenia, ale jako zjawisko, które księżniczka widziała przed chwilą. Te oto odbijanie kamyków o taflę wody to zjawisko znane wieśniakom jako 'rzucanie kaczek'. Nigdy nie miała panienka do czynienia z taką formą rozrywki, prawda? - pokręciłam przecząco głową - To proste. Wystarczy złapać płaski kamień taki jak ten, odchylić tak rękę i rzucić w ten sposób - patrzyłam z zafascynowaniem jak kolejny kamień odbija się pare razy, a potem wpada do wody - Chce księżniczka spróbować? - kiwnęłam głową, a on schylił się i zaczął grzebać w piasku, aby wybrać odpowiedni. Kiedy znalazł, podał mi go - Pomóc madame? Pokazałbym krok po kroku, jak to zrobić.<br />
<br />
- Ale...<br />
<br />
- Proszę się nie bać. To nie gryzie, ja też nie gryzę. Nie złapie panienka żadnego chorubska - uśmiechnął się, a ja z uwagą się mu przyglądałam. Był wyższy ode mnie, miał złociste włosy i bardzo ładną cerę jak na wieśniaka. Jego uśmiech powalał nie tylko wszystkie służące, które zauważyłam, że zawsze krążyłą wokół niego, ale także mnie, następczyni tronu. Zdziwiłam się trochę swoją reakcją, bo w gruncie rzeczy miałam z nim styczność już od bardzo dawna. Dopiero teraz się mu dokładnie przyjrzałam i muszę przyznać, że gdyby zmienił swoje łachy, ktoś by z pewnością uznał go za księcia. <br />
<br />
- Wszystko w porządku? - zapytał mój sługa, wyrywając mnie z zamyśleń. Aby się opanować, napełniłam swoje płuca powietrzem i zrobiłam dumny krok w jego stronę. <br />
<br />
- Oczywiście, że jest w porządku. A czemu miało by nie być? - zapytałam z pogardą. Muszę być oschła. Inaczej, przy takich myślach, źle się to skończy.<br />
<br />
- Przepraszam, tak tylko...<br />
<br />
- No to naucz mnie - przerwałam i wyrwałam mu z ręki kamyczek. Obkręciłam go parę razy palcami i delikatnie podrzuciłam, aby sprawdzić jego ciężar.<br />
<br />
- No dobrze - schylił się po następny - A więc niech księżniczka mnie naśladuje. Łapiemy kamień o tak, potem przekręcamy dłoń, a potem rzucamy prosto - znowu odbił się parę razy, po czym zniknął w ciemnym jeziorze. Spróbowałam uczynić podobnie, ale kiedy rzuciłam, wpadł do wody tuż przy brzegu, a malutkie kropelki delikatnie w nas trafiły. Sługa się zaśmiał. Zbeształam go wzrokiem. Od razu spoważniał.<br />
<br />
- Może inaczej pomogę - bardziej oznajmił, niż zapytał i sięgnął po następnego. Powędrował za mnie, a gdy się odwróciłam, by zobaczyć co on takiego będzie robił, tylko się uśmiechnął. Wstrzymałam powietrze, gdyż teraz znajdowaliśmy się bardzo blisko siebie, niemalże się dotykając, a jego usta, gdybym minimalnie się przybliżyła, złączyły by się z moimi. Odchrząknął, a ja natychmiastowo się od niego odwróciłam - Wybaczy mi, że teraz panienkę dotknę, ale chciałbym pokazać, że nie jest to wcale trudne - Nadal stojąc za mną, czułam jak jego klatka piersiowa opiera się delikatnie o moje plecy, a jego dłoń odnajduje moją i wkłada do niej okrągły, płaski kamień. Następnie chwyta mnie za nadgarstek i lekko podnosi, aby potem rzucić przedmiot do wody. Faktycznie, odbił się pare razy i wpadł do jeziora. Zapiszczałam z zadowoleniem i się odwróciłam, nie panując nad swoimi emocjami, przytuliłam go z całej siły. Odwzajemnił uścisk także szczęśliwy. Nie wiem czy to było spowodowane tym, że pierwszy raz kogoś uczył, czy tym, że widzi mnie pierwszy raz taką szczęśliwą.<br />
<br />
Jestem na pozór szczęśliwa. Mieszkam w wielkim zamku, niedługo zasiądę na tronie, oraz mam poddanych, którzy w każdej chwili mi służą. Ale nigdy właściwie nie miałam nawet najmniejszej rozrywki. Nie raz patrzałam się przez okno z mej wieży, jak małe dzieci wieśniaków bawią się na swym podwórku w ganianego, czy w jakieś inne zabawy, które nie rozumiem do tej pory. W moim dzieciństwie nigdy czegoś takiego nie było. A teraz...<br />
<br />
Poczułam jak po mym policzku płynie łza.<br />
<br />
Odsunęłam się od niego trochę, lecz nadal staliśmy blisko siebie. Gdy zobaczył, że płaczę, złapał mnie za brodę i lekko unióśł, abym na niego spojrzała. Nasze twarze dzieliły milimetry, a oddechy mieszały się ze sobą. Starł kciukiem moją łzę, a ja patrzałam się na niego jak zahipnotyzowana. <br />
<br />
Zanim się obejrzałam, nasze usta się połączyły. <br />
<br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
- Możecie się pocałować - oznajmił ksiądz, a ja wraz z Francesso de La Padre z Estonii połączyliśmy się wzajemnym, krótkim pocałunkiem. Uniosłam delikatnie białą suknie ślubną i odwróciłam się do szlacheckich gości. Wszyscy stali uśmiechnięci, klaskali, wiwatowali na cześć nowej pary królewskiej. Jednakże mój uśmiech nie był szczery. Osoba, którą właśnie poślubiłam, była dla mnie nikim. Była dla mnie przymusem, z którym musiałam się uporać. Ojciec, kiedy usłyszał od kogoś o moim romansie z nieznanym dla niego sługą, kazał mi się ożenić szybciej, niż zamierzałam. Nawet płacz i próba ucieczki nie powstrzymała króla przed jego zachciankami. <br />
<br />
Powędrowałam smutna wzrokiem na koniec sali. Z tyłu stali służący, którzy gotów byli na rozkazy. Wśród nich stał mój sługa, który w tej chwili, kiedy spotkały się nasze spojrzenia, uśmiechnął się blado i wyszedł tylnimi drzwiami. <br />
<br />
Wiedziałam, że to było nasze ostatnie pożegnanie.<br />
<br />
Moje serce pękło. <br />
</i><br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
Wyrywając się ze snu, z bolącą klatką piersiową, usiadłam na łóżku. Spróbowałam złapać oddech, ale nie najlepiej mi to wychodziło. Po chwili zaczęłam ugniatać nerwowo kołdrę. <br />
<br />
Zerkając na świecący zegarek, leżący na szafce nocnej, zauważyłam godzinę 4:03. <br />
<br />
Zawołałam współlokatorkę, lecz odpowiedziała mi tylko cisza. <br />
<br />
Przypominając sobie fragmenty realistycznego snu, serce znowu zaczęło mi bić boleśnie, a po chwili po moich policzkach zaczęły płynąć łzy rozpaczy. <br />
<br />
<br />
<br />
___________________________________________________<br />
<br />
<br />
Krótki rozdział ze względu na to, że dziś koniecznie chciałam dodać nowy rozdział :) <br />
Dziś Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich :) <br />
<br />
Jak się podoba rozdział?. Jakieś zastrzeżenia? Przeczytałam parę razy, aby poprawić błędy. Jak jakiś znajdziecie (dziś źle się czuję, mogłam przeoczyć) to napiszcie jaki, to poprawię . <br />
<br />
<strong>Komentujcie, obserwujcie.</strong><br />
<strong>Spamujcie w dziale SPAM. </strong><br />
<br />
A no i jeszcze jedno :D Jak wam się podoba nowy nagłówek ?:)<br />
</span><br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-10800495527215857022013-04-21T03:05:00.002-07:002013-04-21T03:05:51.159-07:00Rozdział 2<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yyDUC1LUXSU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
________________</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i2.pinger.pl/pgr26/d4fa50ba00099ae54c5d3fef/kobieta+w+masce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://i2.pinger.pl/pgr26/d4fa50ba00099ae54c5d3fef/kobieta+w+masce.jpg" width="266" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div align="center">
______________</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<span style="font-size: small;"> Nagle upadłam na ziemię, gdyż ktoś walnął mnie drzwiami z tyłu. <br />
<div align="center">
</div>
- O przepraszam! Nie zauważyłem Pani! - odezwał się mężczyzna, a gdy przekręciłam głowę, aby zobaczyć twarz, która zaraz będzie przeze mnie obita, zaniemówiłam. <br />
<div align="center">
</div>
Młody facet, około 25lat stał nade mną w czarnym garniturze i wyciągał wolną rękę(bo w drugiej trzymał telefon) aby pomóc mi wstać. Był przystojny- lekki zarost, krótkie, brązowe włosy i uwodzicielskie jasne oczy. Pasował mi strasznie do tych frajerów, którzy zatrudniają co miesiąc inne sekretarki, aby zaspokoić swoją 'męską' potrzebę. I dlatego właśnie zaniemówiłam, bo na jego widok sama bym się w jego firmie zatrudniła - oczywiście, jeżeli ją ma. Podałam mu rękę i ciepło przeszło przez całe moje ciało.<br />
<div align="center">
</div>
Dobra, byłam atrakcyjna, ale przez moje wysokie wymagania, nie za wiele miałam mężczyzn. Większość raniła mnie natychmiastowo, a inni... zostali zranieni przeze mnie. Ale muszę przyznać, że mało miałam do czynienia z takimi przystojniakami jak ten. Czasem, kiedy miałam bluzkę z dużym dekoltem, czy krótkie spodenki, spoglądneli na mnie raz, czy dwa. I to wszystko. Dlatego nie dziwcie się, że przy takiej 'styczności' z takim ciachem moje ciało tak reaguje. <br />
<div align="center">
</div>
Wstałam i puściłam natychmiastowo jego rękę.<br />
<div align="center">
</div>
- Na prawdę przepraszam - wskazał na telefon - Rozmawiałem przez telefon i...<br />
<div align="center">
</div>
- ... i było trzeba się rozejrzeć - nagle przypomniałam sobie o kartce, którą nie miałam już w dłoni. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam, że pofrunęła wysoko, wysoko, aż do chmur- Cholera! I przez Pana straciłam adres! Dzięki wielkie - machnęłam rękoma oburzona i ciężkimi krokami zawróciłam w stronę sklepu mamy. <br />
<div align="center">
</div>
- Proszę Pani! - zawołał ten knypek - Niech Pani zaczeka!<br />
<div align="center">
</div>
- Nie mam czasu gadać z takim niedorajdą, który przez ślepotę, marnuje mój czas! - warknęłam nawet się nie odwracając. <br />
<div align="center">
</div>
- Ale... Pani torba! - zawołał jeszcze raz i dopiero teraz sobie o nich przypomniałam. Cholera. Zawróciłam lekko zawstydzona i wyrwałam mu torbę z dłoni. <br />
<div align="center">
</div>
- Dziękuję - powiedziałam cicho, na co on się zaśmiał, a ja szybkimi krokami dążyłam do sklepu.<br />
<div align="center">
</div>
<br />
<div align="center">
</div>
<br />
<div align="center">
<i></i></div>
<i>Miesiąc później, czas teraźniejszy<br />
<div align="center">
</div>
</i><div align="center">
<br /></div>
- Gotowa na najlepszą imprezę wszech czasów? - zapytała Cassie. <br />
<div align="center">
</div>
- Nie? <br />
<div align="center">
</div>
- Oj daj spokój już, no... - klepnęła mnie w plecy i znowu przyjrzała nam się w lustrze.<br />
<div align="center">
</div>
Miałam na sobie za wysokie buty na obcasie czarne, podarte ciemne jeansy i białą bluzkę, która nie tylko odsłaniała moje w miarę duże piersi, ale także była podarta z tyłu i widać było mi całe plecy. Cassie zaś miała krótkie czarne spodenki, czarną bluzkę z dekoltem takim, że gdy robiła krok, jej wielkie cycki wyskakiwały na wolność, ale na szczęście zakrywały je rude włosy, które były teraz rozpuszczone. Do tego oczywiście założyła czarne szpile. Ale to u niej klasyk. <br />
<div align="center">
</div>
- Zobacz jak pięknie wyglądasz! - oznajmiła Cass.<br />
<div align="center">
</div>
- Oj, daj spokój - zwróciłam się w jej kierunku - Czemu Ty nie masz na sobie coś takiego, tylko ja? <br />
<div align="center">
</div>
- Coś takiego? <br />
<div align="center">
</div>
- No tak. Coś takiego. Patrz tylko. Ja mam to, a Ty jakieś imprezowe wdzianko. <br />
<div align="center">
</div>
- Oj daj spokój, jak chcesz to mogę się przebrać - już zmierzała do wyjścia, ale złapałam ją za łokieć.<br />
<div align="center">
</div>
- Dobra. Możesz tak zostać. Jakoś przeżyję. Ale pamiętaj - pogroziłam jej palcem - Jak tylko coś mi nie będzie pasowało, zmywam się. A Ty ze mną.<br />
<div align="center">
</div>
- No jak tam chcesz, skarbie - cmoknęła mnie w policzek- Ważne, że w ogóle udało mi się Ciebie wyrwać z tych czterech ścian. <br />
<div align="center">
</div>
Przewróciłam oczami i poszłam do lodówki otworzyć piwo. <br />
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
<br /></div>
<div align="center">
</div>
Już byłyśmy przy wejściu do Gabby Club, kiedy ochroniarz nas zatrzymał. <br />
<div align="center">
</div>
- Panie bez partnerów? - zapytał się, a ja odetchnęłam z ulgą, bo myślałam, że zechce ujrzeć nasze dowody, które są gdzieś na samym dnie torebki. Łysy mięśniak się do nas uśmiechnął i zauważyłam, że brakuje mu w uząbieniu jednej jedynki. Spróbowałam się nie skrzywić.<br />
<div align="center">
</div>
- Bez, bez. Ale wyjdziemy zapewne z partnerami - odpowiedziała jak zwykle kokieteryjnie Cass. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja powstrzymywałam odruchy wymiotne. Wpuścił nas i sprawdzał dalej ludzi. <br />
<div align="center">
</div>
W środku było ciemno, sztuczny dym unosił się od kostek aż pod sam sufit. Niedaleko wejścia do wielkiej sali, gdzie odbywała się impreza, jakiś gościu rozdawał maski.<br />
<div align="center">
</div>
- Ty chyba żartujesz - odparłam lekko skrzywiona. Nic mi nie mówiła na ten temat. <br />
<div align="center">
</div>
- Dawaj, dajesz! Przecież to niezły ubaw i... - facet wręczył nam po jednej masce - ... i chłopak, z którym się zabawisz, nie będzie wiedział kim dokładnie jesteś. Zachowasz totalną anonimowość - mrugnęła do mnie i włożyła czarną maskę z czarnymi piórami na gumce. <br />
<div align="center">
</div>
Wzruszyłam ramionami i poszłam w jej ślady. Mi się trafiła zielono - czarna, która zasłaniała tylko oczy. Miała także w sobie wzór piór, ale nieco bardziej... innych. Gumka lekko przylgnęła do włosów i weszłam do środka.<br />
<div align="center">
</div>
Nie był to zwykły klub. Na dole było duże pomieszczenie tylko dla osób, które dopiero przyszły i chcą wpierw się upić, zanim rozpoczną zabawę. Grała głośno muzyka, ale parkiet nie był zapełniony tak jak powinien. <br />
<div align="center">
</div>
Zaś na końcu sali była winda, która przenosiła imprezowiczów do innych pomieszczeń, do innych 'wymiarów'. Istniały 3 piętra, w których był podział na grupy. Niezbyt wiedziałam coś na ten temat, ale stwierdziłam, że kiedyś wszystkie odwiedzę.<br />
<div align="center">
</div>
Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy whisky z lodem i colą. Kiedy młody barman nam podał, od razu złapałyśmy za szklanę i stuknęłyśmy się.<br />
<div align="center">
</div>
- Za dzisiejszy wieczór - przyjaciółka wzniosła toast i upiłyśmy łyk. Za pierwszym łykiem nieco się wzdrygnęłam - Nie smakuje Ci? - zapytała.<br />
<div align="center">
</div>
- Smakuje, ale dawno nie piłam whisky, więc wiesz... <br />
<div align="center">
</div>
- No racja - uśmiechnęła się i zaczęła rozglądać się po otoczeniu - O rety! - wrzasnęła po chwili i aż zaczęła podskakiwać na krześle podekscytowana - Nie wierzę! Przyszedł jednak Taylor! <br />
<div align="center">
</div>
Odwróciłam się i zauważyłam, jak przy wejściu stoi trzech facetów, w tym dwóch w maskach. Trzeci, który właśnie ją zakładał z uśmiechem okazał się być Taylorem, który kręci do Cassie. Nie lubiłam go zbytnio, bo dla mnie jest on małym chłopczykiem, który prowadzi pamiętnik z nazwiskami wszystkich dziewczyn, które zaliczył. No ale cóż, trzeba przyjaciółkę wspierać i nie marudzić, jaki ona ma zły gust.<br />
<div align="center">
</div>
Wszyscy trzej mieli na sobie ciemne jeansy z koszulami w kratę. Oczywiście górne guziki pozostały rozpięte, odsłaniając ich nagi tors. Prychnęłam z pogardą na ich widok. Cassie dźgnęła mnie łokciem.<br />
<div align="center">
</div>
- Jejku, wyluzuj. <br />
<div align="center">
</div>
- Zaprosiłaś go? - zapytałam się.<br />
<div align="center">
</div>
- Sam siebie zaprosił - wzruszyła ramionami i upiła łyk - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe? - zapytała słodko, a gdy zobaczyła, że marszczę brwi zdenerwowana, odkaszlnęła - Przepraszam, wynagrodzę Ci to. <br />
<div align="center">
</div>
- Będziesz moją dłużniczką przez conajmniej 100 lat, a teraz... - wstałam, zabierając szklankę ze sobą - ... wybacz, muszę iść do toalety. <br />
<div align="center">
</div>
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, a ja jeszcze raz spoglądnęłam na nich. Pokręciłam głową z obrzydeniem.<br />
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
<br /></div>
<div align="center">
</div>
Kiedy wyszłam już z łazienki z poprawionym makijażem (chociaż nie wiem po co, w końcu oczy mam ciągle zasłonięte) rozejrzałam się po pomieszczeniu. Coraz więcej ludzi przybywa, a barman musiał przysłać pomocników, bo nie wyrabiał się z zamówieniami. Podeszłam na koniec baru, aby nie spotkać się z tym frajerem i aby przyjaciółka mnie nie zobaczyła. Muszę wypić parę drinków, aby móc z nimi wytrzymać.<br />
<div align="center">
</div>
Zamówiłam następne whisky z lodem i colą, i spojrzałam się za drugim barmanem, który wcześniej przyjmował nasze zamówienie. Podszedł do dobrze zbudowanego mężczyzny w masce, z zasłoniętymi oczami. Miał na sobie ciemne jeansy, oraz zwykłą, białą koszule garniturową. Mimo zwykłego stroju, emanował od niego taki seksapil, że od razu chciałam podejść i go stąd zabrać - najlepiej do swojego pokoju. Miał ciemniejszą cerę, lekki zarost(co po prostu ubóstwiam), oraz lekko potargane włosy koloru ciemnego brązu. Zamówił piwo, wziął ze sobą, odchodząc gdzieś w tłum. <br />
<div align="center">
</div>
Starszy mężczyzna położył przede mną szklankę, wyrywając mnie ze śledzenia nieznajomego. Podskoczyłam prawie niezauważalnie i podziękowałam kiwnięciem głowy. Upiłam duży łyk i się oczywiście zakrztusiłam. Odkaszlnęłam i wyjęłam z torebki komórkę.<br />
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div align="CENTER">
<br /></div>
<div align="center">
</div>
Dobra, już kręciło mi się w głowie. Kiedy barman zapytał się, czy podać coś jeszcze, stwierdziłam z przekonaniem, że już wystarczy. Cassie napisała, że mam jak najszybciej dołączyć na trzecie piętro i oczywiście dodała, że jest mega na mnie wkurzona za to, że ją wystawiłam. Cóż, ja byłam na nią wkurzona za takie towarzystwo. <br />
<div align="center">
</div>
Wstałam i chwiejnymi krokami udałam się w kierunku windy. Na tym piętrze już było mniej ludzi niż wcześniej. Pewnie już kontynuowali imprezę wyżej, lub powychodzili z towarzyszami do wynajętych pokoi hotelu, który stał po drugiej stronie ulicy. Na swych dobijająco wysokich obcasach robiłam ostrożnie krok za krokiem, aby się nie wywrócić. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć ile to metrów zostało mi do pokonania do tej cholernej windy.<br />
<div align="center">
</div>
W mini korytarzyku, gdzie się ona znajdywała, nie było już kolejki, ale zobaczyłam, że drzwi się automatycznie otworzyły i do niej wszedł ten seksowny nieznajomy. Serce podskoczyło mi do gardła (albo alkohol, sama nie wiem) i pobiegłam szybko, nie zwracając uwagi na plączące się nogi. Wbiegłam do pomieszczenia lekko zdyszana i stanęłam obok wysokiego mężczyzny, oparta o ścianę z lustra. Od razu po moim wejściu, drzwi się zamknęły i zobaczyłam, że guzik jest wciśnięty na 3 piętro. Cóż, właśnie zdałam sobie sprawę, że tam jadę. Jadę, razem z nim. <br />
<div align="center">
</div>
Poprawiłam maskę, która ocierała mi się o nos. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że mi się przygląda. Moje nogi zrobiły się jak z waty, ale podrzymałam się poręczy. Jestem ciekawa jak wygląda bez maski. Czy na prawdę jest tak idealnie piękny w całej okazałości, czy zakrywa pod nią swoje wady zewnętrzne. <br />
<div align="center">
</div>
Winda ruszyła, a razem z nią mój alkohol do góry, do gardła. Powstrzymałam beknięcie, czy też wymioty i odchrzęknęłam. Zauważyłam, że kąciki jego idealnych ust powędrowały delikatnie w górę. Cholera, oczywiście jestem przez 5 sekund w jednym pomieszczeniu z przystojniakiem, i już sobie siarę robię. Pewnie wyglądałam teraz jak sierota, przytrzymująca się poręczy z powodu słabego łba do alkoholu. Opuściłam ręce i stanęłam prosto, aby nie dotykać już plecami lustra. Serce łomotało mi jak oszalałe, a moja równowaga próbowała się ustabilizować. <br />
<div align="center">
</div>
Nagle winda na półpiętrze się zatrzymała z szarpnięciem i poleciałam prosto na nieznajomego. Moja maska upadła, gdy gumka nagle się zerwała, tak samo jak jego. Zobaczyłam jak ubie upadają na ziemię. Wtulona w jego ramiona przez ułamek sekundy(chociaż czułam, jakby to była wieczność) czułam jego naturalny zapach, który działał na mnie jak afrodyzjak. Zakręciło mi się w głowie i choć nie chciałam się cofnąć, bo w tej pozycji czułam się bezpiecznie i wygodnie, musiałam zrobić krok do tyłu. Podniosłam głowę, aby przekonać się, czy w całej okazałości jest taki przystojny, jak w moich wyobrażeniach, ale gdy go ujrzałam, znieruchomiałam i nabrałam powietrze w płuca, aby powstrzymać wszelkie przekleństwa, które wchodziły mi na język. <br />
<div align="center">
</div>
- Ooo - także się zdziwił - Miło panią znowu widzieć, pani nerwus - uśmiechnął się od ucha do ucha i puścił mi oczko. Dobra, może był przystojny tak, jak sobie go wyobrażałam, ale nie chodziło mi o tego palanta, który wywrócił mnie na środku ulicy!<br />
<div align="center">
</div>
- Chciałabym rzec, że też jest mi miło pana widzieć, ale niestety musiałabym pana okłamać - odparłam.<br />
<div align="center">
</div>
- Wybaczy panienka za pierwsze złe wrażenie, ale jakby nie patrzeć, jesteśmy kwita - uniosłam brew, bo nie wiedziałam o co mu chodzi - Teraz pani popchnęła mnie, a ja wylądowałem na ścianie. <br />
<div align="center">
</div>
- Tylko że to ja wylądowałam na ziemi! - warknęłam oburzona.<br />
<div align="center">
</div>
- No dobrze, ale przeprosiłem. Nadal przepraszam za ten nieszczęsny wypadek - nadal się uśmiechał, ale widać było, że mówi szczerze - Może postawię pani drinka w rekompensacie? <br />
<div align="center">
</div>
Zastanowiłam się przez chwile. Dobra, parę sekund temu, kiedy nie zobaczyłam jego prawdziwej tożsamości, z pewnością bym się zgodziła. I to z wielką ekscytacją. Ale teraz... Dobra wiem, że jestem jakaś badziewna, że przez taką głupią sprawę go nienawidzę, ale już tak mam. Poza tym nie wiem, czuję do niego taką nienawiść, ale zarazem...<br />
<div align="center">
</div>
Nie! On jest arogancki, chamski i w ogóle...<br />
<div align="center">
</div>
- Nie - odparłam stanowczo - Właśnie zamierzałam wrócić do domu - odwróciłam się w kierunku drzwi. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że przecież nastąpiła awaria. Cholera, mam nadzieję, że za chwilę tą usterkę naprawią.<br />
<div align="center">
</div>
- W takim razie czemu wsiadłaś do windy? - zapytał ze śmiechem - O ile dobrze wiem, a jestem tu częstym bywalcem, u góry nie ma wyjścia z budynku. <br />
<div align="center">
</div>
No i teraz mnie zagiął. Dobra, o tym, w tym momencie nie pomyślałam.<br />
<div align="center">
</div>
- Boo... - wyjąknęłam i odkaszlnęłam gulkę, która uformowała mi się w gardle, nadal na niego nie patrząc - ... bo chciałam poinformować moją przyjaciółkę, że wychodzę - na odpowiedź wzruszył ramionami i próbował ukryć swój uśmiech. Światło nagle zgasło, zostawiając nas samym sobie w kompletnej ciemności.<br />
<div align="center">
</div>
- Buuuu - spróbował mnie przestraszyć. Bałam się ciemności ale nie chciałam, żeby ten pajac o tym wiedział. Wymacałam poręcz i się jej kurczowo złapałam - Patrz, zrobili nam romantyczny nastrój - powiedział, po czym poczułam jego ciepło ciała tuż za mną - Teraz powinnaś znajdować się znowu w mych ramionach - wyszeptał mi zmysłowo do ucha. W brzuchu poczułam jakieś trzepotanie małych skrzydełek. Dreszcze przeszły przez moje ciało i jeszcze mocniej złapałam się poręczy. Światło raptownie się zapaliło i winda ruszyła, zatrzymując się na trzecim piętrze. Poprawiłam bluzkę i szybkimi krokami weszłam do pomieszczenia.<br />
<div align="center">
</div>
- To jest trzecie piętro! - krzyknął za mną, śmiejąc się - Wyjście jest na parterze!<br />
<div align="center">
</div>
- Idę schodami - stwierdziłam ochryple i otworzyłam drzwi od klatki schodowej. <br />
<div align="center">
<br /></div>
</span><div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="left">
_______________________________</div>
<div align="left">
</div>
<div align="left">
I jak wam się podoba?:) </div>
<div align="left">
Dzisiaj ledwo co otworzyłam z rana oczy i od razu wzięłam się za pisanie ^^</div>
<div align="left">
Teraz idę się myć, a potem nad jeziorko, aby pisać ciąg dalszy :)</div>
<div align="left">
Czytelnicy SERCE ŚMIERCI! Które opowiadanie jest lepsze? Te, czy tamte? :) </div>
<div align="left">
<strong>Komentujcie, obserwujcie :*</strong></div>
<div align="left">
<strong>Pozdrawiam :) </strong></div>
<div align="left">
</div>
Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-11399999834205993082013-04-16T08:05:00.001-07:002013-04-16T10:59:16.910-07:00Rozdział 1<i><span style="font-size: small;"><br />
</span></i><br />
<i><span style="font-size: small;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://pu.i.wp.pl/?k=MzYyODQ4MTksMzAzMzU3&f=zycie_czy_smierc-m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="235" src="http://pu.i.wp.pl/?k=MzYyODQ4MTksMzAzMzU3&f=zycie_czy_smierc-m.jpg" width="320" /></a></div>
<div align="center">
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div align="center">
_____________</div>
<br />
<br />
<br />
Miesiąc temu<br />
</span></i><span style="font-size: small;">
</span><br />
<span style="font-size: small;"> Mój własny krzyk wyrwał mnie ze snu. Złapałam się za gardło usiłując wziąć oddech. Ręce trzęsły mi się jak oszalałe, a głowa zaczęła intensywnie boleć. Drzwi od pokoju się otworzyły.<br />
<br />
- Rebecca! - zawołała moja współlokatorka i podbiegła do mojego łóżka, aby wziąć mnie w ramiona <br />
- Skarbie, to zły sen tylko. Już jesteś w łóżku. Nic Ci nie grozi. Jestem z Tobą- uspokajała mnie, a ja wybuchłam płaczem - Ciiii. Już spokój, spokój... <br />
<br />
- Znowu ... - szepnęłam przez łzy.<br />
<br />
- Znowu te same sny? - cmoknęła mnie w czoło - Wzięłaś te tabletki, które Ci dał lekarz na sen?- pokiwałam powoli głową - Cholera. W takim razie musimy powędrować do innego specjalisty. <br />
<br />
- Cassie, nie musisz - szepnęłam i wytarłam łzy - Nikt mi tu nie pomoże. <br />
<br />
- Ri! Daj spokój, jak nikt, jak ja Ci pomogę?! Nie dołuj się złotko, jeszcze zmarszczki Ci się pojawią. Ale wiesz co? - poczochrała mi moje blond włosy - Zrobię Ci kawkę i jakieś smaczne śniadanie - wstała i powędrowałała do drzwi - A no i się za bardzo nie przyzwyczajaj do tego - wysłała mi całusa i trzasnęła drzwiami, a ja się zaśmiałam, ocierając resztki łez.<br />
<br />
</span><br />
<span style="font-size: small;"><div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
- No więc śniło mi się coś podobnego. Byłam jakąś dziewczyną, która popłynęła łódką, aby się zabić, a potem na łódce zobaczyłam chłopaka... i... Byłam szczęśliwa, a mimo to skoczyłam do wody - wzruszyłam ramionami i wzięłam widelec do ust. <br />
<br />
Cassie zrobiła przepyszną jajecznicę z bekonem. Ale cóż się dziwić, była rodzoną kucharką.<br />
<br />
- Podsumowując: za każdym razem śni Ci się jakaś dziewczyna, w którą się wcielasz, oraz chłopak w którym jesteś zakochana.<br />
<br />
- Nie jestem zakochana - sprzeciwiłam się.<br />
<br />
- Ty może nie, ale 'ona' tak - zaczęła wlewać nam sok pomarańczowy do przeźroczystych szklanek - Poza tym czasem się zabijasz z niewyjaśnionych powodów, a czasem...<br />
<br />
- ... przeżywam wspaniałe chwile z tym facetem - uśmiechnęłam się. <br />
<br />
- No właśnie. Bez zabijania - usiadła ciężko na krześle - Ja nic z tego nie rozumiem. <br />
<br />
- Ja też. Ale co z tego mamy rozumieć? Jestem psychiczna i tyle - Cass kopnęła mnie w nogę pod stołem.<br />
<br />
- Nie jesteś psychiczna. Nawet tak nie mów. Po prostu masz nienormalne sny. <br />
<br />
Uśmiechnęłam się do niej, wiedząc, że to ja mam rację. Upiłam łyk i zaczęłam się zbierać. <br />
<br />
- Dobra, mów jak chcesz. Ja lecę do pracy - podeszłam do niej i cmoknęłam ją w policzek. <br />
<br />
- Tak, tak... Leć i zostaw mnie z tymi naczyniami - w odpowiedzi puściłam do niej oczko i zatrzasnęłam drzwi.<br />
<br />
<div align="CENTER">
***</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
- A w jakiej cenie to? - upierdliwa klientka wskazała na kamień kwarcowy.<br />
<br />
- 5 zł - odpowiedziałam. <br />
<br />
- A to ? <br />
<br />
I tak jest zawsze. Ślepi ludzie nie widzą ceny, która jest przyczepiona obok towaru. Po co czytać, prawda? Odetchnęłam ciężko i jej odpowiedziałam na to pytanie, jak i na resztę.<br />
<br />
Pracuję w sklepie z drobiazgami, świecidełkami, kamieniami. Jest to ogólnie sklep indyjski, lecz nie tylko się tu pojawia motyw Indii. Moja szefowa jest zarówno moją matką, która wpierdziela się we wszystko z nadmiernym zainteresowaniem, jak i nadopiekuńczością.<br />
<br />
Kiedy klientka wyszła z pustymi rękoma, podbiegła do mnie.<br />
<br />
- Ale jak to? Jak tym razem wyglądałaś? - zapytała.<br />
<br />
- Byłam młodsza, ale tym razem miałam blond włosy. <br />
<br />
- Młodsza? O ile?<br />
<br />
- Nie wiem. Z 3-4lata. Miałam może góra 17lat. Mamo, skończ. Ja na prawdę nie chcę już o tym gadać...<br />
<br />
- Dobra, dobra - podniosła ręce w geście poddania - Wiesz jaka jestem wścipska. A tak poza tym to mam sprawę. Weźmiesz tą siatkę i zaniesiesz babci Frannie? Dzwoniła do mnie i potrzebuje paru kamieni, ale jest chora i nie może wyjść. <br />
<br />
- Masz adres?<br />
<br />
- Tak, napisałam Ci na kartce- podała mi ją wraz z torbą i mnie uścisnęła - Dziękuję. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. <br />
<br />
- Nic mamusiu byś nie zrobiła, nic - cmoknęłam ją w policzek i wyszłam zerkając na adres pod który miałam iść. <br />
<br />
Moja mama była kochana, owszem. Zawsze dostawałam to czego chciałam, jednakże nigdy nie byłam rozpieszczana. Zawsze interesowała się moimi problemami, pomagała mi w najróżniejszych sytuacjach, a teraz dała mi posadę w swoim sklepie, chociaż wiedziała, że nie jestem za dobra w rozmowach z natrętnym klientem (jestem z natury nerwowa, często mnie ponosi). Byłam podobna do niej tylko z wyglądu - Obie miałyśmy blond włosy(ja długie, ona za to króciutkie), morskie oczy i smukłą sylwetkę. Ale z charakteru... Wdałam się w ojca. <br />
<br />
Skręciłam w lewo i musiałam przejść przez całą ulicę wysokich biurowców, które sięgały aż do chmur. Podniosłam głowę i nagle poczułam się jak w Nowym Jorku, gdzie drapacze chmur są wszędzie. Zamknęłam na chwilę oczy i wciągnęłam nosem powietrze. Odór spalin przepełnił moje płuca, po czym zaczęłam kaszleć. Kartka z adresem wyleciała mi z rąk, kiedy dłonią chciałam zakryć usta. Upadła koło mojej stopy, a więc spróbowałam się schylić, aby ją zabrać. Ale uniemożliwił mi to podmuch wiatru, który przesunął kartkę dalej. Zirytowana westchnęłam ciężko i podeszłam do niej, jednakże sytuacja się powtórzyła. A więc tym razem podbiegłam do niej i chciałam złapać ją nogą, aby mi nie zwiała znowu. Ale tego także nie zdążyłam zrobić i mała karteczka poleciała przy wejściu do budynku. Biegłam co sił, aż w końcu zdołałam na nią nadepnąć. Odetchnęłam z ulgą i uklękłam, aby ją podnieść. Wzięłam ją w dłoń i wypuściłam głośno powietrze. No nareszcie! <br />
<br />
Nagle upadłam na ziemię, gdyż ktoś walnął mnie drzwiami z tyłu. <br />
<br />
- O przepraszam! Nie zauważyłem Pani! - odezwał się mężczyzna, a gdy przekręciłam głowę, aby zobaczyć twarz, która zaraz będzie przeze mnie obita, zaniemówiłam. <br />
<br />
<br />
<br />
________________________________________________________<br />
A oto pierwszy rozdział :)<br />
Zostawiam wam do oceny. <br />
<strong>Komentujcie, obserwujcie, polecajcie.</strong> <br />
Jakoś w najbliższym czasie dodam następny :) </span><br />Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5416809698175064058.post-70040125339174170792013-04-14T09:17:00.001-07:002013-04-22T09:35:53.933-07:00PROLOG<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"></span><br />
<span style="font-size: small;"><div align="CENTER">
PROLOG</div>
<br />
<div align="CENTER">
<br /></div>
<br />
<em> Rok 1768</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Szłam na piechotę do pobliskiego jeziora u podnóża mojego domu. Zerknęłam przez ramię i pomachałam mamie, która stała żegnając mnie. Stała taka szczęśliwa myśląc, że w końcu zjemy razem śniadanie kiedy wrócę. Uśmiechnęłam się do niej. Kiedy zerknęłam przed siebie, o mały włos nie walnęłam w drzewo. Ominęłam je i przytrzymałam się pnia, aby nie ześlizgnąć się ze stromej górki. Drugą ręką podniosłam białą suknie, aby się nie ubrudzić błotem. Chciałam nadal ładnie wyglądać. Ptaszki o tej porannej porze zaczęły ćwierkać, jakby rozmawiały między sobą. Uśmiechnęłam się, gdyż uwielbiam tak o poranku spacerować, gdy w powietrzu czuć, jak cała przyroda budzi się do życia.</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Odetchnęłam z zadowoleniem i usiadłam na wielkim kamieniu, zrzucając z siebie balerinki i zanurzając stopy w jeszcze zimnej wodzie. Pomachałam trochę nimi i powstały maleńkie fale , obijające się o kamień. Suknia trochę przemokła u podnóża, ale nie przeszkadzało mi to. I tak za chwilę będzie cała mokra.</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Pamiętam jak ojciec, kiedy jeszcze żył, przychodził rano tutaj ze mną , jak byłam mała. Bawiliśmy się razem, czasem wrzucał mnie do wody, a czasem zabierał mnie ze sobą na łódkę i płynęliśmy na środek jeziora, aby złowić trochę ryb na obiad.</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Ale co jak co, pewnego razu popłynął sam, nie informując o tym nikomu. Burza go dopadła, nie zdąrzył zawrócić, piorun trafił w łódź i ... </em><br />
<em>
</em><br />
<em> I już nigdy go nie widziałam. Nigdy nie znaleźli ciała, ani wraku. Ale niedługo zobaczę i tatusia, jak i mojego nieznajomego.</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Wskoczyłam do wody. Małe fale obijały mi się o łydki. Nie zwracając uwagi na mokrą suknie, poszłam w stronę przywiązanej do drzewa łódki. Kiedy woda sięgała już do pasa, wyjęłam z przepaski na udzie czarny nóż, który podwędziłam mamie z kuchni. Odciełam sznur i wsiadłam niezgrabnie na łódkę. Przygotowałam wiosła i powoli zaczęłam się wycofywać, obierając dobry kierunek. </em><br />
<em>
</em><br />
<em> Wiem, że wszystko zniszczę, że zniszczę psychikę mamy. Ale każdy, kto by znał moją przyszłość, postąpiłby tak samo. Tak szczerze? Ja już nie mam przyszłości. Wiem, że bym żyła dniem, bez miłości, bez celu. Wstawanie, gotowanie, spanie. Tylko to by się liczyło. Owszem, opiekowałabym się mamą, ale... To co innego. Nie mogę już żyć w takim świecie, gdzie jest wszystko osądzone z góry. A jeżeli nie pójdzie coś po Twojej myśli, wszystko przepadnie. Los jest jak miliardy portretów powieszone na jednym, długim sznurku. A jeżeli sznurek w obojętnie jakim momencie się zerwie - wszystko poleci. </em><br />
<em>
</em><br />
<em> A więc nie chcę żyć w takim świecie. Wszystko już spadło, nie dam rady zbudować swojego nowego losu.</em><br />
<em>
</em><br />
<em> Dlatego właśnie jestem tu, na środku jeziora. Opuściłam wiosła, które odbiły się echem o taflę wody, po czym zniknęły. Wstałam lekko się chwiejąc z łódką i wygładziłam sukienkę. Przeczesałam palcami blond włosy, lekko rozwiane przez wiatr. </em><br />
<em>
</em><br />
<em>- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał mój nieznajomy, który nagle pojawił się obok mnie. Złapałam się za srebny łańcuszek z wisiorkiem, który właściwie należał także do niego i który znalazłam parę miesięcy temu - Wiesz, że możesz jeszcze użyć życia, moja miła. I tak się spotkamy prędzej czy później, nikt nas nie rozdzieli. </em><br />
<em>
</em><br />
<em>- Wolę prędzej - oznajmiłam patrząc się na niego. Serce biło mi jak oszalałe, gorące od tego uczucia, którym go darzę - Teraz nas rozdzieliło, ale niedługo się połączymy i to na zawsze.</em><br />
<em>
</em><br />
<em>- Kochanie. My od zawsze jesteśmy połączeni - zrobił z gracją krok do mnie i chciał mnie dotknąć, jednakże od razu wycofał dłoń - Zawsze będziemy razem. Nie ważne co nas dzieli. </em><br />
<em>
</em><br />
<em>- I tak będzie zawsze - powiedziałam. Spojrzałam się na niego i się uśmiechnęłam. </em><br />
<em>
</em><br />
<em> Widząc jego pogodną twarz wpadłam z rozłożonymi rękoma do jeziora, po czym jedyne co ostatnie zauważyłam to woda, krążącą wokół mnie. Potem zapadła ciemność.</em><br />
<br />
<br />
<br />
<em>_____________________________________</em><br />
Jestem w trakcie pisania, a więc niedługo powinien się pojawić nowy rozdział :)<br />
Komentujcie, obserwujcie, polecajcie. :)<br />
<br />
A co do Drzwi Przeznaczenia - akcja będzie się działa w czasie teraźniejszym :) <br />
To wy decydujecie, kiedy pojawi się następny rozdział . ;*</span><br />Aleksjihttp://www.blogger.com/profile/01888664893977701922noreply@blogger.com14